poniedziałek, 23 lutego 2015

dwudziesty trzeci lutego

Dwudziestego piątego stycznia, gdy zeznawałem o tym, że czuję się jak panna na wydaniu, bo nazajutrz miałem iść do nowej, normalnej roboty, pisałem prawdę. Jednak historia rozpoczęcia nowego rozdziału w moim życiu jest długa i bardzo skomplikowana. 
Odpowiedziałem na ogłoszenie opublikowane w gumtree , gdzie zaglądałem od czasu do czasu, z desperacji wpisując: "praca warszawa". Zaprawdę powiadam Wam, że byłem gotów w takich chwilach podjąć każdą pracę, byle tylko zacząć zarabiać jakieś stabilne pieniądze. Tenor ogłoszenia wskazywał na to, że potrzebny był człowiek taki jak ja: od wielu lat zajmujący się konstrukcjami aluminiowo szklanymi. Nie mogłem takiej okazji przegapić. Wydaje mi się, że znowu zadziałał Plan. Wiedział skądś, że jestem już u kresu płynności finansowej i podsunął mi rozwiązanie oczywiste. A już myślałem, że nigdy nie będę się tym zajmował, że moja przyszłość polega raczej na Konstruktorstwie.  Nic. Ogłoszenie przeczytałem ( i odpowiedziałem na nie ) w czwartek, szesnastego stycznia i już w piątek zostałem zaproszony na Rozmowę Kwalifikacyjną. Założyłem Krawat i próbowałem zmieścić się w swoje eleganckie, najlepsze       ( ślubne ), koloru MARENGO, spodnie. Niestety, nie dało się, to znaczy nie dawał Brzuch. Jakoś przybyło mnie ostatnio. O zgrozo stwierdziłem, że nie potrafię już nawet schylić się po cichu. Nie znaczy to bynajmniej, że poszedłem na RK bez spodni, jakieś w końcu założyłem. Pan Właściciel niewiele mówił i niewiele pytał, jednak obejrzawszy moje osiągnięcia na aluminiowej niwie powiedział: ja teraz jadę na tydzień z wnukami, a pana zapraszam w następny poniedziałek. No to poszedłem. W tamten poniedziałek dowiedziałem się, że powinienem uzbroić się w cierpliwość, bo do pracy będzie mnie wdrażał syn, który przez jakiś czas będzie niedostępny z powodu przebywania w szpitalu na Niekłańskiej z chorym dzieckiem. Wróciłem jak niepyszny i czekałem na telefon. W następny piątek Pan zadzwonił znowu i kazał w poniedziałek na dziewiątą. Jednak, gdy już goliłem się przed wyjściem z domu, znowu zadzwonił i odwołał tym razem nie podając przyczyny. Zadzwonił znowu w środę jedenastego lutego i spytał czy jestem pod parą, bo chce mnie natychmiast widzieć. Odpowiedziałem, że jestem akurat w Milanówku i mogę w Wesołej być najwcześniej za dwie godziny. Wobec tego poprosił żeby jutro na ósmą, bo chce mnie wysłać na szkolenie. No to byłem o ósmej. Na szkoleniu nie dowiedziałem się wiele, bo oprogramowanie z którego szkolili jest mi znane od jakichś piętnastu lat, ale i tak warto było, bo dwudniowe szkolenie ( czwartek i piątek ) było z wiktem. Od zeszłego poniedziałku chodzę już regularnie do roboty i myślę, że mimo kilka falstartów, ŚP rozwija się przede mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz