sobota, 25 listopada 2023

dwudziesty piąty listopada

 Jakoś wzrok mi się poprawił. Okularów do chodzenia nie używam już wcale. Coraz częściej łapię się na tym, że okulary do czytania leżą sobie z boczku. Ciekawość.

W związku z awanturą z nowym rządem myślę sobie tak: Gospodarka zniosła nienajgorzej ośmioletnią demolkę. To i te parę tygodni ściemniania Matołusza też wytrzyma.

czwartek, 23 listopada 2023

dwudziesty trzeci listopada

 Od kilku dni ogarnął mnie i zacieśnia uścisk późnojesienny leń. W połączeniu z wyraźnie obniżonym ciśnieniem fizycznie mnie obezwładnia. Staram się przespać ten czas, ale nie można przecież spać bez przerwy. Dziwne, że taki styl życia nie wpływa na mój experyment z traceniem masy ciała i choć nie ruszam się prawie wcale, to i waga ani drgnie, a mocno ograniczony Brzuch pozwala bez lustra oglądać dotychczas niedostępne rejony.

wtorek, 14 listopada 2023

czternasty listopada

 Od kilku tygodni cokolwiek bym nie gotował wychodzi z tego Barszcz Czerwony. I wcale nie jest tak, że zamyślam się jak niegdyś przy obieraniu ziemniaków gdy obierałem do ostatniego kartofla. Wywar gotuję normalnie na Warzywku, bo tu nie wiedzą co to Włoszczyzna i kostkach warzywnych z Biedronki. Gdy wywar dojdzie niby zastanawiam się co dalej i jednak dodaję buraki.

Wczoraj z zapartym stolcem obserwowałem inauguracyjne posiedzenie Sejmu dziesiątej kadencji. Podczas przemówień prezydenta i premiera kilka razy w stronę komputera wyrwały mi się słowa Pana Liwki skierowane do Pana Batona.

liwko liwko skocz po piwko 

Jednak cieszę się. Obydwaj wyżej wspomniani są już jednak na wylocie i niedługo będę mógł pełną piersią oddychać Wolnością.

Znowu jadę. Nie będzie to jednak Podróż tylko łykendowy wyjazd do Przyjaciół. Dobre i to.

czwartek, 9 listopada 2023

dziewiąty listopada

 Miałem sen. Przyśniło mi się inauguracyjne posiedzenie Sejmu dziesiątej kadencji. Marszałek w każdym akapicie swojej mowy zwracał się do Pań Posłanek, Panów Posłów i "Pana, Panie pośle Kaczyński". Po kilku minutach z Kaczyńskiego śmiali się już wszyscy. Co prawda niektórzy w kułak. A Pan Poseł Kaczyński usiłował schować się pod pulpit.

niedziela, 5 listopada 2023

piąty listopada

Albo weźmy Rodaków. Doskonale rozumiem tych z górą jedenaście milionów, którzy tak jak ja powiedzieli, że mają dość tego dziadostwa, złodziejstwa, kurestwa, czy jak jeszcze nazwać to nieszczęście aż zanadto panoszące się w Kraju "przez ostatnich osiem lat". A co począć z resztą? Z tymi, którzy z rozmaitych przyczyn byli przekonani o tym, że było dobrze i niech tak zostanie. Nie rozumiem ich na co najmniej dwa sposoby. Stojących przy korycie nie rozumiem, bo jakżesz można być tak głupim, by chciwość zagłuszyła w nich zdrowy rozsądek. Czy choć przez chwilę nie pomyśleli o tym, że większości Rodakom nie podoba się ich styl rządzenia? Czy rządzenie naprzekurw i nieustanne wkurwianie ludzi z przekonaniem, że "raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy" nie powoduje refleksji: "przecież to zaraz pierdolnie"? Pozostałych nie rozumiem dlatego, że prawdopodobnie nie mają "swojego rozumu". Biorą rzeczywistość nie taką, jaka wynika z ich obserwacji i wniosków, ale taką, którą im ktoś opowie. 

czwartek, 2 listopada 2023

drugi listopada

 Wczoraj przesadziłem. Przemarszowałem prawie piętnaście tysięcy kroków i teraz tylko leżeć. Jednak warto było. Poszedłem z wizytą do Mentora mojej młodości. Odnalazłem kwaterę po kilkuminutowym krążeniu w dźwiękach dobiegających z pobliskiego siedliska podejrzanego kultu.

Tak było gdy dotarłem na miejsce. Jednak zanim wypaliłem tradycyjnego papierosa przewinęło się ponad dwadzieścia osób. Tradycyjnie byłem najstarszy w tym towarzystwie. Najwięcej było dzieci. Oczywiście z rodzicami i to jest okoliczność miła. Rozmawiałem z kilkorgiem i jakoś krzepi świadomość, że kilkulatki znajdują w twórczości Lema coś dla siebie.

Gdy zszedłem z górki cmentarnej podjąłem złą decyzję i skręciłem w lewo. Myślałem podjechać tramwajem do Plantów i odwiedzić Rynek. Szybko jednak okazało się, że tramwaj rozebrany. Ulica zresztą też i autobusy nie jeżdżą. Zacząłem pytać przechodniów o to jak dostać się do miasta. Okazało się, że aż do Jubilata tylko per pedes. Zszedłem więc nad Wisłę i powędrowałem Bulwarem. Jakoś wtedy poczułem, że Pesel protestuje. Często przystawałem i przysiadałem i gdy wreszcie dotarłem na Rynek pomyślałem: chyba już tu zostanę. Siedziałem i ledwo dychałem chyba z godzinę. Potem jednak powlokłem się do tramwaju. Odcinek od tramwaju do domu był najgorszy. Zaległem na legowisku i jakiś czas będę leżał.