wtorek, 22 sierpnia 2023

dwudziesty drugi sierpnia

 Przez te  ...one upały projekt 70/70 sypie się. Nie jestem w stanie jeździć na rowerze ani marszobiegować wtedy kiedy mi się chce. Temperatura Atmosphery pozwalająca mi na wysiłek fizyczny w pięknych okolicznościach przyrody utrzymuje się w rozsądnych granicach rano i późnym wieczorem. Wtedy jednak mi się Nie Chce. Nic. Może upały popuszczą niebawem, a jak nie to osiągnę wymarzoną masę nieco później. Tymczasem utrzymuję masę na poziomie nieco poniżej 79 kg. Sześć kilo poniżej masy startowej, ale cztery powyżej dzisiejszego celu. W sumie jest nieźle. Mój BMI to 73 kg.

Zestawiłem dziś Doświadczenie. Znów wyszło mi, że Się Kręci, ale ew. zysk energetyczny wciąż nieznany. Za duże opory. Pomału przerabiam konstrukcję. Muszą w niej jednak być łożyska toczne.  Niedługo skończę przerabianie, ale ciałem stanie się ona dopiero gdy uskładam pieniądze. Kiedyś jednak uskładam. W końcu nigdzie mi się nie spieszy. Powinienem skończyć przed Końcem. Swoją drogą ciekawość ile jeszcze do Końca mi zostało?

niedziela, 6 sierpnia 2023

szósty sierpnia

 Leje.

Od rana. Raz mocniej, raz słabiej. Czasem nawalnie. 

W nocy też lało. Trochę grzmiało. 

Jak żyć, panie Premierze?

Dziś, pierwszy raz od niewiadomokiedy, pierwsze poranne ważenie po zrzuceniu jedynki i dwójki dało wynik poniżej osiemdziesięciu kilo. Ta siódemka z przodu bardzo mi się podoba, choć wciąż, niestety, jestem ponad oczekiwanym wynikiem. Staram się dużo jeździć na rowerze, bo rower zdecydowanie szybciej niż per pedes apostolorum przepala mój nagromadzony pracowicie przez lata tłuszcz trzewny. Dziś jednak nie pojeżdżę. Będę maszerował w deszczu kontrolując krokomierz. Ciekawość, czy dam radę wykonać piętnaście tysięcy kroków przed wieczorem? Wymarsz kwadrans po pierwszej.

czwartek, 3 sierpnia 2023

trzeci sierpnia

 O czwartej ciemna noc. Jakoś tak mi się poukładało, że budzę się samoczynnie koło północy i do czwartej-piątej jestem trzeźwy jak pieprz. Czytam, gram w szachy i rozmyślam. Dziś rozmyślam o wczorajszych przeżyciach u dentystki. Po kilku dniach używania nowej i pięknej protezy byłem pewny, że coś jest z nią nie tego. Mogłem ją traktować wyłącznie jak ozdobę, jak krawat, który zakłada się żeby porządnie wyglądać jednak po powrocie do domu lepiej go zdjąć dla wygody. O gryzieniu i przeżuwaniu nie ma mowy. Jednym słowem proteza jest koncertowo spierdolona. Jakoś przed miesiącem poszedłem więc na umówioną wizytę chcąc wszystko wyjaśnić. Jednak nie dostąpiłem zaszczytu zasięścia przed obliczem Pani Doktor z prostego powodu: o wpół do pierwszej byłem czwarty w kolejce, a Pani Doktor, według informacji wywieszonej na drzwiach, zamykała o pierwszej. Zapisałem się więc na pierwszy wolny termin tak aby być pierwszym pacjentem tego dnia. To jednak też okazało się nieprawdą. Byłem drugi. Zasiadłem przed Obliczem i zameldowałem, że Się Buja i oś tego bujania jest w okolicach jedynek. Nauczony przez Gógla wiedziałem o tym, że trzeba podścielić, cokolwiek to znaczy. Oblicze było innego zdania. Naprzód spytało dlaczego  nie przyszedłem wcześniej, a gdy udzieliłem zgodnej z prawdą odpowiedzi zaczęło na mnie krzyczeć imputując kłamstwo. Jako patientes estote patientes zmilczałem i rozdziawiwszy paszczękę pokazałem Bujanie. Oblicze się Zafrasowało i zaczęło zmyślać. Wykonywało różne czynności i okazało się, że konieczność podścielenia było bodaj czwartym wyborem i to dopiero wtedy, gdy nie udało się mnie przekonać, że Tak Ma Być. Byłem już o krok od powiedzenia o diagnozie Gógla, bo zwyczajnie przykro mi było patrzeć jak Oblicze się wije do zaplątania, w oczy nie patrzy i czerwienieje. Wyszło na moje (Gógla), ale kosztowało mnie to tyle stresu, że zapisując się na następny termin pomyliłem się w peselu i wyszło na to, że jestem krzepkim dziewięćdziesięciolatkiem. Po angielsku jest jeszcze zgrabniej: patient patient.