wtorek, 31 marca 2015

trzydziesty pierwszy marca

I znowu kwartał zleciał. Niewiadomo kiedy. Widziałem dziś pęknięte pęki albo pąknięte pąki na kasztanowcach. Czyli wiosna, ale klimat od cholery. Dziś padał śnieg.
Rozmawiałem z Haneczką. Sprawia wrażenie zupełnie normalnej. Depresja wyleczona, tylko ta pamięć. Nie pamięta gdzie mieszka.
A jak chodzi o mieszkanie, Wszedłszy dziś po robocie i wizycie u Haneczki do mieszkania w którym, zaraz będzie siedem lat jak mieszkam, poczułem się zupełnie tak samo jak wtedy, gdy mieszkałem w wynajmowanym mieszkaniu w Żyrardowie. Ta sama pewność, że muszę (ach jak ja nie lubię musieć ) pozmywać, przygotować i zjeść posiłek i zastanowić się czy wieczorem machnąć jakiś projekt służbowy, czy może raczej dla przyjemności. W radio Trójka, Magiel Wagli. Coś dziś smędzą blaszanie. 
Nic. Do dzieła. Jutro już środa, a to znaczy, że zaraz łykend i to nie byle jaki. Świąteczny.

poniedziałek, 30 marca 2015

trzydziesty marca

Chyba niewiele się pomylę mówiąc: zaraz ćwierć dwa tysiące piętnastego roku minie bezpowrotnie. Zmiana czasu na letni nie wstrząsnęła mną - poszedłem wczoraj spać godzinę wcześniej. Profity zaś są. Godzinę więcej widna wieczorem piechotą nie chodzi. 
Forsycja rozżólca się powoli. Nawet Magnolia wygląda tak, jakby za moment miała zachwycić fioletowością. Srocza aktywność od północy musiała być zmyłką. Od wczoraj obserwuję prace konserwacyjne w zeszłorocznym miejscu. Historia znów zatoczyła koło.

niedziela, 29 marca 2015

dwudziesty dziewiąty marca

Dziś posunąłem się bardzo z hamulcem. Zgłębiałem zagadnienie średnicy podziałowej w zazębieniach. Niby wiem o tym, że są specjalne wzory, generatory i tablice do projektowania przekładni, ale potrzebowałem mechanizmu bardzo nietypowego i wszystkie obliczenia zrobiłem sam. Na załączonym obrazku widać, że koła zębate są rozłożone na różnych płaszczyznach. Musiałem wymyślić taki rodzaj zazębienia, który sprawi, że wszystkie łańcuszki na małych kołach łańcuchowych będą się poruszały synchronicznie. Wydaje mi się, że dałem radę.
 

sobota, 28 marca 2015

dwudziesty ósmy marca

Tak się dziś zająłem Hamulcem 3.0, że zapomniałem o Wszystkim. Koncepcja jest przemyślana na wszystkie strony. Gorzej z modelowaniem. Program do konstruowania wieszał mi się dziś wielokrotnie. Po dwukrotnym pruciu zacząłem nerwowo zapisywać efekty pracy po każdej operacji, przez co robota posuwała się wolniej niż powinna. Muszę poszukać w opcjach autozapisu. Cały dzień nie ruszałem się z domu, ale przez uchylone kuchenne okno słyszałem sroczą aktywność.
Nic. Pora spać

piątek, 27 marca 2015

dwudziesty siódmy marca

Pierwsza wiosenna ulewa. Pierwsza wiosenna burza. Pierwsze koty za płoty. 
W pracy coraz lepiej. Przyszedł dziś do mnie Właściciel i mówił o tym, że coś trzeba zrobić, w domyśle: natychmiast. Wysłuchałem i powiedziałem: po kolei, teraz robię co innego. Przyznał mi rację i powiedział, że podoba mu się takie podejście do pracy. Rano mierzyłem w Ząbkach dom który jest ruiną, a już za trzy miesiące ma być pałacem. Będę do tego domu projektował świetlik - piramidę z aluminium i szkła. Pochwalę się swoją niewiarygodną kompetencją. Rad-em. Byłem dziś u Haneczki. Jest przytomna. Pogodziła się już z pampersami i, co dziwne, zeznaje o lęku jaki czuje przed powrotem do domu. Widocznie tak już przyzwyczaiła się do szpitalnej codzienności, że boi się odmiany.
Nic. Zaraz biorę się za zmywanie, bo w moim starokawalerskim gospodarstwie, podobnie jak w męskim akademiku, naczynia zmywa się przed posiłkiem. Później przygotuję sobie jakieś jedzenie i zacznę zbierać się do spania. Nic już dziś nie narysuję. Jestem krańcowo wyczerpany i niewyspany. Z hamulcem zacznę walczyć w środku nocy, jak się samoczynnie obudzę.

czwartek, 26 marca 2015

dwudziesty szósty marca

Pamiętacie zeszłoroczną opowieść o Srokach? Jestem przekonany o tym, że teraz również kroi się coś podobnego. Wracając dziś z roboty dostrzegłem dwoje tych sympatycznych ptaszysk kręcących się koło domu w którym mieszkam. Przystanąłem na chwilę i zobaczyłem: normalnie budują gniazdo. Co prawda w innym miejscu, bo po północnej stronie domu i nie na drzewie tylko pod najgórniejszym oknem klatki schodowej, ale bez wątpienia budują. Wszedłszy do domu natychmiast pomknąłem do małego, północnego, pokoju by otwarłszy okno udokumentować moje spostrzeżenia. Niestety, na gorącym uczynku nie udało się Srok złapać. Nie miałem zresztą zbyt wiele czasu i przed zapadnięciem zmroku fotografii nie udało mi się zrobić. Obiecuję jednak poważne zajęcie się tym tematem na przyszłość.
Forsycje dziś zaczęły. Prawdopodobnie pomógł im w tym lekki, wiosenny deszczyk. Teraz tylko jeden słoneczny dzień i będę mógł pokazać zajebiścieżółty żywopłot.
Znajoma z fejsbuka wywiesiła świeże zdjęcia krokusów na Jasnych Błoniach. Ach, jakże chciałbym zobaczyć to z bliska. Może za rok?

środa, 25 marca 2015

dwudziesty piąty marca

Już chyba przestanę liczyć kolejne Projekty przenoszone do folderu "PROJEKTY W TOKU". Dziś podpisaliśmy umowę na następną moją realizację. Taką już poważniejszą: sto tysięcy złotych. 
Albo weźmy wiek. Zastanawiam się czy przez analogię ze znaną z prognoz pogody temperaturą odczuwalną, nie powinniśmy zacząć myśleć o wieku odczuwalnym. W biurze w którym pracuję, średnia wieku to jakieś czterdzieści sześć lat. Jest więc Pan Marek i ja - sześdziesięciolatkowie, Pan Tomek, syn Właściciela trzydziestoparolatek i Panna Kasia martwiąca się o to, że już przeszła Rubikon trzydziestki. To dziwne, ale mentalnie czuję się bliższy młodzieży niż Panu Markowi, który, za prawdę starym dziadem już jest. Inna sprawa, co o tym myśli Marek. Mój wiek odczuwalny, odczuwany przeze mnie jest tak gdzieś w okolicach "45".
Przyroda zwleka, choć temperatury już dwucyfrowe. Wracając dziś od Haneczki, gdzie pojechałem zaraz po robocie, porozglądałem się na Spacerniaku.
Bazie na Wierzbie:

 Pąki na Bzie:
I na Magnolii:

 

wtorek, 24 marca 2015

dwudziesty czwarty marca

Albo weźmy wtorek, Drugi, albo Trzeci dzień tygodnia, zależnie od przekonań. Wtorkowy poranek bywa ciężki, bo to jeszcze prawie cały tydzień do łykendu. A zaś wtorkowe popołudnie to już przecież prawie środa, a w środę, jak powszechnie wiadomo, już czuć zapach łykendu. Powyższe rozważania dotyczą oczywiście ludzi trudniących się pracą najemną.
Zmieniła się cyrkulacja powietrza. Leci coś takiego łagodnego i ciepłego, że aż obułem dziś tenisówki. 
A Forsycja dalej zwleka.

poniedziałek, 23 marca 2015

dwudziesty trzeci marca

Zaćmienia Słońca jeszcze nie opracowałem. Mało casu, krucabomba. Zaprezentuję więc wczorajsze fotografie z Fortu. Niesamowicie wygląda dziewiętnastowieczna bryła na tle już nie takich najnowszych warszawskich wieżowców:
Albo tu:
A w środku - cuda :
I jeszcze jeden cud:
W robocie coraz ciekawiej. Jutro pewnie będzie podpisana Umowa na piąty mój Projekt. 
Z Haneczką chyba też coraz lepiej. Lekarze dają nadzieję na powrót do domu na Święta. Kilka dni temu wyglądała tak:


 

niedziela, 22 marca 2015

dwudziesty drugi marca

Zupełnie przypadkowo dowiedziałem się dziś o tym, że jest w Warszawie Fort Traugutta.
Odbywał się tam wernisaż wystawy koleżanki ze studiów mojej Przyjaciółki Malarki. Byłem, a jakże, oglądałem i zmarzłem, bo Fort, jak to zabytek, nieogrzewany. O Forcie więcej jutro, bo już muszę spać. Jutro pobudka o piątej. Przed ósmą muszę być u jednego Klienta i sprawdzić jeden z wymiarów piątkowego obmiaru, którego nie jestem pawian.
Jeszcze jedno. Dziś w Trójce był koncert Piotra Bukartyka. Artysta powiedział jedną zastanawiającą opinię: Do czego to podobne aby w polskim katolickim kraju jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów krajobrazu była złota dupa wymierzona prosto w niebo. Chodzi oczywiście o logo jadłodajni w której podobno wszystko smakuje tak samo around the world.  

sobota, 21 marca 2015

pierwszy dzień wiosny

Uczciłem wręczając Ukochanej bukiet tulipanów.
Albo weźmy Koszmar w Milanówku. Ponieważ dziś uzyskałem Autoryzację mogę tę historię opowiedzieć detalicznie. W grudniu, w połowie grudnia, w pierwszej połowie, rozmawiając z Siostrą, jedyną znaną mi zamężną kobietą, która używa prawidłowej formy odmężowego nazwiska, tej  kończącej się na -ina, dowiedziałem się o tym, że jedna z Pracowni Konserwacji Zabytków poszukuje ludzi potrafiących haftować krzyżykowo, bo wygrała przetarg na wymianę poddupników w fotelach z rogalińskiego zamku. Skojarzyłem, że Przyjaciółka Malarka haftować umie i nawet ma na to papiery, bo ukończyła średnią szkołę w kierunku tkanin właśnie. Po kilku telefonach Przyjaciółka tę robotę przyjęła. I wtedy właśnie zaczął się Koszmar. Praca była tak czasochłonna, że przez prawie całą zimę w Milanówku nie działo się nic innego tylko krzyżyki i krzyżyki. A haftował kto żyw. Okazało się, że ja też potrafię i, a jakże , haftowałem. Żeby pomóc. W rezultacie wszystkie terminy legły w gruzach i dopiero kilka dni temu robota została ukończona. A po jej ukończeniu Przyjaciółka mówiła o tym, że czuje się jakby wyszła z więzienia.
Forsycje zwlekają, Pąki na Magnoliach zadziwiająco duże, a na Bzach wyglądają tak, jakby za moment miały pokazać świeżą zieleń.
A z tydzień przestawiamy zegary i będziemy wstawać godzinę wcześniej. Za to dzień będzie się kończył gdzieś koło siódmej i będzie coraz dłuższy.

piątek, 20 marca 2015

dwudziesty marca

No to mamy Wiosnę. Zaćmienie Słońca obserwowałem przez Maskę Spawacza i byłem zachwycony. Robiłem fotografie, ale muszę nad nimi trochę popracować, bo na surowo efektu uśmiechniętego rogalika na zdjęciach nie widać. Czwarty Projekt lada dzień przeniosę do folderu PROJEKTY W TOKU. W poniedziałek mam podpisać Umowę z Inwestorem. Jest dobrze. Forsycje trochę się ociągają. Myślę, że to przez poranne przymrozki. Dziś rano znowu Skrobanko. 
Wiosna, 

Wiosna

Wiosna

czwartek, 19 marca 2015

dziewiętnasty marca

Coraz częściej myślę o tym, że z Czasem dzieją się dziwne rzeczy.  No bo popatrzcie sami: piątek, piątek, piątek... i znowu Boże Narodzenie. Za chwilę Łykend z Równonocą umajony dodatkowo Zaćmieniem Słońca, zaraz potem Łykend z Przestawianiem Zegarów, Wielkanoc, Pierwszy Maja, Wakacje i już Końca Roku tylko patrzeć. 
Forsycje jeszcze nie zażółciły, Krokusy na Jasnych Błoniach - nie wiem czy już fioletowieją. Na pewno zaś Sroki znów się kręcą wokół Świerku pod Balkonem. Co będzie, nie wiem, ale wiem, że będzie dobrze.

środa, 18 marca 2015

osiemnasty marca

Dziś wiosennie. Dobrze, że już w najbliższy łykend przestawiamy się na Czas Letni, bo od kilku dni budzę się nieodmiennie o czwartej. Od niedzieli to będzie już piąta, czyli bardziej przyzwoita godzina do wstawania. Dziś byłem na Budowie i mierzyłem. Wraz z synem Właściciela. Tego rodzaju czynności nazywam Obmiarami, ale reszta pracowników mówi Pomiary. W twarzy konstatacji, że oni także włanczają różne rzeczy zamiast włączać, nie powinienem się właściwie dziwić, ale niesmak pozostaje. Pani która prowadzi Biuro, zatrudniona tuż po mnie jest zastanawiająco podobna do Bratowej zamieszkującej lewą górną część mapy.

wtorek, 17 marca 2015

siedemnasty marca

Dzień św. Patryka. Dzień w którym koniecznie trzeba napić się piwa. Dzień w którym skończył się Koszmar w Milanówku.
Trzeci Projekt przeniosłem dziś z folderu OFERTY do folderu PROJEKTY W TOKU. Znaczy, w pracy Dobrze z nadzieją na Coraz Lepiej. 
Popatrzyłem na zeszłoroczne zapiski i myślę o tym, że w 2014 było jednak Prędzej (z tą Przyrodą).
Albo weźmy zaćmienie Słońca. W najbliższy piątek, rano, znowu pomiędzy Słońcem i Ziemią będzie Księżyc tak, że w siedemdziesięciu paru procentach je zasłoni. Zrobi się prawie ciemno. A zaraz potem  Wiosenna Równonoc. Nie da się ukryć, że dzieje się.

szesnasty marca

Może to lecenie nie nabrało jeszcze rozpędu, ale leci. Jak wieszczyła A, fioletowy też jest:
Oprócz tego dają się zaobserwować wyjątkowo duże pąki na krzakach Bzu, który podobno ma na nazwisko Lilak.
Zauważyłem też, że i Forsycji bardzo się latoś śpieszy:
Otworzywszy obrazek widzimy na górze, mniej więcej w połowie szerokości, już rozwinięty, żółty Kwiatek.
W pracy wdrażam się w wesołe procedury. Nazwa miejscowości implikuje ciekawe skojarzenia: jeden z Projektów który realizuję ma tytuł: WESOŁA STACJA KONTROLI POJAZDÓW. To prawie tak, jak w tym dowcipie, który do nazw ulic każe dodawać dupę. Mnie najbardziej podoba się Żelazna.
Oprócz tego trzymam dietę tę najlepszą, MŻ i gimnastykuję się porannie z nadzieją na chociaż zniwelowanie tego czegoś, co zrobiło mi się z przodu i ne daje nawet schylić się po cichu. A zaraz po świętach zacznę jeździć do roboty Rowerem. A jak chodzi o Rower, to hamulec jest już na poziomie 3.0. Znaczy to, że kolejny raz zmieniłem koncepcję pamiętając o przeczytanej gdzieś mądrości ludowej: "jeśli rozwiązanie problemu zajmuje więcej niż kartkę papieru, to znaczy, że nie tędy droga". W końcu hamulec, a jeszcze rowerowy, jest urządzeniem prostym, więc nie może się składać z miliona części. Ma też być niezawodny, więc nie może być skomplikowany. DLACZEGO ?.
Jeszcze chwila o Pestce. Leży na zdrowej glebie i czeka na Wodę i Ciepło. Myślę, że niedługo zacznie kiełkować.
A bociany widziano już jedenastego lutego.