piątek, 31 grudnia 2021

trzydziesty pierwszy grudnia

 Albo weźmy ogrzewanie zimą albo klimatyzację latem. Dziś, tuż po obudzeniu się, gdy byłem niewątpliwie w "stanie alfa" zaczęło mi się roić takie coś: czy nie wyszłoby taniej zimą pompować gorące powietrze znad równika do każdego domostwa znajdującego się na północ od niego? i oczywiście pompować zimne powietrze znad bieguna latem. Choć sam nie podejmę się, na pewno można to porachować. Takiego rodzaju myśli przychodzą mi do głowy ciągle. Mam hopla na punkcie niekonwencjonalnych rozwiązań energetycznych. Gdzieś przeczytałem o tym, że uniwersalną walutą ogólnoświatową powinna być energia. Podpisuję się pod tą tezą wszystkimi kończynami. Wtedy na pewno bardziej niż dziś byśmy tę energię szanowali.

 Dziś kończy się 2021 rok. Ogólnie był słaby, jednak dla mnie nienajgorszy. Niech się skończy szybko i po cichu. Przełom spędzę w najlepszym możliwym towarzystwie śpiąc słodko we własnym łóżeczku. Może barbarzyńska hołota nie zbudzi mnie noworocznymi hałasami? A jeśli nawet zbudzi, to przeczekam i znowu zasnę śniąc o przyszłorocznym Sylwestrze w normalnej Polsce. Czego wszystkim Rodakom serdecznie życzę.

środa, 29 grudnia 2021

dwudziesty dziewiąty grudnia

 Razem chyba wyszedłem na plus. Początek roku był bezbarwny i stłamszony Covidem. Prawie nie wychodziłem z miejsca czasowego pobytu i nasłuchiwałem wieści o szczepieniu. Stara jakby ścichła, zresztą nie mieliśmy wielu kontaktów osobistych. Przeważnie siedziałem w piwnicy i rysowałem jakieś niesłychaństwa. Szczepienie w marcu bez stresu i dziwnych objawów. Dopiero w maju, gdy pojechałem na działkę w Dobczycach, odżyłem. Ponad miesiąc żyłem tak jak lubię. Niczym niezakłócona wolność dobrze robiła na moje zdrowie. Uporządkowałem działkę i snułem plany jak przystosować Domek do całorocznego mieszkania. Założyłem nową winnicę, wyciąłem mnóstwo cień czyniących gałęzi i konarów rosnących od południa drzew, kosiłem (kosiarką) cały areał. To wszystko na luzie, bez pośpiechu. Mówiłem sobie, że pracuję co najwyżej na pół etatu, a jak mi się nie chciało to nic nie robiłem. Czytałem o historii miasteczka i co południe nasłuchiwałem Hejnału. Pod koniec czerwca skończyło się rumakowanie. Pojechałem na Reguły i poddałem się szczepieniu drugą dawką. Poddałem się też żądaniu Starej i wykonałem Malowanie Bramy. Myślałem zrobić to w tydzień, jednak z braku sił i nadmiaru niekorzystnych warunków atmospherycznych, przeciągnąłem robotę do miesiąca. W międzyczasie dowiedziałem się od Córki o konieczności sprzedania działki. Dlatego lipcowy wyjazd nie był już taki miły. Wolność wprawdzie taka sama, ale podszyta niepokojem: jak długo jeszcze? A co ja robię gdy działka w końcu sprzedana? Oczywiście ruszam w Podróż. Cztery dni jak sen albo marzenie. Byłoby ich więcej, ale mało kasy (crucabomba). Po powrocie na Reguły stwierdziłem, że w Starą wstąpił jakiś zły duch. Codziennie awanturka albo i awantura. Teraz myślę, że dowiedziawszy się o sprzedaży działki nabrała pewności, że już przez cały czas będzie mogła mnie musztrować i czołgać. Zresztą wprost powiedziała:" jesteś w sytuacji przymusowej bo nie masz gdzie mieszkać". Decyzję podjąłem w mgnieniu oka i zacząłem się obliczać. Z obliczeń wyszło mi bardzo skromne życie i możliwość wynajęcia mieszkania. No to wynająłem. Minęły już ponad dwa miesiące. Odzyskałem Spokój.Rozglądam się z nadzieją na udane życie do końca życia. Jest Dobrze.

piątek, 24 grudnia 2021

dwudziesty czwarty grudnia

Nie wiem czy wszystkie europejskie ludy świętują w ten czas, ale na pewno robią to Słowianie. Okazją do świętowania jest osiągnięcie przez Planetę tego punktu swej drogi w którym noc jest najdłuższa. Wszyscy niby o tym wiedzą, a jednak tysiąc lat trwające zniewolenie Narodu przekształciło Szczodre Gody w urodziny człowieka o którym nic nie można powiedzieć z całą pewnością. 

Z całą jednak pewnością winszuję całej Szanownej Frekwencji

Wesołych Szczodrych Godów. 

poniedziałek, 20 grudnia 2021

dwudziesty grudnia

 Zaraz wiosna! Oczywiście po drodze jeszcze zima, ale to szczegół. Mówią, że będzie mroźna i śnieżna. Śnieg specjalnie mi nie przeszkadza. Mróz? - no cóż, w twarzy ogłoszonych podwyżek cen prądu którego używam do ogrzewania łatwo nie będzie. W moim arkuszu kalkulacyjnym mam jeszcze niewielką rezerwę ukrytą w dwóch kolumnach: "odłożyć" i "nieprzewidziane". Jestem przekonany, że wystarczy. Jak nie to będę mniej jadł i w dalszej kolejności mniej palił. Damy radę. Już się cieszę na odkrywanie wiosenności tak jak w Koszalinie. Już znalazłem kilka krzaków Forsycji i rozglądam się za bzami i głogami.

Od czasu gdy zamieszkałem w Krakowie mam kłopot z orientacją geograficzną. Choćbym nie wiem ile razy czytał mapę, za każdym razem wychodząc z domu powtarzam sobie: tam jest północ i nawet wtedy jakoś nie bardzo wiem w którą stronę iść. Pewnie to dlatego, że okno mojego mieszkania skierowane jest dokładnie na północ, a w takim miejscu jeszcze nie mieszkałem. Może też dlatego, że śpię wzdłuż osi północ-południe i to głowa jest najpołudniowszym punktem. I to nie do końca jest żart.

Zbieram się do Moczydła jak sójka za morze. Właściciel mieszkania w którym mieszkam proponował mi wspólną wyprawę jak tylko wróci z Irlandii. Wyjechał już miesiąc temu i nie wiadomo kiedy wróci. Czyżby Radom był w Irlandii? Pożyczę więc któregoś dnia auto od Córki i pojadę sam. Myślę, że zaraz po świętach.

 Fajnie będzie świętować tak jak lubię. W najlepszym możliwym towarzystwie.

niedziela, 19 grudnia 2021

dziewiętnasty grudnia

 Chwila wspomnień

Pierwszy komputer zobaczyłem i dotknąłem pod koniec siedemdziesiątych lat dwudziestego wieku. Nie nazywał się wtedy komputerem tylko maszyną liczącą. ODRA z czterocyfrowym numerkiem stała na amortyzowanej podłodze klimatyzowanej pracowni w Politechnice Warszawskiej. Tam własnoręcznie podziurkowałem karty do programowania i zapuściłem swój pierwszy program. To było coś związanego z wybraniem iluś tam liczb pierwszych w kolejności rosnącej. Chyba przy czwartym uruchomieniu maszyna nie wypluła żadnej karty i temat zaliczyłem. Ten komputer nie miał klawiatury ani monitora. Programowanie odbywało się z pomocą dziurkarki kart przypominającej maszynę do pisania. Zamiast ekranu była drukarka igłowa i to właśnie na wydruku można było zobaczyć efekt wykonanego programu.

Drugi komputer zobaczyłem i dotknąłem na przełomie 1985/86. Tylko, że to nie był komputer. ZX SPECTRUM to była taka nowoczesna zabawka. Przez kilka miesięcy byłem szefem serwisu w firmie składającej te cudeńka. Przez ten czas złapałem bakcyl i zacząłem tworzyć różne rzeczy. Komputer miał klawiaturę i monitor. Najwięcej eksperymentowałem z funkcją BEEP. Przygotowałem kilka kolęd. To zadziwiające jak skomplikowane dźwięki można było uzyskać z jednokanałowego generatora. Z ciekawostek dodam, że jednym z klientów serwisu było biuro w którym projektowano warszawskie metro. Mieli dwa komputery i chwalili się, że u nich pracują w tandemie.

Później miałem dziesięć lat przerwy. Trzeci komputer zobaczyłem i dotknąłem w 1995 roku. Naprzód pracujący pod windowsem 3.11 i niedługo potem windowsem 95. O Internecie wtedy już słyszałem, ale prawdziwy dostęp do niego miałem dopiero w dwudziestym pierwszym wieku. Czy pamiętacie jak nazywało się urządzenie do łączenia przez telefon, albo świergot który to urządzenie wydawało? Wbrew pozorom bez Internetu można było sporo zwojować. Byłem wtedy konstruktorem, a też projektantem i handlowcem w firmie dostarczającej dla budownictwa konstrukcji aluminiowo szklanych. W pracy używałem arkusza kalkulacyjnego. Zrobiłem kilka takich arkuszy w których wystarczyło wprowadzić kilka danych i już po chwili dostawałem na monitorze kompletny wydruk produkcyjny z rysunkiem, a też kalkulację z której było wiadomo za ile taki produkt należało sprzedać. W międzyczasie nauczyłem się programu rysunkowego COREL DRAW i w nim robiłem pierwsze próby wizualizacji. A potem Internet rozpanoszył się tak, że skończyły się odizolowane od siebie komputery. Ale to już zupełnie inna historia.

piątek, 17 grudnia 2021

siedemnasty grudnia

 Przyjąłem dziś trzecią dawkę szczepionki. Zastanawiam się nad tym czy już zawsze, co pół roku, będę zaszczepiany. Może wirus będzie mutował w nieskończoność i kilka razy w roku będzie nam pokazywał nowe oblicze. A może, tak jak panujący sto lat temu wirus Hiszpanki, po jakimś czasie złagodnieje i zostanie z Ludzkością już na zawsze pod postacią grypy nowego rodzaju. Swoją drogą ten naskórek pokrywający Planetę i mnożący się jak nie przymierzając króliki, jest niezwykle delikatny. Zastanawiam się co by było, gdyby ta zaraza zaatakowała sto lat temu. Albo tysiąc. 

Wkurwiają mnie antyszczepionkowcy. Podejrzewam, że są głupi i niewykształceni. Pociesza mnie myśl o tym, że sami się wyeliminują ze sztafety genów. Tymczasem mądrzeją dopiero na łożu śmierci i wielkim głosem krzyczą o swojej głupocie. Marna to pociecha, bo zabierają chorym na niekowidowe choroby możliwość leczenia i niejako "przy okazji" ciągną bogu ducha winnych Bliźnich ze sobą na tamten świat. Miałem osobiście do czynienia z takim jednym. Przed punktem szczepień usytuowanym w aptece, w galerii handlowej, lżył grubymi słowami dwoje ludzi wypełniających ankietę przed szczepieniem. Najłagodniejsze co powiedział, to :"powinno się was aresztować". Przechodzącym mimo ludziom jakoś to nie przeszkadzało, odwracali wzrok. Zbliżyłem się i kilka minut obserwowałem i przysłuchiwałem się awanturze starając się nawiązać z człowiekiem kontakt wzrokowy. Gdy to nastąpiło i zamilkł na chwilę spytałem: czy jest pan foliarzem? To pytanie musiało przestawić w jego rozumie jakąś wajchę, bo natychmiast powiedział, że tak i porzucił swoje ofiary zająwszy się mną. Powiedziałem tylko, że to pożałowania godne i skierowałem się do wyjścia. Wyszedł za mną na pole dość łagodnie mi urągając. Wtedy spytałem gdzie jego foliowa czapeczka. Zamilkł ponownie. Wykorzystałem chwilę ciszy i spytałem czy na pewno Ziemia jest płaska? Pytanie było trochę nie na temat, ale poskutkowało przytłaczającym milczeniem. Poszedłem w swoją stronę. On został zamyślony. Gdy podzieliłem się tą historią ze znajomymi dowiedziałem się, że miałem szczęście. Jednak mnie nie obił.

niedziela, 12 grudnia 2021

dwunasty grudnia

 Wczoraj przeczytałem w GW o przysłowiach. Ten temat kręci mnie od dawna. Przygotowując się do PTNZ2 przekopywałem się przez przysłowia narodów które miałem wizytować i muszę się przyznać, że te mądrości narodów są jakoś do siebie podobne.

czwartek, 2 grudnia 2021

drugi listopada

 Mam dziś niesamowitego lenia. Tuż po samoczynnym obudzeniu się myślałem wybrać się do miasta. Po kawie odechciało mi się. Nic. Zajmę się czymkolwiek.