wtorek, 30 września 2014

trzydziesty września

Tak sobie siedzę i myślę o tym, co zmieniło się przez rok?
Podczas ostatniej wizyty z Haneczką u Pani Psychiatry spytałem: czy można u siebie zauważyć zmiany wynikające z naturalnego zużycia tej części Człowieka która odpowiada za myślenie?
Pani Odpowiedziała: nie, to zazwyczaj jest tak, że o zmianach dowiadujemy się od innych.
Mimo to prowadzę permanentną samoobserwację. Myślę: to niemożliwe żebym znając siebie jak nikt inny, nie poczuł jak się zmieniam, jak zmienia się moje myślenie.
No więc w odpowiedzi na wstępne pytanie mogę powiedzieć: zmian nie zauważyłem.

poniedziałek, 29 września 2014

dwudziesty dziewiąty września

Nie mam nic przeciwko skype. Pamiętam o tym, że "dawno, dawno temu, mniej więcej w zeszły piątek", a tak na prawdę osiem lat temu, zrobiłem sobie tam konto i próbowałem rozmawiać z ludźmi. Właściwie to z jednym ludziem. Skutek był mierny, wymierny i słaby. Łączność wciąż się rwała. Zarzuciłem więc tę technologię i od tamtej pory nie używam. Aż tu nagle, przy okazji XV Wakacji P~N~P poznałem potężne narzędzie do internetowych telekonferencji. Nazywa się to VSee i DZIAŁA. Wszystko widać, wszystko słychać, no po prostu można rozmawiać. Jestem zachwycony, bo myślę o tym, że będę mógł za pomocą VSee telekonferować z kim tylko zechcę.

piątek, 26 września 2014

wtorek, 16 września 2014

szesnasty września

Ponieważ jestem zajęty zupełnie Czym Innym, uznałem że teraz podam rozplątanie ostatniej Zagadki. Nie znaczy to bynajmniej, że o Podróży już tu nie będzie. Będzie. Tylko inaczej.
Po spożyciu śniadania w Żywcu, Podróż udała się przez Bielsko Białą, i Tychy do Krakowa i tam wreszcie mogła się Wyspać.
 

środa, 10 września 2014

dziesiąty września

W poniedziałek, osiemnastego sierpnia, Towarzyszka Kursantka znikła na całe przedpołudnie i poważną część popołudnia. No to ja do Biura. Zacząłem od wymyślenia piątej Zagadki i w tym celu przeczytałem dużą część Internetu dotyczącą Monteripido. Zastanawiające jest jak włoskie szkolnictwo radzi sobie z Historią Włoch. Ilość wiedzy którą, myślę, powinien przyswoić włoski uczeń jest, w porównaniu z polskim dzieckiem, ogromna. Przecież takich miejsc jak  Perugia, gdzie historia ciągnie się nieprzerwanie od kilku tysięcy lat, jest w Italii tysiące. Prawdopodobnie jeszcze gorzej mają dzieci w Chinach. Prace biurową przerwałem na godzinkę, bo w sklepie w którym robiliśmy zakupy w niedzielę, zabrakło czosnku i musiałem ten brak uzupełnić. Krótka wycieczka do miasta zakończyła się sukcesem, chociaż większość sklepów spożywczych była zamknięta z powodu pory dnia. Oni tam sobie zamykają interes i idą do domu na obiad. Oprócz tego na wielu sklepach dało się zauważyć napis: chiuso per ferie. Po powrocie - do kuchni. Przyjąłem na siebie kucharzenie, bo Towarzyszka Kursantka bardzo poważnie potraktowała naukę pisania ikon i do zakończenia zajęć była Nieczynna.
Zajęcia odbywały się początkowo w specjalnej Klasie
gdzie było też Pianino (po prawej przy drzwiach) na którym wykonałem krótki pasażyk i stwierdziłem, że z czymś tak rozstrojonym jeszcze nie miałem do czynienia. Jednak Ciemność zmuszająca Kursantki do pisania przy sztucznym świetle, po krótkim czasie wygoniła towarzystwo do pobliskiego Krużganka.

poniedziałek, 8 września 2014

rozplątanie Zagadki Z Innej Beczki

Dawno, dawno temu, ale prawda. W roku w którym odbyły się Igrzyska Olimpijskie w Monachium, nieopierzony wówczas Obieżyświat pojechał na wakacje do Kolegi Ze Szkoły do Kolniszek. Zajmował się tam pielęgnacją Lasów Państwowych i ciął Służbową Maczetą wszystko co nie było Sosną lub Dębem. 
Metropolią dla Kolniszek była Gołdap. Nazwa, będąca Rozwiązaniem, powstała przez złożenie dwóch słów ze słownika języka staropruskiego: WIKI podaje, że Galdo, to po staroprusku dolina i Ape to rzeka. Jest więc Gołdap doliną w której płynie rzeka. Później jakoś w dziewięćdziesiątym roku znany i lubiany Obieżyświat był tam po raz drugi, tym razem z Córką. 
A dziś Gołdap stała się znów ważna, bo Dyplomowana Towarzyszka wyjechała tam do wód. W związku z powyższym mam trzy tygodnie Wolnego i zastanawiam się czyby nie spędzić najbliższego łykendu w Szczecinie?

ósmy września

Zagadka z innej beczki.
Jest na Dalekiej Północy miasto o nazwie takiej samej jak jezioro nad którym leży. W poprzek tego jeziora, pół wieku temu rozciągnięty był łańcuch wyznaczający granicę. Nie wiem czy łańcuch wisi do dziś. Jednak granica wciąż przebiega przez jezioro, chociaż za granicą jest inne Państwo niż wówczas.
Jak nazywa się to Miasto?

podpowiedź dla Wymiękających:
Nazwa tego miasta pochodzi od obiektów geograficznych w martwym języku używanym niegdyś na poważnym fragmencie dzisiejszego terytorium naszego Kraju.

sobota, 6 września 2014

szósty września

W niedzielę, siedemnastego sierpnia, zajęcia z ikonopisania odbyły się jakby nigdy nic. Czas który Towarzyszka Kursantka spędziła w szkole, ja wykorzystałem na zapoznanie się z naturalnym środowiskiem w którym będę żył przez rozpoczynający się tydzień. Pierwsze zdziwienie było astronomiczne.

Widoczny w centrum Księżyc jest inaczej niż u nas zorientowany względem pionu wyznaczonego przez słup energetyczny. Zaraz potem zastanowiłem się nad wysokością nad horyzontem różnych ciał niebieskim i stwierdziłem efekt krótkiego cienia.
Drugie zdziwienie było związane z dostępnością Internetu, bowiem połączenie przez wifi było możliwe tylko w bliskim otoczeniu Recepcji. W sąsiadującej z Recepcją sala TV urządziłem więc swoją bazę zwaną dalej Biurem i tam spędzałem przedpołudnia.
Po niedzielnych Lekcjach postanowiliśmy wybrać się na wstępne zwiedzanie Perugii połączone z niedzielną mszą w Cattedrale di San Lorenzo i jakimiś spożywczymi zakupami. Do miasta poszliśmy drogą bardzo okrężną zadziwiając się wielokrotnie. 
Jak wyglądają domostwa Peruzyjczyków?
Jak żyć w mieście w którym grunt nie trzyma poziomu?
Jak na pozbawionym poziomu gruncie rosną ogromne krzaki oleandrowe?
Jak dawno i jakimi drzewami wysadzona była aleja nad leżącą po prawej stronie przepaścią?
Dlaczego wszystkie okna są wyposażone w okiennice?
Dlaczego niektóre ulice do złudzenia przypominają schody?
Dlaczego Oratorio di S. Bernardino przylepione do Accademia di Belle Arti jest otwarte i puściuteńkie?
Dlaczego dziwne obuwie skośnej turystki jest różowe?

Dlaczego jest tak dużo wielopoziomowych skrzyżowań?

 Dlaczego machanie ręką w dół


znacząco różni się od machania ręką pod górę?

  Dlaczego tu jest tak stromo?
Dlaczego zdobyty po długiej wspinaczce Piazza IV Novembre też nie jest poziomy?
Dlaczego na zewnętrznej ścianie Cattedrale di San Lorenzo jest ambona?
Jak się nazywa instrument na którym gra brodaty młodzieniec?
Jak smakuje pizza we włoskiej Perugii?
Dlaczego po jednym dniu spacerowania po Perugii mięśnie dolnych kończyn odmawiają posłuszeństwa i wciąż wołają by choć na chwilę usiąść?


piątek, 5 września 2014

piąty września

Wydaje mi się, że Szanowna Frekwencja może poczuć się zaniedbana przez to, że od powrotu z Podróży właściwie o niczym innym nie piszę. Otóż NIE. Od powrotu mam tyle zajęć i tak dokładnie wypełniony czas, że pisać nie mam kiedy. Dziś więc tylko chwila zadumy nad ułomnością zmysłu wzroku Obieżyświata. Na początek materiał dowodowy:
zdjęcie fragmentu nieba z Italii
Zdjęcie fragmentu nieba z Warszawy
Starałem się powtórzyć warunki ekspozycji i mogę powiedzieć, że oprócz oczywistych różnic dotyczących wysokości Słońca nad horyzontem i naturalnej różnicy przejrzystości Atmosphery między Umbrią i Mazowszem, chyba mi się to udało. Wynik experymentu obserwowany na ekranie mojego komputera przeczy moim własnym twierdzeniom o jakimś szczególnym kolorze włoskiego Nieba.
 

czwartek, 4 września 2014

czwarty września

Nie wiem jak nazwać atmosferę panującą w Monteripido. Organizatorem pobytu Kursantów jest fundacja z Krakowa. Klasztor stoi na ziemi włoskiej i Włosi w nim mieszkają na stałe. Oprócz tego w tym samym czasie co Podróż, przebywała w nim grupa młodzieży z Palestyny. Chyba najbardziej właściwym określeniem tego co tam się działo będzie: krakowsko-włosko-bliskowschodni bałagan.
Po stawieniu się w recepcji zostaliśmy czule powitani przez Organizatorkę Kursu, po czym około godziny czekaliśmy na klucze do pokoju w którym mieliśmy mieszkać, bo Brat Recepcja wybrał się w tym czasie po zakupy. Wreszcie, gdy pojawił się z koszem pełnym ogórków, wydał nam jeden komplet kluczy i umożliwił zakwaterowanie. Hotelowa część Klasztoru składa się z około trzymetrowego korytarza i przylepionych doń malutkich pokoików w których "jest akurat tyle miejsca żeby się szeroko uśmiechnąć". Oprócz pokoju z łazienką, Mieszkańcy mają do dyspozycji:
refettorio
i cucina, niestety zdjęć z kuchni nie ma. Wodoczne są tylko drzwi łączące refektarz z kuchnią, po prawej stronie w miejscu w którym kończy się stół.
Dodam tu, że część hotelowa Klasztoru była zlokalizowana na piętrze, a pozostała dostępna gościom przestrzeń, niżej. Nie można napisać na parterze, bo było tam mnóstwo podpoziomów połączonych korytarzami i schodami. Wiele miejsc wyglądało tak:
albo tak:
Na kolejnym zdjęciu widać patio otoczone krużgankami. 
A tu dziedziniec z widokiem na capella
z którego można też było wyjść do miasta. Wchodzenie z miasta do Klasztoru przez tę porta wymagało dużo więcej pracy przy pokonywaniu siły grawitacji.



wtorek, 2 września 2014

drugi września

W sobotę, szesnastego sierpnia o godzinie 10:20 wylogowaliśmy się z hotelu Maritan w Padwie.
Widoczna na fotografi Pani Recepcja pozwoliła jednak zostawić auto na hotelowym parkingu jeszcze przez dwie godziny. W tym czasie Podróż ruszyła na zwiedzanie. Obejrzeliśmy od środka S'Antonio, w pobliskim straganie kupiliśmy suweniry i pomknęliśmy na Piazza Dei Frutti. Pisałem już o tym. Tu chcę tylko wspomnieć o tym, że wracając z Owocowego Placu zobaczyliśmy jeden z dziwnych padewskich tramwajów. Zdjęcia z tego zwiedzania zachowały się i natychmiast jak przepiszę je na swój komputer dodam je do tego posta.
Typowa ulica w Padwie, w centrum cyklistka. Rowerów widać w tym mieście dużo. Mają też uliczne wypożyczalnie, podobne do warszawskich.
Jak już mówiłem, padał deszcz, ale nie przeszkadzało to Obieżyświatowi pod parasolem i w sandałach, pomijając inne części garderoby, podążać Via Del Santo:
A na Via San Francesco zobaczyliśmy zabytek o którego istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Jest to grobowiec niejakiego Trojańczyka Antenora wystawiony staraniem padewskiego sędziego Lovato Lovati. Więcej danych w WIKI o Tomba di Antenore i tu.
I jeszcze trochę rowerów.
A tu sery w sukiennicach na Placu Owocowym.
I pół kilo fig, które kupiłem za 1€.

A tu Pies W Pelerynie, przecież padało:
No to jeszcze Drzewo Oliwne przed hotelem w Padwie:
 
Jak już pisałem, droga z Padwy do Perugii składała się prawie wyłącznie z tuneli. Próbowałem policzyć je po powrocie, ale straciłem cierpliwość. Przeczytałem gdzieś, że część z tych tuneli została zbudowana przez st. Rzymian którzy przepuszczali przez góry akwedukty. Szacun. Po drodze uczestniczyliśmy w kilku autostradowych korkach. Nie znam ich przyczyny, ale straciliśmy w nich około pół godziny. Po uiszczeniu ponad 25€ zostaliśmy wypuszczeni z autostrady A1 w okolicach Valdichiana. Dalsza jazda odbywała się drogą SP33 częściowo wzdłuż linii brzegowej Lago Trasimeno. Fotografie są i zostaną dowieszone w późniejszym terminie.
Okazało się jednak, że fotografie zaginęły. Proponuję więc link.

Do Klasztoru dojechaliśmy o szóstej po południu.

poniedziałek, 1 września 2014

pierwszy września

O kilkunastu godzinach spędzonych w Padwie w drodze w tamtą stronę już było. Teraz więc tylko krótkie uzupełnienie.
Tak w nocnej scenografii wygląda rozeta u św. Antoniego:
A tak torowisko padewskich tramwajów:
A tu inny fragment miasta prawdopodobnie mający coś wspólnego z kanalizacją:
I jeszcze fragment nocnej zabawy