piątek, 26 kwietnia 2024

dwudziesty szósty kwietnia

 Poniedziałek - zupa krem z czerwonych buraków i wszelkiej włoszczyzny zagęszczona ryżem.

Pięć do sześciu buraków, najlepiej tych wężokształnych, czyścimy z widocznych uszkodzeń i przebarwień, ale nie obieramy. Kroimy w jak najdrobniejszą kostkę i wrzucamy do gotującej się w dużym garnku wody. Włoszczyznę, w Krakowie warzywo, najlepiej na liściu, kroimy na małe kawałki (liście też) i dodajemy do gotujących się buraków. Gdy wszystko jest już miękkie wsypujemy garść lub dwie ryżu i gotujemy dalej. Przyprawiamy listkami laurowymi, zielem angielskim i pieprzem ziarnistym. Dodajemy dwa lub trzy ząbki czosnku i dwie lub trzy kostki bulionu warzywnego. Soli nie dodajemy. Gdy stwierdzimy, że ryż zaczyna się kleić zdejmujemy z ognia, dodajemy gęstą śmietanę i blenderem rozdrabniamy do momentu uzyskania jedwabistej konsystencji. Można jeść od razu lub zlać póki gorące do słoików i po wystudzeniu zamrozić. 

Wtorek - pomidory z makaronem + ogórki małosolne z czosnkiem.

Środa - zupa krem ciąg dalszy.

Czwartek - groch z kapustą (pycha).

Piątek - pomidory z makaronem + ogórki małosolne z czosnkiem.

Sobota - śledzie w oleju z cebulką i czosnkiem  + ziemniaki gotowane pół na pół z marchwią i utłuczone na purée.

Niedziela - warzywa na patelnię + kiszona kapusta.

czwartek, 25 kwietnia 2024

Koszalin – Reguły

   

To stało się nagle. Koszalińska przewaga zmieniła się w niedowagę – legła w gruzach z hukiem i ze wstydem gdy dowiedziałem się o tym, że nie jestem już potrzebny. Ogarnęła mnie rozpacz. Żadnych pomysłów, żadnych planów B. Przez kilka dni trwałem w obezwładniającym stuporze.

Gdy w październiku 2008 jechałem do Koszalina na uzgodnioną telefonicznie rozmowę kwalifikacyjną, byłem pełen pozytywnych emocji. Miałem wówczas pracę. Zajmowałem się w niej tym co potrafię, ale nie bardzo lubię – opracowywaniem cudzych projektów i tłumaczeniem ich na zrozumiałe dla personelu rysunki wykonawcze. Moją pasją i marzeniem było wtedy modelowanie 3D i tym właśnie miałem się zajmować w nowej pracy w Koszalinie. Z rozmowy wynikała praca moich marzeń i jednocześnie kolejna przeprowadzka. Po całych dniach i często nocach, pełen entuzjazmu, zamieniałem pomysły firmowej projektantki-plastyczki na wymodelowane na ekranie komputera, kolorowe bryły. Jeszcze mi za to płacili. Idylla nie potrwała długo, bo Właściciel firmy poczuł się urażony moim przypomnieniem o tym, że umówiliśmy się na podwyżkę po trzech miesiącach. Już wcześniej zauważyłem, że nie podoba mu się wiele moich inicjatyw podejmowanych w imię szeroko rozumianego dobra firmy. Jako przykład mogę podać taką sytuację: Szybko zorientowałem się, że zastosowanie nowych materiałów i technologii może zwiększyć konkurencyjność firmy, w której pracowałem. Rozpocząłem więc rozmowy z Dostawcami. Jednak pierwsze spotkanie z jednym z Dostawców zostało przez Właściciela oprotestowane z nieznanych mi przyczyn i moja inicjatywa upadła zanim zaczęła się rozwijać. I tak, po trzech miesiącach dowiedziałem się o tym, że zostałem zwolniony.

c.d.n.

środa, 24 kwietnia 2024

dwudziesty czwarty kwietnia

 Jakoś dziś zabrakło mi weny. Napisałem może trzy zdania Opowieści i wciąż nie jestem pewny, że to zdania dobre. Nic. Jutro też jest dzień. Dzisiejszy zdominował Chlor zwany też Ceratą. Obserwowałem dzisiejsze obrady komisji kopertowej z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony miło było patrzeć jak świadek się wije i chowa drżące dłonie. Z drugiej zaś zdumiewałem się: jak to możliwe by tego rodzaju indywiduum mogło być ministrem w rządzie wybranym jednak przez wielu Rodaków. Było też śmiesznie gdy jedna z Posłanek powiedziała o tym, że niektórzy utrzymują, że są posłem a inni Napoleonem.

wtorek, 23 kwietnia 2024

dwudziesty trzeci kwietnia

 Odnoszę wrażenie jakby cała ta pisanina była teatrem jednego widza, w którym autorem, aktorem i widzem jestem ja sam.

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Reguły - Kraków

 Reguły - Kraków 

To stało się nagle. Po kilku latach mieszkania pod dachem Starej, która przygarnęła mnie w chwili jednego z wielu upadków, gdy straciłem pracę w wieku sześćdziesięciu paru lat, awantura, właściwie nie wiadomo o co, napełniła mnie niepohamowanym pragnieniem wyniesienia się z tego miejsca, możliwie natychmiast. Gdy w nagrzanym czerwcowym słońcem koszalińskim mieszkaniu, nie widząc przed sobą innego wyjścia zadzwoniłem do Starej z rozpaczliwym pomysłem żeby prosić ją o pomoc, nie spodziewałem się, że ona sama zaproponuje powrót do domu w którym kiedyś mieszkałem, jednak przez dekady już tylko bywałem. Nie stawiała żadnych warunków. Wydawała się być jednak zadowoloną że, jak Bóg przykazał, mąż będzie mieszkał z żoną pod jednym dachem. Z początku nastroszeni szukaliśmy nici porozumienia. Rozmawialiśmy jednak tylko o tym co jest. Żadnych wspomnień i tym bardziej planów w tych rozmowach nie było. Nici, choćby jednej, nie znaleźliśmy. Czy staraliśmy się? - ja raczej nie. Pomogła mi dostać pracę, nie żądała dużo pieniędzy i początkowo zachowywała się przyzwoicie. Ja zaś wziąłem na siebie zwyczajne "męskie" obowiązki: konserwację domu i konieczne naprawy. Myślę, że ja też zachowywałem się przyzwoicie. Tak było do chwili gdy przeszedłem na emeryturę. Wewnątrz jednak byłem odrętwiały i wciąż nie na swoim miejscu. Dopiero, gdy Córka kupiła działkę pod Krakowem i zacząłem spędzać tam cały działkowy sezon, poczułem, że jestem "u siebie". Żyłem swobodnie w rytmie: rano kawa, po kawie praca na pół etatu “na roli”, podróż rowerem na Zarabie po zakupy w Biedronce, przewagi kuchenne (codziennie nowy posiłek), Posiłek Główny, sjesta przy ognisku przeciągająca się aż do chwili gdy szedłem spać. Po kilku dniach zorientowałem się, że takie życie służy mojemu zdrowiu do tego stopnia, że musiałem odstawić leki na nadciśnienie. Później, już mieszkając w Krakowie, doszedłem do przekonania, że to nie tryb życia, tylko codzienna nieobecność Starej ma taki wpływ na moje zdrowie. Niestety drugi Sezon Na Działce okazał się ostatnim, bo Córka działkę sprzedała. Gdy wróciłem na Reguły z tą wiadomością, ze Starej wyszła jej prawdziwa natura. Myślę, że nabrała przekonania, że już nie mam gdzie się schronić i zaczęła wobec mnie stosować cały repertuar zachowań przemocowych. Gdy próbowałem protestować mówiła z widoczną satysfakcją jakoś tak: nie masz gdzie mieszkać więc jesteś w mojej mocy. Podczas jednej z piętrowych awantur, w której już oboje nie wiedzieliśmy o co chodzi, powiedziałem, że takie życie jest nie do zniesienia i oświadczyłem, że wyniosę się jak tylko będę mógł i zacząłem szukać mieszkania. Obliczyłem się i wyszło mi, że moja emerytura wytrzyma. Załadowałem wynajęty samochód pod dach, powiedziałem PA i tyle mnie widziała.

dwudziesty drugi kwietnia

 Są takie książki, których czytanie staram się rozwlec w czasie. Teraz czytam równolegle dwie. Obie noblistów. Jedna z nich sprawia, że nie chcę szybko kończyć przyjemności i choć trzymam ją na wierzchu otwieram w ostateczności. Druga rozwleka się sama przez się: ponad tysiąc stron.

niedziela, 21 kwietnia 2024

Dwudziesty pierwszy kwietnia ciemna noc

 Czuję się dziwnie uniesiony. Odnalazłem chyba cel, może nie na całe życie, ale na pewno na kilka miesięcy, może lat. Chcę spisać wszystko co wiem, a też to, czego nie wiem. Początek tych zapisków umieściłem w poprzednim poście. Prawdopodobnie może być zmieniony, bo właśnie zacząłem pracę nad planem Opowieści złapawszy się na tym, że bez Planu Opowieść może być Chaotyczna i po prostu Niedobra.

Jakże wygodnie myśli się, czyta, ogląda czy po prostu żyje z Internetem za pazuchą. Przed chwilą, czytając artykuł w Polityce złapałem się na tym, że wspomagam się siecią instynktownie gdy nie znam jakiegoś słowa (przecież nie można znać wszystkich słów). Młodzieńcem będąc (hej) mogłem zapytać, albo sięgnąć po Encyklopedię lub Słownik Wyr. Obc.  

sobota, 20 kwietnia 2024

rozdroża

 

Żeby było jasne: piszę na boku w zwykłym edytorze tekstu. Tu przenoszę to, co uważam za skończone.

 

rozdroża 

 To stało się nagle. Gdy siedemdziesięcioletni emerytowany inżynier żyjący skromnie, bez niedostatków, ale i dostatków, w wynajmowanym mieszkaniu w Krakowie, zobaczyłem swoje życie w niespodziewanym dotychczas świetle. Wolny od jakichś większych trosk codziennych, od czasu osięścia “pod Wawelem”, pomimo życia w samotności czułem się coraz lepiej i coraz częściej myślałem: to wszystko ma przepaść? – bez sensu. Nie wierząc w teorie o możliwym zachowaniu integralnej świadomości po osobistym Końcu Świata, zastanawiałem się co powinienem (albo chciałbym) zrobić. I właśnie nagle zrozumiałem, że chcę swoją historię spisać czarno na białym, ustalić sam ze sobą co jest prawdą, moją prawdą, a co prawdą nie jest.

 

 

 

środa, 17 kwietnia 2024

siedemnasty kwietnia

 Albo weźmy wierzących i praktykujących. W naszym Kraju to zazwyczaj rzymscy katolicy. Może nie wszyscy, ale na pewno wiele i wielu z nich opanowało trik, który pozwala im na najgorsze niegodziwości w mowie, piśmie i uczynkach. Mogą śmiało grzeszyć, bo co jakiś czas idą sobie do spowiedzi, która czyści ich konto z najokropniejszych występków. Inaczej człowiek kierujący się w życiu etyką i zwykłą uczciwością: pewnych rzeczy zwyczajnie nie robi, bo nie przychodzą mu do głowy.

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

piętnasty kwietnia

 Dziś, kolejny raz, podszedłem do Ksiąg Jakubowych. Po jakimś kwadransie zorientowałem się, że "jakoś mnie nosi": Nie mogłem skupić uwagi na czytanym tekście. Może gdybym czytał wersję papierową byłoby inaczej, jednak od papieru odzwyczaiłem się do tego stopnia, że czytając na przykład ulotkę dołączoną do jakiegoś medykamentu, łapię się na chęci przewinięcia strony jednym zręcznym ruchem palca, albo powiększenia zbyt małej czcionki robiąc "widełki". Musiałem więc przełączyć dzieło Noblistki na cokolwiek i po mniej więcej godzinie stwierdziłem, że coś jest ze mną nie tego. Jednak przecież nie pójdę do księgarni czy biblioteki i nie sprowadzę sobie papierowej wersji do domu. Jakoś niezręcznie przyznać się samemu sobie, że przyjąłem sposób komunikowania się z rzeczywistością, który marginalizuje słowo pisane na papierze. Dużo przyjemniejsze i  ł a t w i e j s z e  jest skrolowanie krótkich tekstów i memów, a zwłaszcza filmików. Ot, znak czasów.

Zaraz minie rok jak usiłuję doprowadzić się do stanu, o którym wskaźnik BMI mówi: waga normalna. Gdy zaczynałem, w kwietniu zeszłego roku było to 29,62. Dziś po porannym ważeniu stwierdziłem 26,81. Do idealnego (poniżej 25,00) brakuje tylko niespełna dwa kilogramy. Jednak w kilogramach to aż pięć kilo. Nic, zaraz ruszam na codzienny marszobieg.

poniedziałek, 5 lutego 2024

piąty lutego

 Tak sobie rozmyślam: czy możliwe jest, że Minister Bodnar uczył się innego prawa niż pani Pierwsza Prezes? Ta wątpliwość dotyczy również zbuntowanych prokuratorów, prezydenta, pana Zbyszka, jego ekscelencji Prezesa, panny Krysi, pani Julii i wielu prawiesędziów z KRS.

niedziela, 4 lutego 2024

czwarty lutego

 Nie można wszystkiego zwalać na pogodę. A jednak gdy jest tak jak dziś, z ciężkimi chmurami zasnuwającymi cały nieboskłon i wiatrem prawie huraganowym, dosłownie omdlewam. Chce mi się Leżeć i Patrzeć w Powałę. Nic mnie nie cieszy, a z braku ruchu przybywa na wadze.

sobota, 3 lutego 2024

trzeci lutego

 Albo weźmy sejmowe komisje śledcze.Obserwacja ich to dla mnie doskonały sposób na spędzanie czasu. Najciekawsze jednak przed nami. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić przesłuchania Małego. Jakże to: zbawca ma odpowiadać na pytania, a jeszcze pod przysięgą mówić prawdę? Nie widzę tego. Czekają nas znowu Ciekawe Czasy, zwłaszcza że pajac z pałacu jeszcze przez półtora roku będzie pchał kij w szprychy i sypał piach w tryby. Tymczasem kolekcjonuję epitety na razie na P: pajac, pacan, podnóżek, pyszałek, pacynka, półgłówek, patołek, patafian, dupek, a nie, to na D.