środa, 18 września 2019

osiemnasty września

Wakacje skończyły się definitywnie. Naprzód Karol zgubił w Padwie telefon. Byłem przerażony jego reakcją na to zdarzenie. To był jakiś stupor. Płakał i jedyne co mówił, to: ja chcę do domu. Przeszukałem ciemną nocą całe auto spoczywające na parkingu przy hotelu Maritan i nic. Karol w międzyczasie zasnął. Rano stupor trwał. Byłem oczywiście gotowy na powrót do domu tego dnia, ale nie dawało mi spokoju to, że telefon to nie szpilka. Zeszedłem do Recepcji i wyobraźcie sobie Państwo, że karolowy telefon leżał na kontuarze. Z tą hiobową wieścią pomknąłem do pokoju i obserwowałem reakcję Wnuka. Ulżyło mu, oczywiście, ale nie do końca. Nie umył się aż do powrotu do domu.
Nic. Przedostatni etap Wakacji prowadził z Padwy do hotelu Schwarz pod Wiener Neustadt w Austrii. Karol dalej nie myty, Matylda pogodna i w swoim najlepszym usposobieniu. Zajechaliśmy tuż po północy i od razu spać.
Nazajutrz jednym ciągiem do Krakowa. Na jakiejś stacji benzynowej na Słowacji dałem Wnuczętom wszystkie drobne i powiedziałem, że mogą sobie za nie kupić co tylko im się zamarzy. dyskutowały długo, a gdy osiągnęły porozumienie wydały prawie dwa euro bardzo rozsądnie.
Do porządnego zakończenia Wakacji brakuje mi tylko wysłania do hotelu w Perugii klucza, bo z roztargnienia i zagadany przez Matea, nie wyjąłem go z kieszeni.  

niedziela, 1 września 2019

Wakacje z Wnukami dzień szósty

Trani - Rimini.
Wnuki tak się grzebały, że w końcu Memet wyrzucił nas z hotelu. Do Rimini przyjechaliśmy około dziesiątej. Hotel Elizeo, przy ulicy pełnej innych hoteli, nie spełnił naszych oczekiwań. Klimatyzacja zepsuta, internet słaby (wciąż rwało połączenie), brak światła w łazience. Nic. Przespaliśmy do rana. Rano kłopot, Matylda wlazła do łazienki i nie wychodziła pomimo maich nawoływań, że już pora iść na śniadanie. W końcu poszliśmy na śniadanie tylko z Karolem. A na śniadaniu nic do jedzenia. Karol, owszem załadował porcję płatków z mlekiem, ale dla mnie został tylko chleb z dwoma plasterkami jakiejś wędliny i oczywiście kawa. Pani ze zmywaka, na moje pytanie dlaczego nie ma nic do jedzenia, odpowiedział rozłożeniem rąk i dalej zmywała. Zabraliśmy dla Matyldy miskę płatków z jogurtem, ale nie chciała jeść. Obrażona.Po śniadaniu na plażę. Byliśmy na niej do czwartej po południu. Spaleni słońcem, z trzeszczącą skórą, Wsiedliśmy do auta i dalejże, do Padwy. Tam, w hotelu Maritan, awaria. Karol posiał gdzieś swój telefon.Jego rozżalenie było tak duże, że utracił; kontakt z otoczeniem i szlochał i powtarzał że chce do domu. Zasnął niemyty i ze łzami na policzkach.Szczęśliwie rano telefon się znalazł w Recepcji.

środa, 28 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 5

Hotelik w starej, odrapanej kamienicy na piętrze z bardzo stromymi schodami.
W środku jest wszystko co trzeba, a zwłaszcza klimatyzacja, bez której chyba nie dałoby się żyć. Walerio zdarł ze mnie 6 euro na jakąś city tax. poślę ten kwit do Booking, com i spytam czy to dopuszczalne.
Zagadka 5.1
syn suki
łaj w obcym języku
pojazd nazywany w Kraju od fabryki
mieszkał, pracował i umarł w tym mieście
melduję posłusznie, że to jest osioł
rzeka w Pruszkowie
za rzeką
miasto w UK w połowie drogi między Londynem i Edynburgiem.

Po cienkim śniadaniu pojechaliśmy na plażę. Lido de Avola, najpołudniowsze miejsce na Sycylii. Tam pławiliśmy się wszyscy w Morzu Śródziemnym. Woda aż za ciepła i nieznana nam dotychczas słoność tej wody wywoływała dziwne skojarzenia. Matyldzie było za słono, ale wciąż chętnie wchodziła do wody. Karol nie miał zastrzeżeń. Dzieci zebrały kilka ładnych kamyków i jedną muszelkę.
 Potem prawdziwe śniadanie w jakiejś przydrożnej pizzerii i jazda aż do Trani z licznymi postojami i karmieniami. W Trani wykonałem cztery kółka samochodem zanim p[ostanowiłem poszukać hotelu pieszo. To był dobry pomysł. Zadzwoniłem, wyciągnąłem z łóżka chłopa o imieniu Meme. On zażądał kluczy od auta i przeprowadził je uliczkami, w które bałbym się wjechać. Mówił trochę po włosku, trochę po niemiecku i trochę po angielsku. Dogadaliśmy się jednak świetnie. Wnuki już śpią. Ja jeszcze przekąszę jakąś drobnostkę i też spać. Postanowiliśmy: jutro śpimy ile tylko się da, z ewentualną przerwą na śniadanie.
 

wtorek, 27 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 4

Po wyjątkowo dziś ciężkim budzeniu, zwłaszcza Karola i zachwytami nad rosnącymi w ogrodzie owocami południowymi, wyjechaliśmy około wpół do dwunastej. Jazda autostradami włoskimi jest przyjemnością, jednak od czasu do czasu trzeba było się gdzieś zatrzymać , na przykład na karmienie. Ale i postoje w małych zatoczkach także się zdarzały.
Tu opanowywałem senność, która mnie naszła nie wiadomo od czego. Za górami po lewej mruczała burza. Dopadłą nas dużo dalej i przyszła taka nawałnica, że zmniejszyłem prędkość do 70 km/h.
Następny postój Musiałem zrobić, bo po prawej pokazało się Morze.
 Potem Messyna i prom. Płynął pewnie z pół godziny, a czas tej podróży mieliśmy dokładnie wypełniony.
Później Karol dorwał się do aparatu zrobił śliczne zdjęcie Matyldy w aucie.
Na Sycylii ( Włosi mówią: Siczilia), szybko do hotelu w Katanii, a Pan z hotelu bombardował mnie telefonami, bo chciał już isć do domu. Po zakwaterowaniu na kolację do najbliższej pizzerii i już o jedenastej możemy iść spać.
 
 

Wakacje z Wnukami dzień 3

Już o dziesiątej całe towarzystwo było gotowe. Wybraliśmy się na wycieczkę do centrum starego miasta. Ponieważ do centrum nie można wjechać autem, poszukałem parkingu położonego najbliżej. Niestety, wszystkie parkingi Perugii są poza murami starego miasta. A że miasto jest na górze - sami rozumiecie, że trzeba się wspinać. Wnuki zniosły to bardzo dobrze. Ja gorzej. Były już takie momenty w których chciałem zawracać. 
To jedno z takich miejsc.
Po przekroczeniu bramy miejskiej mogliśmy zacząć zwiedzanie. Dzieciaki były bardzo zainteresowane historiami które im opowiadałem, zwłaszcza o Pietro Vannuccim. Poszliśmy do lokalu gastronomicznego, gdzie poczuły jak smakuje włoska pizza i bardzo sobie chwaliły.

 
Potem na lody, gdzie Karol sam dzielnie złożył zamówienie po angielsku. Dalejże zwiedzać.
Dalej był uroczy, zielony skwer z ławeczkami i pomnikami. Największy pomnik wyglądał tak:
A jest tam przedstawiony, a jakże, Pietro Vannucci.
Droga powrotna była o niebo łatwiejsza od tamtej wspinaczki, bo ciągle w dół. Przed parkingiem złapała nas burza i zmokliśmy bardzo.
Potem droga. Ostrzyłem sobie zęby na Wezuwiusza, jednak zanim byliśmy w jego okolicy, zrobiło się ciemno. W hotelu skucha: hasło do internetu błędne, ale dzięki temu dzieci poszły szybko spać.
Za to rano, gdy o dziewiątej przyszła Pani, uzyskałem prawdziwe hasło i mogę hulać.
W przyhotelowym ogrodzie rosną egzotyczne owoce na drzewach.
Zagadka 3.1
Jakie jest nazwisko tego owocu:


Zagadka 3.2
Jakie jest nazwisko tego owocu?
Zagadka 1.3
Jakie jest nazwisko tego owocu:


niedziela, 25 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 2

Całą noc Burza. Pokój z klimatyzacją. Wnuki padły około jedenastej. Ja zaraz za nimi. Połowa z nich jeszcze śpi, bo Karol zdecydował się na kąpiel wieczorną, a Matylda nie miała wczoraj siły. 
Celem dzisiejszego Etapu jest miasto w którym Obieżyświat już był, chociaż dawno temu. 
Zagadka 2.1
Od kiedy Kraj przez, który przejedzie dziś tranzytem Wakacja z Wnukami, istnieje pod dzisiejszym nazwiskiem?
No. 1042 km w jeden dzień. Dałem rady. Wnuki też, choć Karol, gdy zorientował się, że zostawił ładowarkę do telefonu w bratysławskim hotelu, nie wytrzymał psychicznie i zwyczajnie się rozpłakał. Cóż było robić. Podjechałem do najbliższego sklepu z elektroniką i kupiłem mu kabelek z końcówką typu C. Znów uśmiech pokazał się na jego obliczu. Przez ten kabelek straciliśmy ze dwie godziny i gdy wreszcie peruzyjski hotel otwarł przed nami swoje podwoje było już dobrze po północy. Nic. Od jutra już luzik. Najwyżej sześć godzin czystej jazdy dziennie i ile kto chce zwiedzania. Czas spać. W godzinach wczesno popołudniowych ogólnowszechświatowa transmisja telewizyjna z Corso Vanucci.

sobota, 24 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 1

Wymyśliłem, że tak, czy inaczej dziś wyjeżdżamy. Jeśli jednak okazałoby się, że z Wnukami jest coś nie tak to z dowolnego punktu Trasy zawrócimy. 
Zagadka 1.1
Jak się nazywa punkt  
48°00'23.8"N 17°09'39.1"E?
Gdzie w Europie taki punkt nie występuje? 
Nie mogliśmy się wybrać z Krakowa. Ciągle coś. A to Matylda płacze, a to Karolowy jeż przepadł gdzieś i nie można było się z nim pożegnać. O wpół do czwartej wreszcie byliśmy w drodze. Do Zwardonia byłe fatalnie. Drogi wąskie i serpentynowe. W Słowacji lepiej, tylko zanim wjechaliśmy na autostradę drogi też nieszczególne. Nic. Do Bratysławy wjechaliśmy po dziewiątej, a do hotelu o wpół do dziesiątej. Z wnuczkowych Zagadek nici. Śpią. Ja też nie mam inwencji jakoś. Może jutro?

piątek, 23 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 0

Tak, to nie pomyłka. Dziś jest dzień 0, bo okazało się, że Karol niedomaga. Z nieznanych przyczyn poczuł się dziś rano tak źle, że aż musiał do lekarza. Pod wieczór już było z nim lepiej, ale o Podróży na razie nie ma mowy. Jednak z niezłomną wiarą w powodzenie wakacyjnych planów nie odpuszczam. Odwołałem dzisiejszy węgierski nocleg i przebukowałem jutrzejszy na inną lokalizację. Wciąż bowiem wierzę w to, że jednak tegoroczna Wakacja z Wnukami zaistnieje.
Spokojny dzień. Karol pod wieczór już zupełnie żywy za to Matylda skręciła sobie nogę w kostce. Chyba jednak niegroźnie, bo nawet nie spuchła. W dzień pojechałem do miasta w celu zakupić winietę austriacką. Wieczorem zrobiłem szarlotkę.

czwartek, 22 sierpnia 2019

Wakacje z Wnukami dzień 0

To już dziś rozpoczyna się druga tego roku wakacyjna Przygoda. Pojadę za kilka godzin z Reguł do Krakowa ciemnoszarym autem, które z lotu ptaka wygląda tak:
 A jutro z Dzieciakami na pokładzie ruszymy na południe tak daleko jak tylko się da.
Zagadki też jutro. Chciałbym, żeby wieczorne Zagadki przygotowywały Wnuki. Co z tego wyjdzie nie wiem. Jednak wiem, że Ich inwencja jest niesamowita.
I jeszcze wczorajszy Zachód Słońca na Regułach.


niedziela, 4 sierpnia 2019

czwarty sierpnia

Chyba zrezygnowałem z Planu. Czekanie na to, co Plan przyniesie nie prowadzi, moim zdaniem, do niczego dobrego. Taka sytuacja do złudzenia przypomina egzystencję emeryta, który z kapciami i telewizorem podąża do chwili w której przestanie być. Kiedyś, gdy podstawowym moim zajęciem, było utrzymywanie się przy życiu Plan był wygodny. Pozwalał traktować Przyszłość jako coś niezależnego ode mnie. Zdejmował ze mnie odpowiedzialność. Nie wypadało się rzucać ani podskakiwać, bo wierzyłem, że Plan nie da mi sczeznąć za szybko.
   Kilka dni po powrocie z PTNZ2 pomyślałem, że " tak dalej być nie będzie". Zacząłem rozmyślać o tym, jak wypełnić resztę swojego życia. Wyszło mi, że bez Celu ani rusz. Cele są różne. Jedne dalekosiężne inne, by tak rzec, średnioterminowe. Tym dłuższym tymczasem nie zajmuję się. Natomiast średnioterminowy sam się pcha: co najbardziej lubię robić? - zmyślać. Pogrzebałem więc w swoim archiwum i zacząłem się przyglądać niegdyś rozpoczętym Projektom. Najbardziej zachęcająco wyglądała Turbina. No to RU. Znalazłem w sieci darmowy program do modelowania 3D, freecad się nazywa i rozpocząłem poważną pracę, która może stać się przełomem w temacie OZE. Może, ale czy to ważne? Dla mnie to Cel, bez którego, jak myślę, nie da się żyć. Co najciekawsze takie zajęcie jest doskonałą zabawą, którą chcę i lubię się zajmować. Utworzyłem już ponad gigabajt plików i wciąż uważam, że jest to doskonały sposób na życie. W modelowaniu 3D wszystko musi się zgadzać i pasować do siebie. Taka dyscyplina mnie pobudza i przy okazji daje mnóstwo przyjemności.
   Mam już narysowaną Prądnicę Rurową. Mógłbym zamieścić jej wizualizację, ale wygląda ona nieciekawie. Pastylka o średnicy 100 mm i wysokości 40 mm też tak wygląda. Taki zestaw kilkudziesięciu pastylek tworzy oś wokół której obraca się Turbina mojego pomysłu. Turbinę też narysowałem, ale będę to musiał zrobić od nowa, bo zacząłem właśnie od niej i nie pomyślałem o tym, że nie zmieści się w niej Prądnica. To też jest Piękne: rysować, rysować i jeszcze raz rysować.
   Wszystkie części  tego Projektu pomyślane są tak, by można je było wydrukować lub laserowo wyciąć. Lasera nie planuję, ale drukarkę 3D już tak. Oczywiście po wykonaniu Prototypu będę mógł zlecić formę do wytrysku i rażąco obniżyć koszty wykonania części plastikowych. To co? - wish me luck.
 

wtorek, 9 lipca 2019

dziewiąty lipca

Wybrałem się wczoraj z Matyldą na Niewidzialną Wystawę.
Trudno powiedzieć co to właściwie jest. Zwiedzający są podzieleni na ośmioosobowe grupy i każdą grupą dowodzi Przewodnik. Myślę, że celem tego przedsięwzięcia jest pokazanie, lub raczej umożliwienie doświadczenia Świata tak, jak odczuwa go człowiek pozbawiony zmysłu wzroku. Przewodnik, w absolutnej ciemności, Prowadzi Grupę trasą, przebiegającą przez różne przestrzenie i obiekty. Zwiedzający rozpoznają te przestrzenie korzystając ze wszystkich zmysłów, oprócz wzroku oczywiście. Można tam więc macać, nasłuchiwać, wąchać i utrzymywać równowagę. Zadziwiające jak dużo można się dowiedzieć o otaczającej nas rzeczywistości w takich warunkach. Rozpoznawać i poznawać rzeczy bez patrzenia. W moim zwiedzaniu tego Świata najważniejszy był dotyk. Słuch i zapach w następnej kolejności.
Wrażenia - niezapomniane. To był kolejny Pierwszy Raz, których pewno niewiele mi już zostało. Nie sposób tego opowiedzieć. Tam trzeba pójść.

środa, 3 lipca 2019

trzeci lipca

Układam plan karmienia Wnucząt na naszą sierpniową wyprawę na Sycylię. Do szału doprowadza mnie dziwna maniera węgierskich i włoskich restauracji, każąca im ukrywać Menu. A jeśli już odnajdę Menu, to nie ma w nim cen. O co, KURWA, tu chodzi?

wtorek, 2 lipca 2019

drugi lipca

Drugi dzień na Regułach. Nie jest dobrze ze Starą. Jej myśli zaprzątają sprawy tak małe i z mojego punktu widzenia Przyziemne, że nie umiem się z nią dogadać. Odwiedziłem dziś Małgosię, jej siostrę. Normalny Człowiek i normalnie z nią rozmawiałem. A ta czepia się o wszystko i czuję, że cierpi. To życie doprowadza ją do cierpienia. Powinienem się stąd wynieść jak najprędzej.

PTNZ2 dzień szesnasty

Dania - Niemcy. W Danii trochę zboczeń ( z autostrady ) i jednak znowu Autostrada jak ze snu. U nas takich nie ma. Wszystko obsadzone Drzewami lub wysokimi Krzakami. A po przekroczeniu granicy z Niemcami refleksja: tu przecież za sikanie się płaci. Tym razem 0,7 euro. Od razu przypomniała mi się PTNZ1 i 1 euro które zapłaciła za sikanie Igiełka, bo ja, z oszczędności, poszedłem w Krzaki i tłusta Greczynka robiąca kupę w tych samych Krzakach i pewno z tej samej Oszczędności.
W Rostoku hotel w samym Centrum Starówki
Po zalogowaniu się poszedłem w miasto. Odbywał się chyba jakiś festyn. Na jednym z placów była fontanna z dziwnymi przydatkami.



Dalej jakiś Uniwersytet.


 A wśród tych wszystkich atrakcji i ludzi pochłaniających głównie piwo, przygrywał dla uciechy gawiedzi ansambl dwuosobowy bardzo ckliwe numery, nie wiedzieć czemu po angielsku. Filmu nie zamieszczę, bo za ciężki, jednak zainteresowanym mogę puścić na priv. Po spacerze ulicami i placami Rostoku już tylko Spać z nadzieją na Wspaniałą Imprezę Imieninową w Ustce.

 

piątek, 28 czerwca 2019

PTNZ2 dzień piętnasty

Ponieważ nocleg mam w centrum Odense, myślałem iść wieczorem w miasto. Niestety, po spisaniu wrażeń z całego dnia, poczułem, że już tylko spać. I spałem jednym ciurkiem dziesięć godzin.
Zagadka 15.1
Dziś, w miejscu 54°48'20.6"N 9°19'42.2"E będą miały miejsce dwa zdarzenia jednocześnie. Jakie to zdarzenia? Można podać w dowolnej kolejności.
Jakoś nie chce mi się dziś pisać. Przejechałem własnoręcznie w chuj kilometrów, a potem jeszcze ze dwie godziny łaziłem po mieście. Zmęczony. Nic. Dokumentacja fotograficzna i filmowa jest. Będzie czas zająć się nią po powrocie na Reguły. Nie wiem czy nie powinienem napisać artykułu " Jak w dwa tygodnie objechać wokół Morze Bałtyckie".
A teraz kolacja i spać.

czwartek, 27 czerwca 2019

PTNZ2 dzień czternasty

Nie wiem czemu, ale w Ronneby wyczuwam klimat śródziemnomorski. Może dlatego, że jest nad morzem i gdy przyjechałem wczoraj był upał?

Zagadka 14.1
Co mają ze sobą wspólnego Ronneby i miejscowość letniskowa w Kraju o wdzięcznej nazwie Mrzeżyno, pomijając oczywistą oczywistość, że obie są położone nad tym samym morzem?

I Zagadka 14.2
Który słynny duński wyczynowiec urodził się i wychował w Odense?

Rano, po śniadaniu, pomknąłem do Słynnego na cały świat Brunnsparken. Parku w którym niegdyś było Uzdrowisko, a dziś pozostały tylko budynki i pięknie urządzone przestrzenie.
Jest tam willa dyrektora.

 I wodospad.
I w stawie pod wodospadem chyba cyranki?
Jest też wzniesienie skaliste, które należy pokonać, aby zobaczyć źródło wodospadu z góry.Są niby schody, ale jakieś takie strome i wyposażone we wiotkie poręcze. Mają tam też Ule z Pszczołami.
Są też Kosy.


A widok z góry jest niesamowity.
Pozwiedzałem i ruszyłem w drogę.
A po drodze były różne atrakcje. Na przykład Most Nad Sundem.

Słono kosztował, ale warto było. I już byłem w Danii. Potem jeszcze jeden most.

I już zaraz miejsce dzisiejszego noclegu. Odense.Miasto w którym urodził się i wychował chyba najsławniejszy w świecie Duńczyk. Chciałem zwiedzić muzeum poświęcone jego dzieciństwu, ale przyjechałem za późno. Nic. Może jutro. Stacjonuję w hotelu w środku miasta. Urocza uliczka z kamieniczkami, jakby żywcem wyjętymi z osiemnastowiecznych rycin.

 



środa, 26 czerwca 2019

PTNZ2 dzień trzynasty

Wstałem o piątej - podeszczywa. Z mapy zachmurzenia wynika, że będę tak miał dziś przez większą część dnia. Planowałem wziąć dziś rano łódkę i popływać po pobliskim przepięknym jeziorze. Chyba wyjdą z tego nici.
Zagadka 13.1
Jest w mieście do którego dziś jadę miejsce dość rozległe, które koniecznie trzeba zwiedzić, a właściwie przespacerować. Jakie jest nazwisko tego miejsca?
Dzień zaczął się nieciekawie. Może dla tego, że to trzynasty? Lało. Poważnie lało. Jakoś pozbierałem się, zjadłem śniadanie (obowiązkowo polarkaka i dwa jajka, które chyba miały być na miękko, a wyszły półtwarde) i w drogę. Humor poprawił mi widok na sąsiedniej do pokoju posesji. Widział kto kiedy w Kraju Konie w Pelerynach?

Dalej były Konie bez Peleryn i przeciwdeszczowo ubrane Amazonki.
Wiele przełomów przez wzniesienia wygląda tu tak.
Są wykute w pradawnych granitach i wyglądają tak, jakby kucie odbywało się bardzo dawno temu. Nic dziwnego, oni tu są zamożni, a wojny nie mieli od niewiadomokiedy.
Później postój na leśnym parkingu na którym zajrzałem do lasu i zrobiłem zdjęcie Tablicy Informacyjnej.

Tuż potem, gdy stanąłem, na Parkingu zameldowała się grupa pięciu ciężarówek. Gdy kierowcy tychże wysiadali ze swoich maszyn, okazało się, że tu załogi są dwuosobowe. Były załogi Pan z Panem, Pan z Panią i Pani z Panią. Weselili się i pili kawę na zainstalowanych tam, zadaszonych ławach, ale nie dali się sfotografować.
Jechałem wyraźnie wzdłuż linii kolejowej.
Potem dostałem informację od Oryndża o tym, że skończyły mi się środki na karcie w związku z tym zostałem bez Internetu. Zjechałem więc z autostrady w poszukiwaniu jakiegoś darmowego Internetu aby sobie doładować konto. Zobaczyłem, że także w Szwecji mają Złote Dupy wypięte prosto w niebo.
Jadąc dalej zobaczyłem znaki do fabryki Saaba i chyba związane z nią wystawione przy drodze samoloty.

Szwedzi, prawdopodobnie dlatego, żeby było ładnie, ozdabiają niektóre ronda takimi, a też zupełnie innymi Rzeźbami?
Przydrożna wioska a może tylko posiadłość?
Widoki na kolejnym parkingu:
Rozległy krajobraz z Deszczownicą, chociaż dopiero padało. Po drugiej stronie drogi zabudowania w lesie.
I dziwna konstrukcja przypięta do drzewa. Czyżby wieżowiec dla Ptaszków?
A także kwiatki których chyba jeszcze nie widziałem.

Figura na skale, chyba jakaś Święta.

To chyba chabry, ale widziałem też żółte Rzepaki i niebieski Len.
Okazuje się, że nie tylko Nasi i Finowie śmiecą do lasu. Na następnym parkingu dojrzałem takie obrazki:


Nie jestem pewien dla czego zrobiłem następne zdjęcie ale nazwałbym je Rozdroże.
Ciekawe rozwiązanie, w Kraju niespotykane. Znak drogowy który pokazuje jak skręcać w lewo nie tamując ruchu i unikając pasa do lewoskrętu.
Po drodze mijałem kilka burz z kroplami deszczu wielkimi jak fasola. Spróbowałem zrobić kilka zdjęć w jednej z burz, ale nie wiem czy udało mi się uchwycić tę wielkość.



Na samochodowym termometrze widziałem, że temperatura powietrza wokół zaczęła rosnąć. W porywach przekraczała nawet 30°C. Po dojechaniu do Ronneby okazało się, że tu jest zaledwie 29°C i silny wiatr. Widziałem wokół wypiętrzające się burzowo cumulusy, wiec zrezygnowałem ze zwiedzania Parku. Poszedłem za to, w poszukiwaniu piwa do najbliższego supermarketu (piwo zabrane z Kraju skończyło mi się wczoraj) i oglądałem takie widoki:


Piwo było, ale strasznie cienkie, zaledwie 2,8%, kupiłem więc sześciopak. Wracałem inną drogą i spostrzegłem magnolię i rododendron.
A także drzewo z takimi różowymi kulkami, którego nazwisko jest mi nieznane.
A potem Pomnik.

Kim był Frans Henrik Kockum, nie mam pojęcia, ale obiecuję, że kiedyś to sprawdzę. Ciekawszy jednak był widok niejako od tyłu nimfy towarzyszącej wyczynowcowi. Niezła dupa.
Najciekawsze jednak na koniec. Naprzeciwko hotelu, po drugiej stronie ulicy jest Dworzec Kolejowy. Uwieczniłem na nim dwa pociągi naraz i Rozkład Jazdy dość napięty.



Burzy chyba jednak nie będzie, chociaż piździawica straszna, siedząc na Balkonie Hotelu ciągle muszę odgarniać włosy z oczu. Temperatura spadła do 28°C i może trochę szkoda, że nie poszedłem do Parku. Jednak mogę tam pójść jutro, przed opuszczeniem gościnnej Szwecji.
Jutro Dania.