sobota, 21 stycznia 2017

dwudziesty pierwszy stycznia

PWDS 8

Kilka miesięcy pracowałem w fabryce produkującej zabawki do Placów Zabaw. To dla niej przeprowadziłem się z Warszawy do Koszalina. Konstruowanie stało się moim chlebem powszednim. W dobrej wierze wykonałem kilkanaście Innowacyjnych Projektów - zabawek których jeszcze nie było. Wszystkie po konsultacjach z Wnuczętami, które najlepiej wiedzą jak i Czym lubią się bawić. Mój ówczesny Pracodawca, ku mojemu smutkowi, okazał się jednak człowiekiem Nierozumnym. Torpedował moje pomysły, nie zgadzał się na ich wdrożenie do Produkcji i wkrótce pozbył się mnie w sposób dla mnie niemiły, bo zostałem Na Lodzie, w wynajętym na rok mieszkaniu i bez Środków. Zostawiwszy już opracowane Projekty na Pastwę, wciąż niepewny Jutra, stworzyłem nowe, oryginalne i wspaniałe. Opublikowałem na fejsbuku i na wszelki wypadek co kilka dni zaglądam do nich z nadzieją, że wreszcie ktoś się nimi zainteresuje. I tak Odjazdowa Huśtawka czy Mixer Kolorów czekają wciąż na swoją szansę.
A tymczasem berliński projekt ogarnąłem przed dedlajnem i teraz czekam na reakcję Niemców, z której dowiem się o tym, czy rysunki są OK, czy może jednak trzeba będzie coś jeszcze przerabiać. Czasu jednak nie mają zbyt wiele, bo szóstego lutego muszę być w Krakowie i przez cały tydzień zaopiekować się Wnuczętami w drugim tygodniu ich Zimowych Ferii.  

niedziela, 15 stycznia 2017

piętnasty stycznia

Bekę mam z tego wszystkiego. Berliński projekt w całej pełni. Po całych dniach i nocach nie robię nic, no, prawie nic, oprócz rysowania. Dedlajn w najbliższy piątek dotrzymam pracując czternaście godzin na dobę. A co będzie później?- nie mam pojęcia. Młodzież mówi tu w takich wypadkach: chujnia z patatajnią. Urocze.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

dziewiąty stycznia

Zastanawiam się od kilkudziesięciu godzin jakżeszby wykorzystać energetycznie ogólnie znane fakty:
Woda zamarzając w lód staje się lżejsza od wody płynnej.
Woda zamarzając oddaje ciepło topnienia.
Lód w polu grawitacyjnym dąży do centrum pola.
Woda w 4 stopniach Celsjusza ma największą gęstość.
Wszystko z tego, że nagle zrobiło się zimno i wokół sporo śniegu. Chociaż smogu w Koszalinie tymczasem nie ma.

sobota, 7 stycznia 2017

siódmy stycznia

Dziś czuję się prawie normalnie. Myślę, że poprawa samopoczucia nastąpiła po wczorajszym zażyciu Leku, który poleciła mi córka. W Ulotce przeczytałem: "niesteroidowy lek przeciwzapalny" a składnikami są między innymi czerwień koszenilowa i sorbitol. Dobrze zareagowałem na ten specyfik, bo od wielu miesięcy nie zażywam żadnych paskudztw.
Dziś w Koszalinie, tuż po południu zaczął padać śnieg i chyba zanosi się na dłuższe opady. Od południowej Szwecji aż po włoskie Alpy, sypie. Wieczorem spróbuję udokumentować zimową scenerię Przez Okno.
Z zewnątrz:
Od dwóch dni nie wychodzę i nie spotykam się z ludźmi i w związku z tym dużo buszuję po Internetach. To okropne co zaprząta uwagę Rodaków w tych dniach. Zamiast przypilnować sejmowe przekręty kłócimy się, a niektórzy próbują na oczywistej prowokacji, oczywiście propagandowo rozpętanej w sposób właściwy tylko obecnie nam panującym, zbić jakiś wątpliwej proweniencji kapitał polityczny czy społeczny. Ludzie opamiętajcie się. Pamiętajmy zawsze: divide et impera, i nie dajmy się divide. Porzućmy "polskie piekło" i zacznijmy być normalni. 
Właśnie dowiedziałem się o tym, że umarł Jerzy Kossela. Żal.

piątek, 6 stycznia 2017

szósty stycznia

A wczoraj ugotowałem sobie Królową Zup. Jakoś tak to jest, że na pomidorową zawsze jest dobry czas i zawsze znajdą się w kuchni komponenty. Musiałem tylko na chwilę wyskoczyć do najbliższego sklepu po śmietanę. Zupa Pomidorowa wyszła Pyszna.
Katar trzyma, jednak gorączki już nie mam.

czwartek, 5 stycznia 2017

piąty stycznia

Obudziłem się, a jakże, w środku nocy z wyschniętym na wiór, opuchniętym i obolałym gardłem. "Musiałem potwornie chrapać". Mam tytuł źródła tego cytatu. Wczoraj wieczór musiałem mieć gorączkę i chyba sporą, bo padłem po powrocie z roboty bez jedzenia i bez zmysłów. Zanim doprowadziłem gardło do normalnego stanu wypadało iść do pracy, jednak dziś, wyjątkowo, dałem sobie z tym spokój. Nie wiem już sam co robić, by ustrzec się przed takimi niespodziankami. Ubieram się ciepło, zawsze zakładam Czapkę Pilotkę, którą DP uporczywie nazywa Uszanką, i dbam o zatoki na wszystkie dostępne domowe sposoby. Przecież nie pójdę do lekarza z katarem. To pierwszy katar w tym roku, ale drugi w ciągu trzech miesięcy. Nic. Wydobrzeję. Dziś gorączki nie mam i myślę do poniedziałku być jak nowy.

wtorek, 3 stycznia 2017

trzeci stycznia

Wczoraj po powrocie z roboty postanowiłem ugotować sobie zupę, jakby nie było pierwszą w tym roku. Dla odmiany kapuśniak z kapusty kiszonej. Zupa wyszła pyszna i zjadłem jej dużo. Nie tyle jednak aby wyczerpać garnek. Dziś rano, ze zdumieniem stwierdziłem, że zupa zamieniła się w bigos. Dodać tylko trochę tłustości i białej, niekiszonej kapusty i na Trzech Króli wyżerka jak się patrzy. Nie poszedłem jednak tą drogą. Doleję wody, dodam czosnku, warzyw i wędzonki i dziś znowu będę się rozkoszował zapamiętanym z dzieciństwa niepowtarzalnym smakiem. 
Rano, jak tylko wyszedłem z domu, zaczął padać śnieg. Towarzyszył mi przez całą drogę do roboty. Doszedłem pod postacią Bałwana Śniegowego, który szybko stajał i zamienił się w mokrość kurtki, spodni i butów. Im dalej w dzień, tym śnieg stawał się bardziej mokry, a teraz już tylko deszczy. 
Nic. Czas do zupy.