czwartek, 31 lipca 2014

trzeci

Wczoraj normalnie. Śniadanie, plaża, Makdonald, lody, kolacja, czytanie, spać. Dziś od rana chmarzy się i chyba wybiorę  mobilny model spędzania Wakacji z Wnukami. 

środa, 30 lipca 2014

drugi

Podróż ze stratami w sprzęcie. Na jakiejś dziurze czy innym wyboju wygła się prawa tylna felga mojego pąsowego bolidu i niestety będę musiał poszukać wulkanizatora. Matylda przewróciła się natychmiast po myciu. Karol jednak ma wyższe wymagania. Czytałem mu do wpół do dwunastej. Naprzód jakieś brzechwy, ale wygląda na to, że on lubi poważniejsze pozycje więc usnął dopiero pod koniec pierwszego rozdziału wiekopomnego dzieła Marysi Konopnickiej O krasnoludkach i sierotce i nawet nie pytał kto to taki sierotka. Może zresztą wiedział.Zadziwiająco dużo wie i coraz trudniej znaleźć mi temat na który nie miałby nic do powiedzenia. Natychmiast po przyjeździe do Mikoszewa polecieliśmy na plażę. Gdy schodziliśmy z wydm zobaczyliśmy pierwsze krople deszczu. W połowie plaży obserwowaliśmy już rzęsistą letnią ulewę. Przeczekaliśmy ją pod obróconą do góry dnem łodzią ratowników obserwując tłumy plażowiczów zamykają tych tłumnie  w nieznanym kierunku. Co gorsza, zaczęło grzmieć. Moje wnuki bawiły się doskonale,przecież takiej przygody jeszcze nie przeżywały. Po burzy, zgodnie z planem zaczęliśmy baraszkować w morskich falach bardzo, w sposób niespotykany ciepłych. Sprawdziłem później: 25 °C. Droga z plaży wydała się krótsza niż w tamtą stronę. Po powrocie i przekąszeniu drobnostki poszliśmy jeszcze do najbliższego sklepu po różne rzeczy do jedzenia i po lody dla wnucząt. wieczorem przyszedł czas na wieczorne przyjemności Graliśmy w karty. W trakcie dzieci zawołały jeść. Matylda dostała półtora jaja na miękko a Karol płatki kukurydziane z mlekiem.

wtorek, 29 lipca 2014

wakacji dzień pierwszy

Dziś przejechałem z Warszawy do Mikoszewa. Z dwojgiem wnucząt na pokładzie.  Następne doniesienia jak tylko pójdą spać.

czwartek, 24 lipca 2014

dwudziesty czwarty lipca

Przeczekałem. Bez żadnych interwencji z mojej strony obecność czytających zza wschodniej granicy sczezła. I bardzo dobrze.
Jutro jadę do pełnego Scyzoryków miasta i będę w nim sprawdzał czy w tamtych rejonach obowiązuje Ustawa Zasadnicza.

poniedziałek, 21 lipca 2014

dwudziesty pierwszy lipca

No i wykrakałem. Wczoraj cały dzień nad Warszawą wisiała jak zaczarowana chmura z której co chwila padał deszcz. Nie wiem ile milimetrów tego deszczu spadło ale moim zdaniem sporo. Przeszło też kilka burz. A dziś od rana spokój. Ani chmurki i bezwietrznie. Patrzę na mapę zachmurzenia i widzę, że to wczorajsze zamieszanie dziś powędrowało na południe.

To już czterdzieści pięć lat. Pamiętam. Piętnastoletni, na wakacjach na mazurach pojechałem do Szczytna gdzie mieszkał Pociot z żoną, córką i Małolatem wówczas trzyletnim. Na czarno białym telewizorze, ciemną nocą oglądałem transmisję z Księżyca. Dziwne podskoki Armstronga i Aldrina były mi wtedy cudowne i takie do dziś pozostały. Tamto i późniejsze lądowania na Księżycu były moim zdaniem ogromnym osiągnięciem Ludzkości. Do dziś z tęsknotą myślę o tych dalekich podróżach i zastanawiam się dlaczego tamte marzenia zostały porzucone.

sobota, 19 lipca 2014

dziewiętnasty lipca

Albo weźmy opady atmosferyczne i ich statystyczny rozkład na różne miesiące. Jak powszechnie wiadomo, lipiec jest miesiącem w którym najwięcej leje. Jednak statystyka statystyką, a stan faktyczny - jak widać. Latoś leje niewiele i nie wiem czy Aura dociągnie do statystyki, czy zdąży. Z dzisiem to raptem trzynaście dni.

A teraz coś na co Ludzkość czeka przebierając nogami.

 zwiastun 

podróż to nie zabawa

N° 1.0


Czternastego sierpnia znany i lubiany obieżyświat wraz z towarzyszką wyruszy w podróż do miejsc w których jeszcze nie był. 
Nieduży, czerwony automobil będzie podstawowym środkiem lokomocji w tej podróży.
Będzie Jazda. Przez miasta, pola, lasy, góry, ale drogami z utwardzoną nawierzchnią, a nawet autostradami.  
Będą przeprawy przez rzeki po mostach tak starych i zabytkowych, że aż strach, ale też takich które powstały w tych dniach.
Będą noclegi po przydrożnych gospodach i motelach  ale też w klasztorach.
Będą wycieczki piesze po takich ulicach po których samochodem nie pojedzie, bo do złudzenia przypominają schody.
Będą muzea i zabytki tak zabytkowe, że nie wiadomo dokładnie czy ludzie budujący te zabytki żyli na prawdę.
Będą upały, może nie tropikalne, ale dotychczas przez znanego i lubianego obieżyświata nie zaznane.
Będą wschody i zachody słońca może nawet nad morzem.
Będzie mnóstwo doskonałej zabawy i  co najmniej jedna ogólnowszechświatowa transmisja telewizyjna.
Będą też zagadki. Pierwsza z nich powinna się ukazać w tym miejscu we środę, trzynastego sierpnia wieczorem.
Do zobaczenia na szlaku. 

środa, 16 lipca 2014

szesnasty lipca

Od dwudziestego szóstego maja wokół domu w którym mieszkam odbywa się kolejny kataklizm. Panowie wymieniają płyty chodnikowe na elegancką kostkę. Sporo już zrobili, ale spacerniaka nie ruszyli. Ponieważ wygląda na to, że się już ewakuują, spacerniak zostanie nietknięty. A może i dobrze?

wtorek, 15 lipca 2014

piętnasty lipca

Po piłkarskich mistrzostwach świata taka myśl chodzi mi po głowie:
Co czuje mój Rodak mówiąc o tym, że coś zostało zrobione "po niemiecku"?

wtorek, 8 lipca 2014

ósmy lipca

Mało casu, krucabomba. Niby dni długie, a tak wypełnione różnymi zajęciami, że na pisarstwo już czasu brakuje. Od tygodnia, myślą, mową i uczynkiem, wojuję z agresywną reklamą telefoniczną. Wiem, że to donkiszoteria, ale gdybyście widzieli Haneczkę po rozmowie z wyjątkowo chamskim telemarketerem, to tak jak ja, robilibyście wszystko aby ustrzec staruszkę przed dzikością świata.
W ostatnią sobotę byłem na poplenerowym wernisażu. Tam patrzyłem jak ludzie (nie tylko artyści) potrafią się bawić. Chyba wiem dlaczego przybrałem taki a nie inny pseudonim. Nie potrafię tak jak oni. Nie znaczy to bynajmniej, że byłem niezadowolony. Było mi przyjemnie, wyżerka jak na weselu, mnóstwo nowych znajomości, dużo ciekawych opowieści, ale gdy przyszło tańczyć wymiękłem. Widać bardziej jestem inżynierem niż artystą. 
A w niedzielę byłem w Sandomierzu. Przywiozłem stamtąd kilka zdjęć z których jedno pragnę opublikować i przy okazji zadać Szanownej Frekwencji pytanko: Czy fotografia ta z czymś Wam się kojarzy?