niedziela, 19 lipca 2020

dziewiętnasty lipca

Albo weźmy soczewkę  Fresnela o średnicy, powiedzmy, stu milimetrów i ogniskowej czterdziestu milimetrów. W ognisku tejże umieśćmy koniec światłowodu. Drugi koniec światłowodu zamocujmy w ognisku soczewki bliźniaczej. Nazwijmy jedną soczewkę wejściem i wystawmy ją na światło dzienne. Drugą soczewkę nazwijmy wyjściem i zanieśmy do ciemnej piwnicy. Wydaje mi się, że wyjście powinno świecić.
Pomysł powyższy przyszedł mi do głowy jakie dwadzieścia lat temu i wówczas nazwałem to Światłociągiem. Być może przez ten czas kto inny zmyślił coś podobnego jednak śladu takiego zdarzenia nie udało mi się wypatrzyć.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że chcę przekształcić jedną z piwnic w przytulne gniazdko dla samotnego emeryta, przeprowadzić się doń z poddasza i dożyć swych dni z pewnością, że mogę żyć tak jak mi się podoba.

piątek, 29 maja 2020

dwudziesty dziewiąty maja

To już postanowione. Ostatni tydzień czerwca będę w Podróży. Nie będzie to jednak PTNZ tylko Wakacje z Wnukami. Zastanawiam się nad Zagadkami. Naprzód jednak
Zagadka 0:
W jakiej miejscowości naszego Kraju Noc Świętojańska jest najkrótsza i dlaczego?

poniedziałek, 18 maja 2020

osiemnasty maja

Wieści z Trójki odebrałem z mieszanymi uczuciami. Najłagodniejsze z nich to wkurwienie. 
Jeszcze jeden dowód na to, że nie ma niczego, czego nie potrafią spieprzyć. Przypomina mi to anegdotę z czasów słusznie minionych o tym kto potrafi doprowadzić do tego aby na Saharze zabrakło piasku. 
Jest i dobra wiadomość: w czerwcu rusza Radio Nowy Świat. 

sobota, 9 maja 2020

dziewiąty maja

Albo weźmy żaglowce. 
Nagle okazało się, że statki powietrzne przestały latać, no prawie przestały. Mieszkając w miejscu bliskim lotniska prawie nie słyszę tłumów startujących i lądujących samolotów. Choćbyś się wściekł nie będziesz jutro w NY. I co? - NIC. Przy okazji zmniejszamy zadwutlenkowienie Atmosphery.
A gdyby tak pogodzić się z sytuacją? Przypomnieć sobie o tym, że podróżować można żaglowcami? Moja wyobraźnia potrafi zobaczyć nowoczesny statek z silnikiem elektrycznym napędzanym wiatrem i oczywiście słońcem. Falowanie mórz też potrafimy wykorzystać.
A że podróżować będziemy wolniej? To co? Czy wciąż musimy się tak spieszyć?

czwartek, 27 lutego 2020

dwudziesty siódmy lutego

Nie wiadomo skąd ( jak to zwykle bywa ) przyszedł mi do głowy pomysł bardzo ekscytujący:
a gdyby tak planowaną od dawna Podróż Do Kłajpedy Mierzeją Kurońską nieco przedłużyć?
Jakoś niedługo po tym jak dostałem pierwszą emeryturę, w październiku '18, pomyślałem o tym, że gwałtownie rosnące oszczędności pozwolą mi  na odłożenie do czerwca sumy której nie mogłem policzyć dokładnie, tylko oszacować i do tego szacunku dodać wynikające z inżynierskiego doświadczenia 50 procent. Naprzód trasa: myślałem o okrążeniu Bałtyku, a ponieważ założyłem, że Podróż nie może trwać dłużej niż dwa tygodnie i że nie mogę spędzać w aucie więcej niż osiem godzin dziennie, wyszedł mi czterodniowy zapas. O pojechaniu za Krąg Polarny pomyślałem jakoś tak w okolicy Bożego Narodzenia oglądając codziennie taką mapę na której widać jak marne kilkaset kilometrów na północ od planowanej trasy zapada właśnie Ciemna Noc. W międzyczasie oszczędności urosły już do bardzo poważnej sumy i wtedy zacząłem rozpisywać trasę w arkuszu kalkulacyjnym i rezerwować noclegi.
 

czwartek, 30 stycznia 2020

trzydziesty stycznia

Sesje w prawidłowo zaparkowanym odprawiam coraz rzadziej. Podczas dzisiejszej uświadomiłem sobie: To mój wkład w walkę z katastrofą klimatyczną.

czwartek, 23 stycznia 2020

środa, 22 stycznia 2020

dwudziesty drugi stycznia

Leżę, poleguję i, tak cóż ty zrobisz, przemyślam, przemyśliwuję i rozmyślam. Także zmyślam. I z tego wyszło mi takie coś:

List do polskiego Górnika

Szanowny Panie!
A gdyby dostał Pan propozycję pracy w której aby przejść z szatni do stanowiska pracy potrzeba najwyżej kilku minut. Gdzie wychodząc do domu nie trzeba się koniecznie prysznicować.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

dwudziesty stycznia

No to leżę. Chyba jakiś wirus. Właściwie oprócz dość wysokiej gorączki, kaszlu i kataru, który dziś jakby przycichł, nic wielkiego. Nie mogąc, od tej gorączki, skupić się na rysowaniu kolejnego Projektu, zacząłem rozmyślać o tym, kiedyż to ostatnio rozłożyła mnie choroba. Wychodzi na to, że w okolicach Bożego Narodzenia 2013 roku. Nieźle, to jak obszył sześć lat. 
 W zeszłym tygodniu pojechałem na trzy dni do Krakowa, tę zarazę musiałem złapać od Matyldy. Wracałem w piątek i już wysiadając z auta poczułem, że coś nie tego ze mną. Od soboty leżę jak panB przykazał i jak tylko gorączka urośnie mi za bardzo, biorę procha i czekam aż się spocę, po czym zmieniam piżamę i czekam na kolejny skok gorączki. Tymczasem końca nie widać. Nic. Jak do jutra nie przejdzie, pójdę do lekarza.
Od września jestem szczęśliwym użytkownikiem samochodu po Ali. Ala naprzód pękła przednią szybę i gdy okazało się że w takim stanie nie można jeździć, zaczęła się starać o inny samochód. Myśleliśmy o wynajmie długoterminowym, a wyszedł z tego czteroletni  leasing ciemnoniebieskiej, zagazowanej Skody Fabii. Oni tak mają w tym Krakowie, że nadają samochodom imiona. Skoda to Jadźka, Citroen którym ja jeżdżę ma dostojne imię Czesław. Dostał mi się dzięki Karolowi, który zaprotestował przeciwko sprzedaniu go, bo, jak utrzymuje, gdy tylko będzie miał prawo jazdy, to on będzie nim jeździł. To już tylko sześć i pół roku.