wtorek, 4 października 2022

czwarty października chwila wspomnień

Albo weźmy węgiel. W Domu paliło się węglem. Przed zaprowadzeniem Centralnego Ogrzewania w każdej izbie panoszył się wspaniały, biały Piec Kaflowy. Rozpalania nie pamiętam, za to doskonale pamiętam Wybuchy. Zwłaszcza te przedświąteczne, gdy na dopiero co wyczyszczone do granic wytrzymałości materiału podłogi, ściany i meble, rzucały się kłęby dymu, popiołu i sadzy ze zwyczajnie otwieranych drzwiczek. Teraz wiem, że powodami tych katastrof były zarośnięte przewody kominowe czyszczone wszak tylko raz w roku. Po prostu Nie Było Cugu. Ale nie o tym. Jakoś pod koniec wakacji następowało gromadzenie zapasów węgla Na Zimę. W tym celu udawaliśmy się Na Kolej i po odstaniu kolejki dostawaliśmy Kwit. Potem codziennie trzeba było sprawdzić dostępność węgla.

piątek, 9 września 2022

dziewiąty września

 Albo weźmy groch. W twarzy wszechobecnej drożyzny zmuszony byłem zrezygnować z niewątpliwie strączkowej fasoli na rzecz równie strączkowego grochu - jest po prostu trzy razy tańszy. Ponieważ w wegetariańskiej diecie, którą staram się stosować, obecność strączkowatości jest oczywista, pochłaniam grochu duże ilości nie martwiąc się o efekty uboczne. Mieszkam sam, więc mogę swobodnie się odgazowywać. Wsypuję więc do garnka pół paczki grochu łuskanego, zalewam wodą tak, by tylko przykryła ziarenka i na wolniutkim ogniu gotuję do miękkości, takiej tuż przed rozgotowaniem. Gdy groch sobie pyrkoli obieram trzy cebule, pół czerwonej papryki, jednego pomidora i dwa do trzech ząbków czosnku, a z cukinii odcinam końce. Na dno innego garnka nalewam olej i gdy zacznie dymić wsypuję posiekaną cebulę. Po zeszkleniu cebuli wsypuję kolejno pokrojone w kostkę paprykę, pomidora i cukinię. Wczoraj eksperymentalnie dodałem jeszcze cztery duże śliwki. Gdy wszystko zmięknie solę małą szczyptą i przychodzi czas na groch. Wczoraj był za mocno rozgotowany i nagle w garnku zaczęło bulgotać do tego stopnia, że dziś czeka mnie gruntowne czyszczenie kuchni. Jednak smak gotowej potrawy, która chyba nie ma jeszcze nazwy, jest wart wszelkich niedogodności. Na jarzynę zaś miałem wczoraj kiszoną kapustę z cebulą i czosnkiem. Żadnych, oprócz soli, przypraw, a smak niebiański.

 

wtorek, 23 sierpnia 2022

dwudziesty drugi sierpnia

W niedzielę wizytowałem najmłodszego przedstawiciela mojej rodziny. Za chwilę półroczny Miłosz jest bardzo okazały. Nie słyszałem jego płaczu, rodzice mówią, że też nie. Zapewniają mleko z jednej strony i utrzymują czysto z drugiej i właściwie to ich całe zajęcie. Zapewniają też ogromne ilości miłości i czułości. To się czuje jak oni się kochają.

Będąc w gościach narwałem śliwek. Nastawiłem wino. Nie dałem drożdży. Ciekawość co z tego wyjdzie. Tymczasem niemrawo, ale "chodzi". Pewnie dałem za mało cukru. Nic. Dzisiaj uzupełnię.

Potwierdziły się moje przypuszczenia dotyczące mojego stanu zdrowia. Pogłębiłem swoją wiedzę o nadciśnieniu i jestem, na stówę, przekonany o tym, że moje kłopoty z podwyższonym ciśnieniem wynikały ze zbyt częstego obcowania ze Starą. Stres mnie napędzał. Teraz mam wyniki w normie, a nawet lepsze.

wtorek, 2 sierpnia 2022

drugi sierpnia

 Przed chwilą, gdy siedziałem przed komputerem przy otwartym oknie, podszedł do tegoż okna Pan O Lasce i poprosił abym sprzedał mu jednego papierosa. Sam nigdy niczego podobnego bym nie zrobił, a jednak doskonale go rozumiałem, zwłaszcza po tym jak opowiedział mi mrożącą krew w żyłach historię o tym, jak bankomat zjadł mu kartę i nie mógł papierosów kupić. Zdziwiłem się i spytałem dlaczego nie kupił ich płacąc kartą. Tu z kolei Pan się zdziwił i powiedział, że nie wiedział, że tak można. Na koniec spytałem go o rocznik. Z jego odpowiedzi wynika, że jest starszy ode mnie, ale tylko trochę. Ciekawość, czy zastosuje się do mojej sugestii? Papierosa oczywiście na poczekaniu ukręciłem i dałem w prezencie.

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

pierwszy sierpnia

 W twarzy szybko nadciągającej zimy i nieuchronnej podwyżki cen prądu, zacząłem kombinować jak ominąć to kurestwo. Naprzód pomyślałem o generatorze na benzynę, jednak po sprawdzeniu i uzyskaniu informacji o tym, jak kształtują się ceny prądu ze spalania benzyny, zarzuciłem ten pomysł, zwłaszcza, że benzyna raczej nie stanieje w przewidywanej obajtkowości. No to jak? Ano tak: Kupię sobie akumulator i będę go ładował w nocy, gdy tak zwana druga taryfa. Kupię też przetwornicę 12V DC na 230 V AC o mocy 1,5 kW i z jej gniazdka będę zasilał co bardziej energożerne urządzenia, jak piec, kuchnię, bojler, do grzania wody czy pralkę. Za wstępnych obliczeń wychodzi, że akumulator o pojemności 40 Ah powinien wystarczyć. Całe szczęście, albo może palec boży, że nie pozbyłem się prostownika, który kupiłem niewiadomokiedy.

niedziela, 24 lipca 2022

Trzeba mieć marzenia

Byłem zdumiony i zafascynowany gdy niedawno dowiedziałem się o tym, że oboje moich Wnucząt już wiedzą co chcą robić w życiu. Nie jest istotne co to jest. Powodem mojej fascynacji jest jest ich całkowita pewność, one Wiedzą czym będzie wypełniona ich przyszłość. Tak sobie zacząłem kombinować i wyszło mi, że mnie posięście takiej wiedzy zajęło ponad sześćdziesiąt lat. Zorientowałem się, że chcę być konstruktorem w chwili, gdy wyleciałem z roboty w Koszalinie. To było w marcu 2016. Przez kilka następnych lat wciąż tylko chciałem, jednak niedawno, wczesną wiosną zacząłem móc. Bezpieczeństwo z mieszkaniem i dopływem kasy pozwoliło mi zająć się Konstruowaniem. 

Zamierzam zastąpić Plan swoim, moim i najmojszym. Pisałem już o tym, że pierwszym krokiem będzie sprzedaż projektu zabawki. Za uzyskane środki zamówię części do wykonania Doświadczenia ( oferty na wykonanie tych części wciąż spływają ). Jeśli Doświadczenie się powiedzie, dorobię do niego kilka podzespołów, które uczynią z Urządzenia Elektrownię Spinową. Tę sprzedam, a także cały projekt. Za uzyskane środki wybuduję Fabrykę w której będę produkował Elektrownie Wiatrowe Dla Każdego. Myślę też o Zamachulatorze. Jego produkcja również powinna być opłacalna. 

No i Co Dalej? Jeśli starczy mi czasu wybuduję Dom. Mam od dawna upatrzone miejsce oto jego współrzędne: 43°47'06.5"N 7°31'46.9"E. Do Domu będą dwa wejścia każde w innym Kraju. Dalej tymczasem nie planuję. Wciąż wymarzam sobie ciąg dalszy i jakoś nie mogę się zdecydować.

środa, 13 lipca 2022

trzynasty lipca

 Licznik: -320

 

 Praca nad akumulatorem posunęła się znacznie do przodu. Chyba nazwę go Zamachulator. A jego model 3D wygląda teraz tak:



 

niedziela, 10 lipca 2022

dziesiąty lipca

 Około dziesiątej zrobiłem sobie przerwę od projektowania zabawki, której pełną dokumentację produkcyjną chcę powiesić na Allegro, i zacząłem czytać GW. Wpadł mi w oko artykuł o problemie ze zużytymi akumulatorami i o tym jak jakaś niemiecka Firma chce ten problem rozwiązać recyklując co droższe i trudniej dostępne materiały ze zutylizowanych akumulatorów. Problem niewątpliwie jest. Ale. Do rozwiązywania go Niemcy zabrali się w sposób typowy dla ludzi: coraz więcej robimy to samo, choć zdajemy sobie sprawę z faktu, że  to ślepa uliczka. A mnie od razu pyknęło coś w głowie (Przyjaciółka Malarka twierdzi, że to za sprawą ducha św.) i zobaczyłem możliwość zastąpienia akumulatora innym magazynem energii. Wyłączyłem gazetę i nuż do obliczeń. Przyznam, że opracowanie arkusza kalkulacyjnego zajęło mi znacznie więcej czasu niżbym sobie życzył, jednak wynik mam już gotowy. W obudowie typowego akumulatora do samochodu osobowego MOŻNA zmieścić magazyn energii jakim jest Koło Zamachowe. Taki magazyn o pojemności 100 aH ważyłby nie więcej niż 25 kg i co ciekawe gęstość energii uzyskana z takiego akumulatora przewyższa tę z najnowszych zwykłych akumulatorów, bo okrągło licząc wynosi 4,00. W twarzy powyższego rzucam Wszystko i biorę się za projektowanie czegoś, czego jeszcze nie ma. Jak ja kocham tę robotę.

Wyobraźcie sobie, że skonstruowanie serca magazynu czyli zespołu koła zamachowego zajęło mi nieco ponad dwie godziny. Oto rezultat, to zielone przezroczyste to koło zamachowe. Moim zdaniem wygląda to pokracznie.



 Coraz bardziej kocham tę robotę.

Przespawszy się nieco popatrzyłem na obliczenia i z ubolewaniem skonstatowałem, że znów pomyliłem promień ze średnicą. Po poprawce zespół koła zamachowego wygląda tak:


Dopisane w środku nocy we wtorek, dwunastego lipca.

Tak sobie chodzę, siedzę, a też śpię z tym pomysłem i właśnie dziś we śnie zacząłem się zastanawiać jak takie urządzenie będzie się zachowywało w jadącym aucie. Powszechnie wiadomo, że jadący samochód jest bardzo nieinercjalnym układem odniesienia, stojący zresztą też ale mniej, a w takim układzie koło zamachowe, które jest Żyroskopem, zachowuje się zgodnie z prawami fizyki, ale niezgodnie ze zdrowym rozsądkiem i intuicją. Przy próbie obrotu reaguje szarpnięciem w nieoczekiwanym kierunku, a im prędzej się kręci, tym szarpnięcie jest silniejsze. W najgorszym wypadku takie szarpnięcie może doprowadzić do utraty przyczepności, albo i dachowania. Aby się ustrzec od przewidywanych pretensji przeprojektuję urządzenie tak, aby występowały w nim dwa koła zamachowe obracające się z tą samą prędkością ale w przeciwnych kierunkach.

Dopisane we środę,  trzynastego lipca.

Okazuje się, że po trosze wyważam otwarte drzwi, bo Szwedzi z Volvo już pracują nad podobnym pomysłem. Ich rozwiązanie jest jednak inne od mojego. Nie wkładają koła zamachowego w obudowę do złudzenia przypominającą zwykły akumulator, ale budują oddzielny moduł współpracujący z układem przeniesienia napędu bezpośrednio, poprzez przekładnię. To również, moim zdaniem, jest doskonały pomysł, ale wydaje mi się (każda sroczka swój ogonek chwali), że mój jest lepszy, bo u mnie odpada konieczność budowania bezstopniowej przekładni do przeniesienia napędu od koła zamachowego do kół i na odwrót. Oprócz tego dowiedziałem się z tego artykułu, że Szwedom wychodzi identyczna prędkość obrotowa oraz to, że zamykają koło zamachowe w hermetycznej obudowie w której urządzają wysoką próżnię. Ciekawość, czy pomyśleli o łożyskach magnetycznych, bo ja myślę.

czwartek, 7 lipca 2022

Trzeba mieć marzenia

Gdy już wykonam Eksperyment, który ma definitywnie rozwiać wątpliwości czy z tego, że się kręci można czerpać czystą, choć moralnie podejrzaną Energię, sprzedam Urządzenie zbudowane na potrzeby tegoż. Sprzedam także gotowy do Produkcji Projekt Urządzenia i tylko kwestią skali będzie zbudowanie Elektrowni Spinowej. Za Projekt zawołam Milion, za Urządzenie drugi i za tę kasę, zabezpieczony do końca życia, zbuduję Firmę produkującą Elektrownie Wiatrowe dla Każdego. Firma ma nazwisko PESTKA,  myślę Obsadzić jako Wiceprezesa Karola, a jako Dyrektorkę Córkę. Tak mi dopomóż Plan.

siódmy lipca

 Przeczytałem dziś o tym . Mam mieszane odczucia.

wtorek, 5 lipca 2022

piąty lipca

 Skończyłem modelować trzeci projekt. Wciąż rozsyłam zapytania ofertowe. Aby odetchnąć przed przygotowaniem Dokumentacji postanowiłem:

UWAGA! UWAGA!

To jest Zapowiedź

PTNZ N°4

Już niedługo, bo za 328 dni znany i lubiany Obieżyświat ruszy w kolejną Podróż. Trasa będzie okrężna ze startem i metą w Krakowie. Będzie wiodła drogami i autostradami a też mostami i promami. Odwiedzi mnóstwo miejsc historycznych, symbolicznych i ultra nowoczesnych. Zwiedzi też kilka wysp. Najdalej na wschód będzie w punkcie  41°26'24.3"N 26°33'51.0"E. Najdalej na zachód 38°46'41.3"N 9°29'54.9"W. Najdalej na północ  51°36'05.1"N 8°34'31.1"E. Najdalej na południe  36°39'09.7"N 15°04'48.4"E. Odwiedzi dwanaście Krajów i swoim zwyczajem spędzi w każdym punkcie postoju jedną noc. Przemierzy ponad trzynaście tysięcy kilometrów. Zapowiada się więcej niż jedna ogólnowszechświatowa transmisja video. Będą też zagadki. 

Na początek Zagadka nr. -328.0: Na poniższym obrazku jest mapa końcowego  fragmentu  Podróży z ukrytymi wszystkimi danymi oprócz trasy. Odpowiedzią będzie podanie gdzie zaczyna się linia trasy, bo kończy się w Krakowie oznaczonym czerwoną flagą.


Dziękuję za uwagę i zapraszam do odpowiedzi w komentarzach, które odblokowałem. Oczywiście anonimowe komentarze będę usuwał przed przeczytaniem.

środa, 29 czerwca 2022

dwudziesty dziewiąty czerwca

 Kilka dni temu zainstalowałem sobie INVENTORA. Dlaczego?- bo przygotowanie Dokumentacji Produkcyjnej na podstawie Modelu złożonego we FREECADZIE jest koszmarem o którym chciałbym zapomnieć. A INVENTOR, po złożeniu w nim Modelu, Dokumentację robi sam. Przy okazji robi także Wizualizacje zbudowanych Modeli. Zamieszczę tu na dowód jedną z nich.

 



czwartek, 23 czerwca 2022

chyba pierwszy dzień lata

 Ciężkie jest życie wynalazcy w naszym pięknym Kraju. Jakoś w zeszłym tygodniu miałem gotowy Projekt Doświadczenia. Zrobiłem z niego zapytanie ofertowe i w zeszły czwartek wysłałem do ponad dwudziestu Producentów takich rzeczy. No i co? - gówno. Raczyło odpisać trzech. Jeden zeznał, że jednostkowych rzeczy nie produkują, a więc i nie ofertują. Drugi wykazywał z początku pewne zainteresowanie szczegółami technicznymi a nazajutrz napisał, że nie mają potrzebnych obrabiarek, więc sam pan rozumie. Znowu dupa. Trzeci poprosił o dane teleadresowe i cierpliwość. Cierpliwie czekam. Dziś wysłałem kilka kolejnych zapytań do Producentów, którzy nie mogą powiedzieć, że nie mają obrabiarek, bo na stronach są jak byk. Zaznaczyłem także w mailach, że chodzi o prototyp i pojedyncze sztuki. Poprosiłem także o jak najszybszą odpowiedź w razie gdyby NIE. Tymczasem dostałem dwie odpowiedzi na NIE. Zastanawiam się co robić dalej. Mam chyba dwa wyjścia. Zlecać po sztuce lub dwie jakimś garażowym producentom, albo przetłumaczyć dokumentację na angielski i niemiecki i wysyłać zapytania Wszędzie. Nic. Do poniedziałku poczekam, a potem podejmę jakąś decyzję.

Tak byłem zajęty szlifowaniem Dokumentacji, że anim się spostrzegł jak przyszło Lato. Fajnie, tylko że znowu dnia zacznie ubywać. Zal.

Przyrząd Do Krojenia W Kostkę jest genialny. Co prawda trudno go wyczyścić po użyciu, jednak jest to niewielka niedogodność w porównaniu z dorodnością kostki.

Zakupione niedawno kilo tytoniu pozwoli mi zaoszczędzić około trzysta złotych miesięcznie przez kwartał. Długo uczyłem się robić z tego tytoniu papierosy. Jest grubo cięty i sporo w nim kołków. Z grubego cięcia wynika konieczność luźnego nabijania i nauczyłem się tego. Z kołków wynikają nożyczki którymi operuję w wolnych chwilach. A jak chodzi o smak, to jest na prawdę nieodróżnialny od sklepowego.

wtorek, 31 maja 2022

trzydziesty pierwszy maja

 Zainstalowałem przedwczoraj dodatek do Freecada o wdzięcznej nazwie Assembly4. Stwierdziłem, że stawia on na głowie moje dotychczasowe pojęcie o wiązaniach w programach do modelowania 3D. We Freecadzie+ Assembly 3 i w Inventorze aby połączyć dwie części złożenia trzeba zaznaczyć jeden element pierwszej części ( ścianę, oś, czy linię) i jeden element drugiej, a potem kliknąć coś, co utworzy wiązanie. Tu jest inaczej. Ustawia się w odpowiednich miejscach układy współrzędnych obu części i synchronizuje je ze sobą. Czysto, wygodnie i elegancko. Podoba mi się to.

Czekam na Kuriera. Zamówiłem wczoraj kilo tytoniu do nabijania gilz ulubionej marki Camel. Zobaczymy co dostanę. Jeśli prawdą są zapewnienia o jakości i to, że ten tytoń nie różni się niczym od tego ze sklepu, to będę miał znaczne oszczędności w twarzy faktu, że gdybym chciał kupić kilo w sklepie musiałbym zapłacić 550,00 zł, a kupując tak zapłacę 105,00 zł razem z dostawą.

Kupiłem wczoraj w Amazonie Przyrząd do Krojenia Cebuli w Kostkę. Cebuli jem dużo i oczywistym jest, że przy mojej ilości zębów cenię sobie kostkę jak najdrobniejszą. Ponieważ Przyrząd ma wiele innych funkcji (na przykład Krojenie w Słupki), przewiduję wiele przewag w Kuchni.

czwartek, 26 maja 2022

dwudziesty szósty maja

 Gdy mieszkając w Koszalinie straciłem pracę dla której się tam przeprowadziłem, stanąłem przed wyborem: wracać do Starej czy znaleźć sposób na zarabianie pieniędzy. Zacząłem więc intensywnie szukać innej pracy i korzystając z nadmiaru wolnego czasu spróbować stworzyć coś, co mógłbym sprzedać. To wtedy powstała PESTKA, w której zacząłem projektować zabawki do placów zabaw takie, jakich jeszcze nie było. Mylnie przypuszczałem, że te projekty będą schodzić jak świeże bułeczki. Pobrałem z Internetu trzymiesięcznego darmowego INVENTORA i nuże do pracy. Chciałem mieć gotowe projekty jak najszybciej. Spałem wówczas niewiele i już po miesiącu byłem gotowy. Jak już wspomniałem, nie sprzedałem NIC  i tylko podjęcie pracy w  ...onej fabryce okien uchroniło mnie przed Starą. Pozostałe dwa miesiące odkurzałem moje stare projekty bez większej nadziei, by miało dojść do ich komercjalizacji. Miałem wówczas ogromne Moce Twórcze i wspominam ten czas z rozrzewnieniem. 

I oto teraz, po smutnych Jesieni i Zimie, Moc wróciła. Wszystko za sprawą wymiany Twardziela w osobistym Laptorze. To coś, co Pan wstawił, nazywa się Twardzielem tylko przez tradycję. Jednak spełnia te same zadania, tylko bardziej. Ponieważ nie chciałem stracić ulubionych, często przeterminowanych, programów, prosiłem o sklonowanie starego Dysku, który, nota bene, bardzo już Cienko Śpiewał. Pan po czwartej próbie  przeprowadzenia tej operacji powiedział: NIE DA SIĘ i skopiował zawartość Starego do Nowego. Zgodnie z przewidywaniami programy znikły. No i co ja wtedy robię? - Buszując po Sieci znalazłem w chuj zupełnie nowych i DARMOWYCH programów. Poinstalowałem je i od kilku dni rozkoszuję się takim Projektowaniem jakiego Świat nie widział . Znowu czuję tę Moc i upojenie, które daje tworzenie tego, co nazbierało się w głowie przez wiele lat. W dodatku pojawiły się na moim rachunku Wolne Środki i jestem przekonany o tym, że już niedługo zacznę zamawiać części do projektu o wdzięcznej nazwie "Niespodzianka 22", a który jest Doświadczeniem (albo Eksperymentem), które ma ostatecznie dowieść czy z tego, że Się Kręci wynika dla Ludzkości (i mnie też) coś dobrego, czy niespecjalnie.

 

środa, 18 maja 2022

osiemnasty maja

Wracając dziś z zakupów z najbliższego sklepu postanowiłem wykonać sesję na prawidłowo zaparkowanej ławeczce w Parku Solvay. Zazwyczaj staram się o ławeczkę której będę jedynym rezydentem. Dziś nie pykło, bo wszystkie zajęte. Przysiadłem się więc do Pana w średnim wieku i średniego wzrostu, a poza tym mieszkającego w tej samej kamienicy co ja. Okazało się szybko, że z Ukrainy. W naturalny sposób wywiązała się rozmowa w dziwnym języku. Okazało się, że Pan Gruzin a do Ukrainy przeprowadził się dla kobiety, która została jego żoną. Sprawdziliśmy swoje umiejętności językowe i wyszło, że najporęczniej będzie pa Ruski. Opowiedział wersję skróconą swojej historii. Z Gruzji wyjechał do Turcji do roboty. Gdy się skończyła pojechał do Ukrainy, ożenił się i osiadł w Żytomierzu. Tam, sam, tymi ręcami, wybudował dwie kawiarnie gruzińskie i z ich prowadzenia miał całkiem przyzwoite życie. Coś go jednak poniosło do Polski. Oczywiście do roboty. Gdy zaczęła się wojna postanowił wrócić i walczyć. Jednak graniczna straż ukraińska z nieznanych mi przyczyn odmówiła mówiąc nie lzia. Wrócił więc do Krakowa i dostał esemesa, z którego wynika pojutrzejszy wyjazd do Drezna. Oczywiście do roboty. Najgorzej wyrażał się o Putinie. Z wyzwisk rozpoznałem tylko "chujło" i nic więcej. Ten ukraiński to jednak fajny język.

niedziela, 1 maja 2022

pierwszy maja

 Korzystając z pięknej pogody pozwiedzałem dziś bliskie okolice. Wiśnia podobno japońska sypie płatkami kwiatów i to jest piękne, zwłaszcza kolorystycznie.


 Klon w rozkwicie:


 Ile czeremch jest na tym zdjęciu?


 Dlaczego magnolia jest piękna tylko przez chwilę?


 

sobota, 23 kwietnia 2022

dwudziesty trzeci kwietnia

 Kilka dni temu, gdy spracowałem się malując pokój Wnuczki i ledwo dychałem myjąc sprzęt malarski, usłyszałem od Córki: nie masz już piętnastu lat. To w sposób oczywisty zdanie prawdziwe. Jednak samoczynnie nasunęło mi refleksję: a może mam j e s z c z e piętnaście lat. Zbliżający się nieuchronnie mój osobisty koniec świata coraz częściej prowokuje mnie do takich i podobnych myśli i mimo, że oswajam się z nimi od bardzo dawna, za każdym razem takie myśli mnie zaskakują. Ciekawość?

Nie ruszam się z domu bez aparatu fotograficznego. Tegoroczna wiosna jest zupełnie nowa, bo jeszcze nigdy nie doświadczałem jej w krakowskich okolicznościach przyrody. Sycę wszystkie zmysły patrząc na nasiąkanie zielenią obserwowanych dzień po dniu zarośli, podsłuchując ociekające seksem śpiewy ptaków, obwąchując i smakując zmieniające się codziennie powietrze, dotykając najmłodsze liście i kwiaty. I wcale mi nie przeszkadza moja ignorancja. Przeważnie nie wiem jakie są nazwiska doświadczanych roślin czy zwierząt. Nie wiem i co mi zrobicie? Ogólne wrażenie nie zmieni się po nauczeniu się nazwy tego czy tamtego ani trochę.

Czytam teraz "Kwantechizm czyli pułapka na ludzi". Jestem oczarowany, bo to o czym myślę, że wiem i to co nie wiem, jest w tej książce opisane w sposób elegancki, zrozumiały i prawie doskonałą polszczyzną. Jest to jedna z tych książek którą się pochłania i nie sposób się od niej oderwać i jednocześnie licząc ile jeszcze jest do przeczytania jest mi żal, że za niedługo się skończy. Prawda, można ją przeczytać drugi raz, ale to już zupełnie co innego.

I jeszcze trochę dokumentacji:

W parku Solvay, jak się okazuje, spotkania z dzikami są powszechne. Co prawda żadnego nie widziałem, ale jeszcze nie wieczór.


Z wolna nasiąkający zielenią Las Borkowski:


poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Trzeba mieć marzenia.

 Ostatnio coraz częściej myślę o Podróży. Takiej jaką lubię, autem wciąż w kierunku horyzontu. Myślę, że powinienem pojechać na Wschód (oczywiście jeśli zakończy się obecna awantura i świat odzyska jakąś normalność). Gdy skończy się Azja, zaokrętować na prom przez Cieśninę Beringa i wjechać do Nowego Świata, na Alaskę. Później na Południe tam, gdzie w pewnym argentyńskim mieście jest tablica z dumnym komunikatem: Fin del Mundo. Stamtąd statkiem wycieczkowym jeszcze trochę na Południe, aby stanąć na Antarktydzie i zaliczyć Południowy Krąg Polarny. Myślę, że dałoby się to tak obliczyć, żeby trafić tam w czasie Przesilenia Zimowego.

osiemnasty kwietnia

 Poszedłem wczoraj na nieśpieszny spacer do Parku Solvay. Oto dokumentacja:

Naprzód z pewnością owocowe drzewo zachwyciło mnie swoją różowością. Rośnie sobie ono blisko pętli tramwajowej;


Później soczystozielona wierzba płacząca na tle monochromatycznego krajobrazu.

Dalej zobaczyłem dziwny widok. Wiele jakby miniaturowych obelisków stojących w porządku geometrycznym. Pytałem Gógla. On też nie wie co to jest.


 

Drzewa w białym rozkwicie:

Wokół białej magnolii ustawiono siłownię pod chmurką:


 

Czarne drzewo o nieznanym mi nazwisku groźnie piętrzące się na tle nieba:

Staw, czy kałuża?
 
Regulamin placu zabaw.

Jakiś dzik się tu raczył.


 

Czerwono gorejący krzew w czyimś ogródku.

Magnolia biała na tle fioletowej:


 

I już blisko domu krzewy ścisłego zarachowania.

Zaraz, zaraz, czy ten krzew nie jest różowo kwitnącym głogiem?


 

A to aleja tych pięknych roślin?


 "Westchnął sobie nasz Koziołek i znów poszedł biedaczysko

Po szerokim szukać świecie czegoś, co jest bardzo blisko"






wtorek, 12 kwietnia 2022

dwunasty kwietnia

 Chodzę sobie, albo jeżdżę rowerem i dokumentuję szybkimi krokami nadciągającą wiosnę.

Magnolia przy Skośnej już już:


Gdzieś przy Normandzkiej zachwyciła mnie najświeższa, najzieleńsza zieleń wierzby:


Bazie na wierzbie między Normandzką i Żywiecką:


Drzewo owocowe kwitnące sobie na skraju lasu przy Żywieckiej:

Inna magnolia gdzieś bliżej domu:


Chyba wiśnia? Nie wiem gdzie:


Oprócz tego śpieszę donieść o tym, że pąki na bzach już bardzo okazałe. Do kompletu brakuje mi głogów i wciąż nie wiem gdzie ich w Krakowie szukać.

A dziś wracając od Córki, przy Żywieckiej spotkałem takie coś. 


Chyba też owocowe?

sobota, 2 kwietnia 2022

drugi kwietnia

 Niby perspektywę miałem zawsze podobną. Młody myślałem od czasu do czasu: 2050 mogę dożyć, ale 2100 to już nie. Z czasem podobne myśli nachodzą mnie coraz częściej i chociaż do 2050 coraz bliżej, to takie myślenie jest coraz pełniejsze treści. Chcę doświadczyć dorosłości Wnucząt. Patrzeć na ich pierwsze i kolejne kroki w dorosłym życiu i może poznać Prawnuki. Chcę też końca ciekawych czasów, tych mam już po kokardę. Zstępnym też życzę normalności in saecula saeculorum. Jednak jak długo będę obserwował działanie Planu, nie wiem. Wystarczy, że Plan wie.

piątek, 1 kwietnia 2022

prima aprilis

 Dawno, dawno temu, ale prawda, obudziwszy się pierwszego kwietnia i wyjrzawszy za okno mieszkania na Gocławiu, w którym wówczas mieszkałem, powiedziałem głośno:"co to, kurwa,jest". Potem zrobiłem zdjęcie pokrytego półmetrową warstwą śniegu Spacerniaka i umieściłem je na blogu, którego już nie ma, opatrzywszy podpisem będącym kopią wypowiedzianych przed chwilą słów. Dziś powiedziałem to znowu, chociaż kurwa była słabiutka (może z pięć centymetrów).

środa, 30 marca 2022

trzydziesty marca

 Forsycja

27 lutego


 12 marca
15 marca

20 marca
23 marca


24 marca

25 marca

26 marca finale
 
Oprócz tego koło córczynego balkonu zagnieździły się kosy. Są już młode.




niedziela, 20 marca 2022

pierwszy dzień wiosny

 No może nie cały, bo równonoc wypada o czwartej trzydzieści trzy. 

Od kilku dni obserwuję i dokumentuję fotograficznie rozwój Forsycji rosnącej po drodze do najbliższego sklepu. Chyba opublikuję dokumentację jak puści pierwsze, żółte kwiaty.

Ruch się zrobił jak na Marszałkowskiej. Ciekawość jak duża liczba Szanownej Frekwencji, przed połączeniem się z Internetem, wie od czego pochodzi nazwa tej warszawskiej ulicy? 

Codziennie dobrze ponad pięćdziesiąt wejść na mój blog, to cieszy. Przy okazji proszę Komentujących o elementarną grzeczność i uczciwość.

sobota, 19 marca 2022

dziewiętnasty marca

 Stare, dobre, polskie "wypierdalaj" używane przez OSK nie zaistniało tak mocno jak ukraińskie "йди нахуї". Ciekawość czemu?

piątek, 18 marca 2022

osiemnasty marca

 Albo weźmy przyszłość. Jest trochę inna od przeszłości. Przeszłość, historia jest nieruchoma, zastygła jak mucha w bursztynie. Możemy ją tylko oglądać. Nie możemy jej zmienić. Możemy ją pisać na nowe sposoby, ale obiektywnie jej to nie zmienia. No a co z przyszłością? - Wydaje się, że jest płynna, pełna najrozmaitszych możliwości. Moim zdaniem jednak przyszłość jest równie nieruchoma i zastygła jak przeszłość, tylko nieznana. Jak film oglądany klatka po klatce w każdej chwili teraźniejszości. Z jakichś przyczyn wielu ludziom jest to niewygodne i stąd popyt na wróżki.A także na rozmaitej maści przepowiadaczy i futurologów. Ludzkość jakoś tak ma, że ze wszystkiego musi zrobić naukę, bo przecież sama nazwa "futurologia" sugeruje, że zajmują się nią całą gębą i z długimi brodami, naukowcy. Papier, a jeszcze więcej Internet, jest cierpliwy i pozwala na pisanie dowolnych bzdur bez żadnych konsekwencji. Można co najwyżej wystawić się na pośmiewisko, ale tym niewielu się przejmuje. Czytam ostatnio sporo Internetu. Obrażające mój rozum wynurzenia domorosłych przepowiadaczy są na porządku dziennym, więcej, zdecydowanie przeważają. To prowadzi do wniosku: inflacja futurologii jest już galopująca. Przypomnijmy sobie przedpółwieczne opisy "historii przyszłości" choćby Asimova czy Clarke'a. To miało ręce i nogi. A dziś...

niedziela, 13 marca 2022

trzynasty marca

 Albo weźmy uchodźców. Ruszyłem ten temat na fejsbuku tylko hasłowo i niestety moje słowa "nie przeszkadzać" zostały oprotestowane. A jednak

Nie lubię ludzi wypinających piersi do orderów za nie swoje zasługi.Więcej, tupiących nogą na UE, bo taka wspaniała postawa Polski, a oni nie chcą dać pieniędzy (tutaj nie dziwię się - nie ma czego kraść). Jeszcze więcej - gromkim głosem wołają o sankcjach na bandyckie państwo i jednocześnie blokują protesty na granicy przez którą jadą transporty zaopatrujące bandycką armię. Nie lubię księciunia lansującego się na uchodźcach i jednocześnie "zwalniającego" Koordynatorkę Torwaru za krytykę jego decyzyjnej niemocy. Ogłosili, że dla przyjmujących uchodźców mają czterdzieści złotych dziennie. To dobrze, jednak wciąż myślę jak na tej pomocy będą chcieli zarobić, czyli znowu ukraść.

poniedziałek, 7 marca 2022

siódmy marca

 Tyran wzywa generałów i mówi: radźcie. Tych, którzy radzą wycofać się przegania, dymisjonuje, likwiduje (niepotrzebne skreślić). Gdy generałowie się skończą wzywa pułkowników i.t.d. Po jakimś czasie czasie niewzywani szeregowcy przychodzą i przeganiają, dymisjonują, likwidują (niepotrzebne skreślić) tyrana.

niedziela, 13 lutego 2022

trzynasty lutego

 Latem zabieram wnuki i Córkę na Spływ Kajakowy Pętlą Szczecinecką. A co? Spływałem już tam gdy miałem czternaście-piętnaście lat. Było cudnie.

piątek, 11 lutego 2022

jedenasty lutego

 Wczoraj, tuż przed zaśnięciem pomyślałem: dlaczego nie wodór? To przecież idealny nośnik energii, elegancki i łatwy w użyciu. Spalenie wodoru w piecu czy w ogniwie paliwowym daje czystą energię i spaliny pod postacią pary wodnej. No to dlaczego NIE? Wydaje mi się, że zawinił tu znany mechanizm histerezy ludzkich zachowań. Od zawsze Ludzkość czerpała energię z ognia i paliła wszystko co popadnie, nawet suszone łayno. Jednak dopiero spalanie węgla i ropy naftowej, czy gazu ziemnego zaczęło przynosić właścicielom złóż tych surowców niemałe zyski. 

środa, 9 lutego 2022

dziewiąty lutego

 Oglądałem dziś na żywo mocowanie szyn tramwajowych do podkładów sprężynowymi spinkami. Przedtem myślałem, że jest do tego jakaś maszyna. Dziś dowiedziałem się, że robotnicy robią to łomem. Rozczarowanie.

wtorek, 25 stycznia 2022

dwudziesty piąty stycznia

 Przyszedł mi do głowy taki myśl: Co mogli czuć i myśleć piloci i pasażerowie samolotu gdy wiedzieli już o tym, że katastrofa jest nieunikniona? Którzy z nich wpadli w śmiertelną euforię, a którzy zaryglowali myślenie zwykłym strachem? W którym momencie piloci pomyśleli: zrobimy to wbrew rozumowi i logice?

Mam wrażenie, że stan ich ducha był bliski "szałowi bitewnemu" w którym walczący zapominają o własnym bezpieczeństwie i naprzekurw rozumowi zarzynają i dają się zarzynać i niektórzy nawet nie zesrywają się ze strachu.

Wydaje mi się, że powyższe zachowania są bliskie sposobowi radzenia sobie każdego ze zdarzeniem gdy już wie, że popełnił błąd i instynktownie i bezrefleksyjnie ukrywa go głównie przed sobą. Miałem takie zdarzenie w sklepie przy kasie. Kasjerka skasowała moje zakupy i po upewnieniu się że to już wszystko, coś wcisnęła i podała sumę do zapłacenia. Gdy wyciągnąłem kartę powiedziała: ale musi pan zapłacić gotówką. Na pytanie, dlaczego nie kartą, nie potrafiła odpowiedzieć. Podejrzywam, że nacisnęła coś automatycznie, bo nie przyszło jej do głowy, że taki stary dziad może zapłacić kartą. Gotówki nie miałem więc skończyło się na wezwaniu kierownika i niezrozumiałej dyskusji między nimi. Później zostawiłem zakupy na kasie i poszedłem do innego sklepu. Wołali za mną, że nie mogę tego robić, bo coś tam. A wystarczyło przeprosić, anulować rachunek i skasować jeszcze raz. Wydaje mi się, że podobnie postępuje większość posłów formacji rządzącej. Od dawna wiedzą, że błądzą i mimo to każdego dnia łapią się prawą ręką za lewe ucho by trwać w grzechu. Nie przyznają się do błędu, bo NIE, choć muszą zdawać sobie sprawę, że z płaszcza zostały tylko guziki.

piątek, 14 stycznia 2022

o zapachach

 Właśnie zmełłem kolejną porcję kawy, która wystarczy mi na cztery dni z dzisiem. Od długiego czasu nie wyobrażam sobie dnia bez kawy i zastanawiam się czy to jest uzależnienie od kawy, czy może raczej od jej zapachu. Rozlegający się wniebogłosy tuż po zmieleniu robi mi dzień. Jednak i w dni bez mielenia zapach świeżo zaparzonej kawy wyraźnie poprawia mi nastrój. Robi się jakoś jaśniej i cieplej. Przypomina mi się nauczycielka matematyki ze szkoły średniej. Zawsze wkraczała do klasy ze szklanką pełną gorącego, brązowego płynu i dopiero po zajęciu stanowiska za katedrą sypała do kawy dwie łyżeczki cukru. Moim zdaniem jest tak, że zapachy są katalizatorem pamięci. Gdy spotykam zapach, z którym kiedyś miałem do czynienia, samoczynnie przewijam pamięć, porównuję go z wzorcami i podróżuję w czasie do zapamiętanych sytuacji z przeszłości. Sytuacje są najprzeróżniejsze. Na przykład zapach świeżo zapastowanej podłogi łączy się chyba z najstarszym moim wspomnieniem - wielogodzinną jazdą na suknach przed świętami, której bynajmniej nie traktowałem jak zabawę. Naprzód sukna stawiały wyraźny i zdecydowanie wkurwiający opór, który znikał powoli i po długim czasie, który wolałbym spędzić zupełnie inaczej. Nawet kończące operację wielometrowe ślizgi nie mogły zniwelować wrażenia zmarnowanej okazji dobrej lub nie, ale jednak "prawdziwej" zabawy. Albo zapach pieczonego właśnie ciasta, zwłaszcza piernika. Pacholęciem będąc miałem obowiązek przygotowania ciast do pieczenia. Ściśle z instrukcjami otrzymywanymi w czasie rzeczywistym od Mamy mieszałem składniki, aż ciasto było gotowe do przełożenia do formy. Najtrudniejsze było Drożdżowe. Mama wyciągała z archiwum Przepis Cioci Zosi i zaczynały się moje męki. Zasada była taka, że ciasto było porządnie wyrobione dopiero wtedy, gdy "odchodziło od rąk". Trwało to kilka godzin. Cierpiałem wówczas słysząc dobiegające z ulicy wołanie chłopaków proponujących mi lepszą zabawę. Teraz sobie uświadomiłem, że od zapachów przeżywam znowu te zapamiętane sceny całkiem tak jak w realu. Zapach gotującego się kapuśniaku przenosi mnie do zaparowanej kuchni w Domu. To była sobota po południu, czyli już łykend. Właśnie wróciłem ze szkoły muzycznej. Rozebrałem się, umyłem ręce i zasiadłem przy laminowanym blacie stołu kuchennego na jednym z czterech stołków. Rozkoszowałem się chwilą, w której wiedziałem, że zaraz zjem pyszną zupę i do końca dnia będę mógł rozmawiać z Mamą, albo czytać, a może nawet oglądać telewizję. Na ówczesną miarę to były chwile szczęścia. Kilka lat temu, zimowym porankiem, wyszedłszy na balkon córczynego mieszkania, poczułem zapach rozpalanego węgla. Mój wehikuł czasu przeniósł mnie do codziennych wędrówek do szkoły w zimowej scenerii ubitego na lód śniegu zalegającego na piastowskich ulicach i zasikanych przez psy kup śniegu w miejscach, w których mieszkańcy wyrąbywali sobie szuflami dostęp do świata. Wszyscy wtedy gotowali na kuchniach węglowych i ogrzewali swoje domostwa koksowymi lub węglowymi piecami. Czułem ten sam zapach unoszący się w mroźnym, nieruchomym powietrzu. Myślałem wówczas, że tak pachnie zima. Dziś wiem, że to smog. Albo bez kwitnący w Ogrodzie na sześciu czy siedmiu krzakach. Zapach rozlegał się w całym Domu z tkwiących we wszystkich możliwych naczyniach dwukolorowych bukietów i był odmienny od zapachu jeszcze niezerwanych kiści. 

czwartek, 13 stycznia 2022

trzynasty stycznia

 Z powodu ...onego ładu powróciłem do bieda diety praktykowanej ostatnio gdy mieszkałem w Koszalinie. Mój posiłek główny od kilku dni składa się z gotowantych ziemniaków, dwóch jaj na twardo i surówki z kiszonej kapusty z cebulą i czosnkiem.

poniedziałek, 10 stycznia 2022

o myśleniu

 Nie wiem w jaki sposób reszta Ludzkości myśli, ale wydaje mi się, że przyszedł czas by pomyśleć o swoim myśleniu. Myślę, że moje myślenie nie jest tylko przetwarzaniem informacji. Jest zdecydowanie czymś więcej, tylko czym? Co innego myślę prowadząc samochód a co innego zmyślając coś, czego jeszcze nie ma. Inaczej myślę czytając książkę i inaczej oblewając się porannym wrzątkiem. Inaczej myślę w izbie upojeń i inaczej lecząc kaca w izbie wytrzeźwień. Na pewno nie myślę słowami i w żadnym języku. 

Moim ulubionym zajęciem jest konstruowanie z pomocą programu do modelowania 3D. Zanim zacznę cokolwiek rysować układam w myślach jak to zrobić. Przez mój rozum przepływają kształty i ich połączenia. Czuję wtedy te kształty, z czego powinny być zrobione i jak mają współpracować. Nie są to jednak obrazy, raczej obiekty, które prawie mogę zmacać. Dopiero jak wyczuję, że wszystko powinno działać jak należy, zaczynam rysować i oblekać te przemyślenia w wirtualne kształty. Moje oczy i ręce sprzęgnięte poprzez klawiaturę i myszę z komputerem, przetwarzają wymyślone w rzeczy. Na tym etapie znowu myślę inaczej. Wiem Co chcę narysować i skupiam się na tym Jak. Działam mechanicznie, jak drukarka 3D, według ułożonego przedtem programu. Często zawieszam się. Zazwyczaj wówczas gdy coś mi tu nie gra, gdy wymyślone jest nieprecyzyjne albo błędne. Zamieram z zamkniętymi oczami i iteruję w rozumie całą konstrukcję aż do skutku. Lub odkładam robotę i zajmuję się czym innym, bo wiem o tym, że inżynierska Muza bywa kapryśna.

Czasem myślę muzyką, na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy to ten, gdy odtwarzam sobie w myślach linie melodyczne albo ciągi harmoniczne znanych utworów. Znacie pewno efekt "przyczepienia się" jakiejś melodii. Bez udziału świadomości i wolnej woli kręci się jak katarynka w rozumie i nie sposób się od niej uwolnić. Nawet jeśli staram się przełączyć taki samograj na cokolwiek innego, to i tak po jakimś czasie nachalnie wraca. A myśleć jednocześnie dwie odmienne muzyki, to dopiero wyzwanie. Znam jednego, który potrafi jednocześnie nucić i gwizdać ale jednak tę samą linię melodyczną. Mnie czasami udaje się grać w myślach dwie różne muzyki. Muszę się do tego mocno skupić, ale i tak jest to piekielnie trudne. Czasem przychodzą mi do głowy (Igiełka mówiła, że to za sprawą ducha św.) jakieś dotąd nieistniejące połączenia kilkunastu znanych nut i nieskończoności akordów to zwyczajnie "w duszy mi gra". Wtedy ta wymyślona muzyka "przyczepia się" na dłużej, co najmniej do chwili gdy utrwalę ją grając paszczowo lub na jakimś instrumencie do włączonego na nagrywanie telefonu. To było trudniejsze w czasach przedsmartfonowych. Gdy nie dysponowałem magnetofonem, zapisywałem tę muzykę na papierze nutowym, albo wielokrotnie grałem na pianinie lub gitarze aż do utrwalenia w pamięci. Po niezliczonych przeprowadzkach zapiski przepadły, jednak to co pozostało w pamięci czasami się odzywa i jest mi miło, chociaż nie myślę dzielić się niczym takim z Ludzkością. Myślenie nieznaną nikomu muzyką jest najmojsze. Wyższy level w myśleniu muzyką mają oczywiście prawdziwi kompozytorzy. Oni piszą całe partytury prosto z głowy. Jest taka scena w filmie "Niebieski" Kieślowskiego, w której jest takie pisanie pokazane. Na podstawie historii Ludwiga van Beethovena śmiało można stwierdzić, że pisząc z głowy można być głuchym jak pień. Wszystko dzieje się w rozumie i jest to myślenie muzyką na najwyższym poziomie. Czasami, gdy już leżę w łóżeczku i tylko krok dzieli mnie od zaśnięcia, pojawiają się marzenia. Dotyczą czegokolwiek, jednak te myślone muzyką są mi najmilsze. Pokrewne myśleniu muzyką jest myślenie o muzyce. Zastanawiam się na tym dlaczego jedne kombinacje dżwięków są uznawane jako miłe a inne aż gryzą i wywołują dyskomfort. Starożytni wyczynowcy z Grecji upatrywali przyczyny takiego stanu rzeczy w liczbach, proporcjach lub zwyczajnie w boskim zamiarze. Później różnie bywało, aż do dziewiętnastego wieku i prac Hermanna von Helmholtza, który zaproponował podział wszystkich współbrzmień, za podstawę biorąc występowanie dudnień przy graniu wszystkich interwałów. Ciągle jednak nie wiadomo dlaczego konsonans koi a dysonans gryzie. Gdy chodziłem do szkoły muzycznej nauczyciele proponowali ćwiczenie. Grali różne akordy i pytali czy wydają się uczniowi miłe, obojętne czy niemiłe. Mój słuch jakoś nie mógł uchwycić różnicy i siłą rzeczy musiałem się tego nauczyć. Jednak najwięcej podoba mi się "rozwiązywanie" akordów, gdy po akordzie aż skrzeczącym od dysonansów następuje, po zmianie kilku dźwięków, jedwabisty konsonans. Nie mam słuchu absolutnego i bywają momenty gdy ubolewam nad tym. Nie słyszę różnicy między utworem granym w c-moll i tym samym transponowanym na cis-moll albo d-moll. Myślę sobie, że ta ułomność jest bliska achromatopsji. Fajnie byłoby tylko usłyszawszy dźwięk od razu znać dokładnie jego nazwisko. Ja niestety rozpoznaję je tylko z grubsza.

Jednym z moich dość częstych myśleń jest myślenie nielegalne. Przez chwilę studiowałem fizykę na uniwersytecie. Dowiedziałem się tam o tym, że są pytania, których nie wolno stawiać. Natychmiast pomyślałem: a właściwie dlaczego? i okazało się, że o to też nie wolno pytać. To są pytania w rodzaju: dlaczego jak podzielić obwód okręgu przez jego średnicę dostajemy dokładnie π i dlaczego ta liczba jest taka nieporządna? Podobnie jest ze stałą grawitacji, dlaczego nie może być porządną liczbą wymierną, chociaż do obliczenia siły grawitacji potrzebny jest wykładnik potęgi równy dokładnie dwa? Wiele z tego myślenia mi nie przyjdzie jednak co jakiś czas ponawiam próby wyjaśnienia sobie tych zagadnień. Wymyślam na przykład taki wszechświat w którym π jest równe trzy i jakby on wyglądał. Pewnie to jałowe, ale sprawia mi trochę radości myślenie takich niesłychaństw. Albo co jest z kotem Schrödingera? Dlaczego nie wiadomo czy żyje czy wprost przeciwnie i czy to nie jest orydynarne męczenie kota? A może zemdlał z braku tlenu i czemprędzej trzeba otworzyć pudło i reanimować biedaka?

Często łapię się na tym, że im jestem starszy, tym częściej myślę schematycznie i nie podoba mi się to, choć nic nie mogę z tym zrobić. To zupełnie tak jakbym zamiast mózgu miał jakiś dysplej z guziczkami. Coś naciska guziczek i wpadam na tor przeszkód, który już wielokrotnie przerabiałem. Ciekawe jest to, co dzieje się na mecie. Przerabiam kolejne myśli od końca do początku i dochodzę do tego cosia który zaczął proces. Mimo to za następnym cosiem przerabiam wszystko mniej więcej tak samo.


niedziela, 9 stycznia 2022

dziewiąty stycznia

 Albo weźmy blog. Mój blog. I po co on jest.

Piszę tu z potrzeby wyartykułowania swoich przemyśleń i przeżyć. Od dawna wiem, że gdy piszę, lepiej mi się myśli, lepiej rozumiem "własnego siebie". Jest to też rodzaj pamiętnika czy dziennika. Niespecjalnie zależy mi na czyichkolwiek komentarzach, chociaż gdy się pojawiają jest mi miło, bo ktoś jednak to czyta. Mam tu zresztą taki licznik pokazujący ile czytelniczek lub ilu czytelników zagląda do każdego posta. Mój pierwszy blog był inny, bo składał się głownie z całych fajerwerków komentarzy. Inny był też jego cel. Posty tam były od Sasa do lasa i tylko pretekstem do ćwiczeń rozumu czyli rozrywki intelektualnej. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi i to nieźle poznałem w myśl zasady: "pokaż mi swojego bloga a powiem ci kim jesteś". Narodziły się tam może nie przyjaźnie, ale na pewno znajomości, kontynuowane w wielu wypadkach na Fejsbuku. Niestety sczezł biedaczek, gdy Onet złośliwie zlikwidował platformę. Mój drugi blog zamordowałem własnoręcznie, bo czułem, że muszę zrobić coś ostatecznego w twarzy zawodu miłosnego. Teraz żałuję i czasem grzebię w Internecie w poszukiwaniu jego co smakowitszych resztek. Pisanie bloga jest dla mnie ważne, chociaż nie codziennie. Daje mi oddech od skrzeczącej prozy codziennej egzystencji. 

Teraz prośba do Szanownej Frekwencji: Jeśli to czytacie, cieszę się niezmiernie, jeśli komentujecie, jeszcze bardziej. Ale. Proszę nie deptać trawników, czyli nie obrażać mnie. Proszę także o podpisywanie się pod komentarzami chociaż inicjałem (może być wymyślony). Od tej chwili bowiem w moim blogu obowiązuje zasada: Anonimy kasuję przed przeczytaniem. Powiedziałem, howg,

piątek, 7 stycznia 2022

siódmy stycznia

 Przeczytałem dziś w gazecie o tym, że jeden z pożalsięboże ministrów jest zwolennikiem egzorcyzmów. Co to, kurwa, jest? Minister polskiego rządu w dwudziestym pierwszym wieku jest opętany jakimś podejrzanym kultem? Czytam: "Doktor habilitowany nauk prawnych, profesor uczelni Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego." No właśnie, KUL i wszystko jasne (albo ciemne jak kto woli). A ja myślałem, że uniwersytety zajmują się nauką a nie jakimiś bzdurami.

czwartek, 6 stycznia 2022

szósty stycznia

 Albo weźmy "człowieka renesansu". To bardzo pojemny termin i myślę, że ile ludzi tyle opinii o co chodzi w tym określeniu.

Uwaga! cytuję WIKI: „człowiek, który potrafi dokonać wszystkiego, na co przyjdzie mu ochota”.

Nie podoba mi się ta definicja. "Wszystko" bowiem to bardzo dużo i właściwie nie wiadomo ile

Z nieinżynierską intuicją czuję o co mi chodzi gdy nazywam kogoś człowiekiem renesansu. To taki, którego wiedza lub umiejętności w więcej niż jedna dziedzinie nauki czy sztuki przekracza wiedzę i umiejętności pozostałych. Nie mam zamiaru narzucać nikomu takiego rozumienia przywołanego w pierwszym zdaniu określenia. Nie ośmieliłbym się też na wymianę poglądów na ten temat z kimkolwiek. Boję się, że na takiej wymianie mógłbym tylko stracić. Jednym słowem: mam swój płaszcz i co mi zrobicie?