poniedziałek, 10 stycznia 2022

o myśleniu

 Nie wiem w jaki sposób reszta Ludzkości myśli, ale wydaje mi się, że przyszedł czas by pomyśleć o swoim myśleniu. Myślę, że moje myślenie nie jest tylko przetwarzaniem informacji. Jest zdecydowanie czymś więcej, tylko czym? Co innego myślę prowadząc samochód a co innego zmyślając coś, czego jeszcze nie ma. Inaczej myślę czytając książkę i inaczej oblewając się porannym wrzątkiem. Inaczej myślę w izbie upojeń i inaczej lecząc kaca w izbie wytrzeźwień. Na pewno nie myślę słowami i w żadnym języku. 

Moim ulubionym zajęciem jest konstruowanie z pomocą programu do modelowania 3D. Zanim zacznę cokolwiek rysować układam w myślach jak to zrobić. Przez mój rozum przepływają kształty i ich połączenia. Czuję wtedy te kształty, z czego powinny być zrobione i jak mają współpracować. Nie są to jednak obrazy, raczej obiekty, które prawie mogę zmacać. Dopiero jak wyczuję, że wszystko powinno działać jak należy, zaczynam rysować i oblekać te przemyślenia w wirtualne kształty. Moje oczy i ręce sprzęgnięte poprzez klawiaturę i myszę z komputerem, przetwarzają wymyślone w rzeczy. Na tym etapie znowu myślę inaczej. Wiem Co chcę narysować i skupiam się na tym Jak. Działam mechanicznie, jak drukarka 3D, według ułożonego przedtem programu. Często zawieszam się. Zazwyczaj wówczas gdy coś mi tu nie gra, gdy wymyślone jest nieprecyzyjne albo błędne. Zamieram z zamkniętymi oczami i iteruję w rozumie całą konstrukcję aż do skutku. Lub odkładam robotę i zajmuję się czym innym, bo wiem o tym, że inżynierska Muza bywa kapryśna.

Czasem myślę muzyką, na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy to ten, gdy odtwarzam sobie w myślach linie melodyczne albo ciągi harmoniczne znanych utworów. Znacie pewno efekt "przyczepienia się" jakiejś melodii. Bez udziału świadomości i wolnej woli kręci się jak katarynka w rozumie i nie sposób się od niej uwolnić. Nawet jeśli staram się przełączyć taki samograj na cokolwiek innego, to i tak po jakimś czasie nachalnie wraca. A myśleć jednocześnie dwie odmienne muzyki, to dopiero wyzwanie. Znam jednego, który potrafi jednocześnie nucić i gwizdać ale jednak tę samą linię melodyczną. Mnie czasami udaje się grać w myślach dwie różne muzyki. Muszę się do tego mocno skupić, ale i tak jest to piekielnie trudne. Czasem przychodzą mi do głowy (Igiełka mówiła, że to za sprawą ducha św.) jakieś dotąd nieistniejące połączenia kilkunastu znanych nut i nieskończoności akordów to zwyczajnie "w duszy mi gra". Wtedy ta wymyślona muzyka "przyczepia się" na dłużej, co najmniej do chwili gdy utrwalę ją grając paszczowo lub na jakimś instrumencie do włączonego na nagrywanie telefonu. To było trudniejsze w czasach przedsmartfonowych. Gdy nie dysponowałem magnetofonem, zapisywałem tę muzykę na papierze nutowym, albo wielokrotnie grałem na pianinie lub gitarze aż do utrwalenia w pamięci. Po niezliczonych przeprowadzkach zapiski przepadły, jednak to co pozostało w pamięci czasami się odzywa i jest mi miło, chociaż nie myślę dzielić się niczym takim z Ludzkością. Myślenie nieznaną nikomu muzyką jest najmojsze. Wyższy level w myśleniu muzyką mają oczywiście prawdziwi kompozytorzy. Oni piszą całe partytury prosto z głowy. Jest taka scena w filmie "Niebieski" Kieślowskiego, w której jest takie pisanie pokazane. Na podstawie historii Ludwiga van Beethovena śmiało można stwierdzić, że pisząc z głowy można być głuchym jak pień. Wszystko dzieje się w rozumie i jest to myślenie muzyką na najwyższym poziomie. Czasami, gdy już leżę w łóżeczku i tylko krok dzieli mnie od zaśnięcia, pojawiają się marzenia. Dotyczą czegokolwiek, jednak te myślone muzyką są mi najmilsze. Pokrewne myśleniu muzyką jest myślenie o muzyce. Zastanawiam się na tym dlaczego jedne kombinacje dżwięków są uznawane jako miłe a inne aż gryzą i wywołują dyskomfort. Starożytni wyczynowcy z Grecji upatrywali przyczyny takiego stanu rzeczy w liczbach, proporcjach lub zwyczajnie w boskim zamiarze. Później różnie bywało, aż do dziewiętnastego wieku i prac Hermanna von Helmholtza, który zaproponował podział wszystkich współbrzmień, za podstawę biorąc występowanie dudnień przy graniu wszystkich interwałów. Ciągle jednak nie wiadomo dlaczego konsonans koi a dysonans gryzie. Gdy chodziłem do szkoły muzycznej nauczyciele proponowali ćwiczenie. Grali różne akordy i pytali czy wydają się uczniowi miłe, obojętne czy niemiłe. Mój słuch jakoś nie mógł uchwycić różnicy i siłą rzeczy musiałem się tego nauczyć. Jednak najwięcej podoba mi się "rozwiązywanie" akordów, gdy po akordzie aż skrzeczącym od dysonansów następuje, po zmianie kilku dźwięków, jedwabisty konsonans. Nie mam słuchu absolutnego i bywają momenty gdy ubolewam nad tym. Nie słyszę różnicy między utworem granym w c-moll i tym samym transponowanym na cis-moll albo d-moll. Myślę sobie, że ta ułomność jest bliska achromatopsji. Fajnie byłoby tylko usłyszawszy dźwięk od razu znać dokładnie jego nazwisko. Ja niestety rozpoznaję je tylko z grubsza.

Jednym z moich dość częstych myśleń jest myślenie nielegalne. Przez chwilę studiowałem fizykę na uniwersytecie. Dowiedziałem się tam o tym, że są pytania, których nie wolno stawiać. Natychmiast pomyślałem: a właściwie dlaczego? i okazało się, że o to też nie wolno pytać. To są pytania w rodzaju: dlaczego jak podzielić obwód okręgu przez jego średnicę dostajemy dokładnie π i dlaczego ta liczba jest taka nieporządna? Podobnie jest ze stałą grawitacji, dlaczego nie może być porządną liczbą wymierną, chociaż do obliczenia siły grawitacji potrzebny jest wykładnik potęgi równy dokładnie dwa? Wiele z tego myślenia mi nie przyjdzie jednak co jakiś czas ponawiam próby wyjaśnienia sobie tych zagadnień. Wymyślam na przykład taki wszechświat w którym π jest równe trzy i jakby on wyglądał. Pewnie to jałowe, ale sprawia mi trochę radości myślenie takich niesłychaństw. Albo co jest z kotem Schrödingera? Dlaczego nie wiadomo czy żyje czy wprost przeciwnie i czy to nie jest orydynarne męczenie kota? A może zemdlał z braku tlenu i czemprędzej trzeba otworzyć pudło i reanimować biedaka?

Często łapię się na tym, że im jestem starszy, tym częściej myślę schematycznie i nie podoba mi się to, choć nic nie mogę z tym zrobić. To zupełnie tak jakbym zamiast mózgu miał jakiś dysplej z guziczkami. Coś naciska guziczek i wpadam na tor przeszkód, który już wielokrotnie przerabiałem. Ciekawe jest to, co dzieje się na mecie. Przerabiam kolejne myśli od końca do początku i dochodzę do tego cosia który zaczął proces. Mimo to za następnym cosiem przerabiam wszystko mniej więcej tak samo.


1 komentarz:

  1. Jeszcze raz: to jest mój blog i to ja ustalam zasady w nim obowiązujące. Dlatego ANONIMY KASUJĘ PRZED PRZECZYTANIEM.

    OdpowiedzUsuń