sobota, 11 lutego 2023

jedenasty lutego

 Albo weźmy chciwość. Ośmielam się postawić tezę taką: motorem napędowym wszystkich i wszystkiego jest chciwość.

czwartek, 9 lutego 2023

dziewiąty lutego

 Poczułem dziś ochotę na wspominki, wreszcie jest to czynność, którą można czynić zawsze. Zapragnąłem zobaczyć kilka osób. Nie osobiście. W Internecie można znaleźć bardzo dużo i tak, niespecjalnie się starając, popatrzyłem sobie jak też wyglądają dziś trzy kobiety, które zajęły poważny fragment mojego dorosłego życia. Czas obszedł się z nimi różnie i z pewnym rozrzewnieniem dziękuję Planowi za to, że jednak pozostaję singlem bez związku.

sobota, 4 lutego 2023

czwarty lutego

Albo weźmy nagminne ignorowanie ogonków w pisarstwie esemesowym, co jeszcze w połączeniu z brakiem ortografii spowodowało takie kuriozum wysłane przez Wnuczkę: "Pojedziszz najpierw do amelci potem do nas(do domu)to wera wezmie sobie buty a ja zeczy" i zaraz w następnym esemesie: "I puzniej do stajni"

No ręce opadają. Prawdopodobnie czepiam się, bo za parę lat ogonki znikną definitywnie i robienie komuś łaski niczym nie będzie się różniło od robienia komuś laski. Ale. Widzę takie małe światełko w tunelu. Spróbuj zrobić laskę komuś płci żeńskiej.

Albo weźmy rzeczownik osoba. Robi ostatnio dużą karierę. Uważam jednak, że jest stanowczo przereklamowany. Niedawno, na którejś stacji benzynowej byłem zaatakowany takim dziwolągiem: Czy jest pan osobą palącą? Nic nie powiedziałem, tylko pomyślałem, że poręczniej było by powiedzieć: Czy pan pali? Wydaje mi się, że ta kalka z angielskiego jest szczególnie nieudana. Ponieważ do person pasuje it, a do osoby ona, bezrefleksyjne kalkowanie prowadzi do zabawnych sytuacji jak ta ze stacji benzynowej.

Albo weźmy liczebnik półtora. Nie spotykam ostatnio wielu ludzi jednak większość z nich myśli, że powinno się mówić półtorej w każdej sytuacji. Staram się więc zasiać w nich ziarno poprawności i pytam na przykład: a czy można powiedzieć półtora tygodnia?, albo półtora roku?

Powiecie może , że nie mam większych zmartwień. Tylko, że mnie naprawdę martwi niedbałość w używaniu języka, było nie było, ojczystego. Oprócz tego jestem na emeryturze i mogę się martwić wszystkim czego dusza zapragnie.

czwartek, 2 lutego 2023

drugi lutego

Pierwszy miesiąc dwudziestego trzeciego roku zleciał niewiadomokiedy. Nie wiem co chciałbym zapisać i jakąś taką niemoc wyczujam w tym swoim pisarstwie. 

Emerytura w Krakowie nie jest złym wynalazkiem. Dzięki Dobrym Ludziom mieszkam jakby na uboczu i za niewielkie pieniądze. Ale. Tak naprawdę wszędzie blisko. Od otwarcia Trasy Łagiewnickiej mam nawet bezpośredni autobus do Czerwonych Maków zatrzymujący się wcale nie Na Żądanie pod domem w którym mieszkają Córka z Wnuczętami. A do Centrum, Wawelu i St. Miasta jadę jednym tramwajem nie dłużej niż kwadrans.

 Sklep, najbliższy sklep, mam o sto pięćdziesiąt metrów i mogę w nim kupić prawie wszystko co potrzebne do normalnego życia. Po niesłychaństwa wędruję nieco dalej, do C CH "Zakopianka" gdzie mają Castoramę i IN MEDIO, w którym zaopatruję się w tytoń do nabijania gilz ulubionej marki "CAMEL ŻÓŁTY".

Mam kłopot z Brzuchem. Pasek kupiony jeszcze w Koszalinie popuściłem ostatnio już o dwie dziurki. Przeczytałem o tym, że odpowiedzialnym za Brzuch jest "tłuszcz trzewny". Zlikwidować go można tylko ubogą w kalorię dietą (mniej żreć). No ale jak to? jeszcze mniej? Córka mówi o piwie. Ale jak to? już w ogóle żadnych przyjemności? To może jeszcze mam rzucić palenie? 

Wciąż coś staje mi na przekurw, by zbudować wreszcie porządne Doświadczenie dające jednoznaczną (policzalną) odpowiedź na dręczące mnie od kilkudziesięciu lat pytanie: czy z tego, że SIĘ KRĘCI można by uzyskać choćby moralnie podejrzaną energię. Ostatnio Laptor dla Wnuka. Poprzednio Inflacja. Dziś wydaje mi się, że dopiero po marcowej, blisko piętnastoprocentowej Rewaloryzacji Emerytury, będę w stanie pójść do Fachowca i zlecić wytoczenie i wyfrezowanie kilku elementów z których Doświadczenie wreszcie zbuduję. To w marcu. Córka mówi, że oparszywieję od tych pieniędzy. Ok. Mogę oparszywieć, ąle odpowiedź będę miał.

Od poniedziałku powalonym przez jakąś Zarazę. Trzy noce nie spałem przez Kaszel i Katar. Dziś dolegliwości zelżały. Zatkany jestem kompletnie, ale przynajmniej z nosa nie leje się fontannowo woda, a bardziej konkretna, kolorowa wydzielina. Zużyłem już wszystkie chusteczki i od dziś tylko papier toaletowy.

A może by tak pojechać tam, gdzie nad brzegiem morza jak byk stoi tablica z napisem: FIN DEL MUNDO.