czwartek, 4 września 2014

czwarty września

Nie wiem jak nazwać atmosferę panującą w Monteripido. Organizatorem pobytu Kursantów jest fundacja z Krakowa. Klasztor stoi na ziemi włoskiej i Włosi w nim mieszkają na stałe. Oprócz tego w tym samym czasie co Podróż, przebywała w nim grupa młodzieży z Palestyny. Chyba najbardziej właściwym określeniem tego co tam się działo będzie: krakowsko-włosko-bliskowschodni bałagan.
Po stawieniu się w recepcji zostaliśmy czule powitani przez Organizatorkę Kursu, po czym około godziny czekaliśmy na klucze do pokoju w którym mieliśmy mieszkać, bo Brat Recepcja wybrał się w tym czasie po zakupy. Wreszcie, gdy pojawił się z koszem pełnym ogórków, wydał nam jeden komplet kluczy i umożliwił zakwaterowanie. Hotelowa część Klasztoru składa się z około trzymetrowego korytarza i przylepionych doń malutkich pokoików w których "jest akurat tyle miejsca żeby się szeroko uśmiechnąć". Oprócz pokoju z łazienką, Mieszkańcy mają do dyspozycji:
refettorio
i cucina, niestety zdjęć z kuchni nie ma. Wodoczne są tylko drzwi łączące refektarz z kuchnią, po prawej stronie w miejscu w którym kończy się stół.
Dodam tu, że część hotelowa Klasztoru była zlokalizowana na piętrze, a pozostała dostępna gościom przestrzeń, niżej. Nie można napisać na parterze, bo było tam mnóstwo podpoziomów połączonych korytarzami i schodami. Wiele miejsc wyglądało tak:
albo tak:
Na kolejnym zdjęciu widać patio otoczone krużgankami. 
A tu dziedziniec z widokiem na capella
z którego można też było wyjść do miasta. Wchodzenie z miasta do Klasztoru przez tę porta wymagało dużo więcej pracy przy pokonywaniu siły grawitacji.



1 komentarz: