piątek, 10 lutego 2017

dziesiąty lutego

Zgodnie z Niektórych przypuszczeniami zabrakło mi czasu na napisanie czegokolwiek. Przez cały tydzień oprócz zajęć z Wnukami musiałem pracować zdalnie dla pomyślności XXX. Budziłem się o różnych godzinach rano i z kawą zasiadałem przy komputerze i rysowałem wciąż nowe plany do berlińskiej budowy. O dziesiątej przestawałem. Oblewałem się przedpołudniowym wrzątkiem, wysyłałem majlem urobek i tramwajem 23 pomykałem na Koronę aby odebrać dzieci z treningu. Po powrocie do domu kucharzyłem i karmiłem Wnuki, a też starałem się jak najwięcej z nimi rozmawiać. Córcia wracała z roboty koło piątej, a ja wtedy znów do komputera. Myślę, że osiem godzin dziennie pracowałem. Może nawet ciut więcej. Gdzie mnie więc do zagadek. 
Dziś piątek. Pojutrze wyjeżdżam. 
Spacerując dziś wieczorem z psem widziałem przez krótką chwilę w bliskiej okolicy, Proszę nie śmiejcie się, Zaczarowaną Dorożkę. Zastanawiam się czy to, że była bez Konia i Dorożkarza może coś znaczyć. W każdym razie na pewno nie poruszała się i była Półprzezroczysta. Ech, Kraków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz