piątek, 7 marca 2014

szósty marca

Albo weźmy dobór naturalny.
Zacząłem o tym myśleć dziś, jakąś godzinę temu (teraz jest jedenasta czterdzieści osiem), gdy kupując w najbliższej Żabce pierniczki alpejskie z nadzieniem śliwkowym, zobaczyłem mężczyznę o wyglądzie pupila Wiktora Frankensteina ( nazwisko to można wyłożyć jako frankoński kamień i znów przychodzą mi do głowy rozważania mojego ulubionego pisarza o roli kamienia w rozwoju Ludzkości; zawarte w dziele Profesor Dońda), a mężczyzna ten był ze swoim synem bardzo do niego podobnym. Pomyślałem: jakimż to zestawem genów pociągnął on jakąś kobietę do tego stopnia, że zechciała zespoliwszy się z nim obdarzyć go potomstwem. Do tego wszystkiego ze spacerniaka dobiegają wyjątkowo głośne dowody na to, że latoś, jak zwykle, w marcu marcują się koty. Jednym słowem - la primavera alle porte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz