czwartek, 21 października 2021

dwudziesty pierwszy października

Zaraz tydzień jak mieszkam w Krakowie. Powoli to idzie ale urządzam się. Ciekawy przy tym jest mój stan ducha. Nie czuję przygnębienia jak wtedy gdy pierwszy raz wyprowadzałem się z Reguł. Nie czuję euforii jak przy przeprowadzce do Koszalina. Czuję się normalnie. Żyję w codziennym rytmie wyznaczanym przez poranną kawę, oblewanie się porannym wrzątkiem, wyjście do najbliższego sklepu, popołudniowe kręcenie papierosów, przygotowanie i spożycie posiłku głównego, wieczorne czytanie lub oglądanie filmów i na koniec spać. Tylko oblewanie się traktuję opcjonalnie, bo zużywam przez to wodę i w dodatku ciepłą, a niezużywanie skutkuje oszczędnościami. Oblewam się więc nie codziennie, ale średnio co trzeci dzień. Tymczasem nikomu to nie przeszkadza, widać zapach czosnku, który według mieszkanki Reguł nie pozwalał koło mnie przejść, w Krakowie nie jest taki intensywny. Dużo śpię, za dużo jem i dużo myślę. Zarzuciłem gimnastykę rozciągającą, bo w Mieszkadełku jest akurat tyle miejsca........ a często się uśmiecham więc na wymachy, skłony czy przysiady brakuje miejsca. Dużo jednak chodzę. Zaraz wybieram się do Tauronu umówić się z dostarczycielem prądu a potem do Córki pobrać rower, ten sam, który dzielnie mi służył w Dobczycach. Według gógla przejdę siedem i pół kilometra. Na pewno dobrze to zrobi moim nogom i brzuchowi. U Córki zrobię inwentaryzację napraw i może spróbuję przygotować jakiś obiad z zastanych produktów. Gdy już będę miał rower myślę bywać tam jak najczęściej i gotowanie uczynić tradycją. Słyszę też o tym, że mam troje kandydatów do korepetycji. Nieodpłatnie będę pomagał Wnukom i Koleżance Wnuczki zgłębiać to co w szkole podstawowej jest do zgłębiania. Sprawdzę empirycznie jakie mam kompetencje do prawdziwych korepetycji zanim rzucę się w wir ich udzielania już za pieniądze, co zapełni mi czas i portfel.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz