niedziela, 19 lipca 2015

dziewiętnasty lipca

Albo weźmy Kubusia Puchatka. Powinno się czytać tę książkę trzy do czterech razy. Najpierw samemu sobie w dzieciństwie. Potem razem z własnymi dziećmi a następnie z wnukami, a jak panB da to i z prawnukami. Mnie były dane tylko dwa razy.Przez kilkadziesiąt godzin byłem z wnukami. Było wspaniale a dzieciaki przecidowne. Do miejsca czasowego pobytu wracałem w nawałnicy łamiącej drzewa. Jest w Panu Tadeuszu opis burzy, który kiedyś umiałem na pamięć. To co dziś widziałem było właśnie taką burzą i lało się z nieba jak z wiadra. A ja nic. W Pąsowej puszce Faradaya, bezpieczny od przepięć, obserwowałem tylko kładące się na pół drogi drzewa i uważalem aby o które nie zawadzić. Choć jechałem szybko w ramach obowiązującego Prawa, to burza była szybsza ode mnie i do Ursusa wjechałem już przy kompletnej flaucie.




2 komentarze:

  1. W kwestii wnuków, niezmiennie powiem: Ty Szczęściarzu! :) A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Tylko, że moja rola przy produkcji wnucząt była niejako drugoplanowa, pośrednia. One są na prawdę wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń