piątek, 28 października 2016

dwudziesty ósmy października

Nie mam auta na łykend, Jeśli więc nie zdecyduję się na Wypożyczalnię, będę w Koszalinie. Robota opanowana, choć dziś miałem zły dzień. Od rana pobolewała mnie głowa i nie jarzyłem całkiem poprawnie. Jednak plan na dziś wykonałem, choć zajęło mi to czas do ósmej. Ostatnia dedlajn spaliła się, bo Niemcy się pochorowali (i dobrze im tak). Kolejna ( następny czwartek) wymaga stworzenia blisko stu rysunków i jeśli jutro uda nam się zrobić trzydzieści, a jest to możliwe, bo komponenty do nich są już gotowe i przewentylowane na każdą okoliczność i zatwierdzone jako poprawne, to w łykend dorobię brakujące i będziemy gotowi już we środę. Kasa tymczasem leci. I pewnie po najbliższej, wypadającej za tydzień, wypłacie, oparszywieję od tych pieniędzy. Inna sprawa, że tymczasem nie widać sposobu kiedy tę kasę wydać.
W Koszalinie wieje i liście lecą. Wracając dziś z roboty Prawie Wykończonym Chodnikiem od Franciszkańskiej do kładki na Dzierżęcince, obserwowałem coś, co z całą pewnością można nazwać "burym, skopanym Dywanem". Jesień już całą gębą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz