czwartek, 4 listopada 2021

czwarty listopada

 Dziś wybrałem się do Dzieci pieszo. Wyszło nieźle, bo tylko kwadrans dłużej niż rowerem. Chciałem przetestować sytuację gdy wśród mroźnej, zimowej ciszy zwyczajnie nie będzie wypadało jechać rowerem. Test wypadł dobrze. Podziwiałem złotoczerwonojesienne widoki.Taki na przykład klon sczerwieniały jak w Ameryce.


Wszyscy oczywiście wiemy dlaczego tam liście więdną na czerwono. Upieczony wczoraj schab schodzi z zatrważającą prędkością. Wszyscy chwalą. Pora więc na kolejne pomysły. Kłopot mam tylko z zielonym. Nie mam pojęcia co, oprócz mizerii tolerują Wnuki. Nic. Jutro będę negocjował. Któregoś dnia przyszedł nowy sąsiad. Kenijczyk, doktorant na UJ. Potrzebował pomocy technicznej czyli klucza "10". Zanim jednak tej pomocy mu udzieliłem, wymieniliśmy kilka zdań po angielsku. Gdy się dowiedział, że I'm a housekeeper for my daughter długo przewracał oczami i Dziwił Się. W Krakowie czuję się coraz lepiej. Znowu, tak jak w Dobczycach ciśnienie spadło mi tak, że byłem zmuszony odstawić prochy. Chyba jest coś na rzeczy z nieobecnością Starej w moim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz