niedziela, 21 listopada 2021

dwudziesty pierwszy listopada

Albo weźmy samochód a ściślej jego silnik. Czytam w GW o tym, że Japończycy pracują nad zeroemisyjnym silnikiem spalinowym naprzekurw nawoływań do całkowitej elektryfikacji pojazdów kołowych. Moim zdaniem to kolejny dowód na cechę Ludzkości którą nazywam histerezą zachowań. Najlepszym przykładem jest tu sposób ubierania się ludzi w okresach przejściowych. Jesienią zakładamy kurtki czy palta przy niższej temperaturze niż wiosną  chowamy je do szafy. Cóż więc myślą Japończycy? Najprościej pogrzebać przy paliwie. Najbardziej ekologicznym paliwem jest wodór, jednak oni uparcie wynajdują jakieś ekwiwalenty produkowane z biomasy czy czego tam jeszcze.

Kluczowym pojęciem jest tu sprawność cieplna czyli ile energii ze spalenia paliwa bezpowrotnie tracimy na ogrzewanie silnika, chłodzenie silnika czy ogrzewanie Atmosphery od opon czy klocków hamulcowych. Gdy myślę o tym, że ponad połowa paliwa wlanego do baku jest bezpośrednio przerabiana na dwutlenek węgla, bez żadnego profitu energetycznego, ręce opadają. Cała ta sprawa z silnikami spalinowymi przypomina mi jakoś teorię geocentryczną albo ciągłe łatanie systemów operacyjnych komputerów. Konstrukcja silnika spalinowego jest tak skomplikowana, że trzeba wielu lat studiów aby jakoś ją pojąć. A wszystko dlatego, że Inżynierowie z iście końskimi klapkami na oczach wciąż udoskonalają coś, co od początku prowadzi w ślepą uliczkę. Gdzieś przeczytałem o tym, że jeśli rozwiązanie zadania zajmuje więcej niż kartkę papieru to trzeba ten papier wyrzucić i wymyślić co prostszego. No i co tu mamy - rozwiązanie zadania jakim jest silnik spalinowy zajmuje już pewnie miliony kartek i wciąż mamy rozwiązanie do dupy. Gorzej, coraz głębiej je tam wpychamy. 

Teraz wodór. Można go spalać w zwykłym silniku spalinowym. Zysk ekologiczny jest, bo z rury wydechowej leci tylko woda. Oprócz tego same porażki: sprawność dalej mizerna, konstrukcja ze względu na wysoką temperaturę spalania coraz bardziej skomplikowana, kłopoty z tankowaniem i niebezpieczeństwo wybuchu w rozszczelnionym baku. Moim zdaniem ta uliczka też jest ślepa. I tu pojawiają się ogniwa paliwowe zasilane wodorem. Teoretyczna sprawność takiego ogniwa jest nawet większa od 100%, bo część energii takie ogniwo czerpie z chłodzenia Atmosphery. Ogniwo wytwarza prąd elektryczny i już wiemy jak napędzać nim samochody. Teraz wyobraźmy sobie samochód ze spalinowym silnikiem wodorowym i obok niego drugi, z silnikiem elektrycznym i pokładową elektrownią z ogniw paliwowych. Porównajmy. Naprzód zasięg: spalinowy, powiedzmy 1000 km; elektryczny okrągło licząc 2000 km. Konstrukcja: spalinowy - piekielnie skomplikowana, elektryczny - prostsza być nie może. Serwis: spalinowy drogi i wciąż są potrzebne jakieś płyny w rodzaju oleju silnikowego, elektryczny - odrobina towotu przy produkcji silnika w fabryce i wymiana szczotek raz na długi czas, zresztą można też stosować silniki bezszczotkowe. Można tak jeszcze długo, ale po co? 

Wróćmy teraz do Japończyków. Chyba mentalnie nie mogą znieść nieuchronnego rozwiązania którym jest zburzenie fabryk samochodów i odcięcie nafciarzy od pieniędzy. Czytałem też o obawach przed bezrobociem, bo elektryki są proste i można je budować mniejszą ilością robotników. Bardzo to podobne do działań (lub zaniechań) niektórych polityków w twarzy Covida: najważniejsze są słupki. Zdrowie Ludzkości dla rządzących nie ma żadnego znaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz