poniedziałek, 22 listopada 2021

dwudziesty drugi listopada

 Albo weźmy Historię. Tę samą o której mówią, że jest nauczycielką życia, albo że kołem się toczy. Znamy także chichot Historii. Jako osobnik raczej fizyczny niż humanistyczny postrzegam Historię jak proces który zaczął się niewiadomokiedy i toczy się w nieskończoną przyszłość. Jak oś czasu pociętą przez Ważne Wydarzenia, ale też zupełnie nieistotne i nawet nie rozpoznane. Prowadzałem się kiedyś z Panią magistrą Historii i to od niej nasłuchałem się wiele o naukowej metodzie historyków. Na przykład na podstawie wykopalisk historyk z całą pewnością może powiedzieć niewiele ponad: tu żyli ludzie. Metoda zaś "papierowa" (wołowoskórowa czy pergaminowa lub glinianotabliczkowa i kamienna wreszcie) prowadzi do śmiertelnie nudnych rozważań o podatkach czy wyrokach sądów. Są też oczywiście bardziej literackie źródła z których czerpią historycy tylko, że niewiele ich pozostało, a treści w nich zawarte są zaledwie interpretacjami rzeczywistości. Tak sobie myślę, że z bardzo dawnych czasów stuprocentowych Faktów zachowało się tyle co nic. Później było jeszcze gorzej. Historycy pisali dowolne głupoty nie oglądając się na fakty, w dodatku inaczej historycy hołubieni niż kaźnieni. Jest u nas taka tendencja aby Historię pisać na nowo przez zwierciadło ideologii. Za parę lat zaś odbędzie się znowu Wielkie Odkręcanie. I tak historycy nigdy nudzić się nie będą.

Miałem napisać zupełnie co innego po przeczytaniu w GW artykułu o nauczycielu historii tak zapatrzonym w obecnie panujących, że wściekł się i używał wobec uczniów wyrazów gdy dowiedział się, że nie lubią prezydenta. To mi przypomniało moje z Historią znajomości. Nauka Historii w szkole podstawowej zaczynała się w piątej klasie. Przyszedł do nas Nauczyciel Prawdziwy. Wykładał tak, że wszyscy słuchali z zapartym tchem. Wszyscyśmy mieli z jego przedmiotu oceny pozytywne. Poważnie, nawet daty inne od 1410 mieliśmy opanowane. Historia w jego wydaniu była logiczną i pociągającą opowieścią. Cała moja wiedza  historyczna pochodzi od niego. Niestety, od siódmej klasy zaczął nas uczyć przyniesiony w teczce pezetpeerowski aparatczyk przy okazji uczyniony dyrektorem szkoły. I od tamtego czasu NIC. Nie uczył,kazał czytać książkę i odpytywał na stopnie. Zero wniosków czy analiz. Nie potrafię wyobrazić sobie jego reakcji na uczniowskie "nie lubię Gomułki".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz