piątek, 19 listopada 2021

dziewiętnasty października

 Byłem wczoraj na pogrzebie. Pierwszy raz od czterech lat. Tak sobie myślę, że księżyk odprawiający uroczystość przez większość czasu bezczelnie kłamał. Że tylko ludzie zaczadzeni ideologią są w stanie te łgarstwa łykać. Kłamstwa dotyczyły nie tylko Zmarłej. Czy ktokolwiek, nawet średnio rozgarnięty, mógłby brać poważnie te wszystkie baśnie i legendy będące zaczynem każdej religii? Myślę, że jacyś starożytni wyczynowcy, metodą prób i błędów doszli do przekonania, że to narzędzie do rządzenia ludźmi DZIAŁA. Można więc bezkosztowo podporządkować sobie dowolnie wielki tłum ludzi. Sprawić, że poddani będą na wyprzódki znosić swój dobytek do pałaców w zamian za obietnicę czegoś tam, ale dopiero po śmierci.

Czytam teraz Bolesława Chrobrego sześcioksiąg Antoniego Gołubiewa. Jest tam dużo o zaprowadzaniu chrześcijaństwa naprzód przez Mieszka a później przez Bolesława. Pierwszy raz czytałem to jako dwudziestolatek. Znajduję teraz fragmenty, napisane skądinąd znakomitą polszczyzną, które wówczas mnie wzruszały, a dziś powodują tylko znużenie jeśli nie wkurwienie. Te wszystkie żywoty świętych, niespodziewane nawrócenia, duszne niepokoje prostych ludzi nierozumiejących do czego to potrzebne i duszne niepokoje władców czy tak właśnie powinno się rządzić. Mam podejrzenie, że Mieszko był wizjonerem przerastającym swoją epokę. Wizję Polski Silnej i Wielkiej potrafił zaszczepić Bolesławowi. Tylko, że wtedy nie było innego sposobu by to osiągnąć. Obaj Musieli przyjąć kościół i przy okazji chrześcijaństwo, bo tylko tak, na przełomie tysiącleci, można było zostać liczącym się graczem ówczesnej polityki. Myślę, że obaj doskonale wiedzieli, że to całe zamieszanie jest środkiem a nie celem. I bardzo dobrze, tylko dlaczego sprokurowali nieopatrznie ten już ponad tysiąc lat trwający nacisk na ludzi żeby nie myśleli jak żyć tylko o tym co będzie jak już ich nie będzie. Przypomina mi się dialog z filmu Truskawkowe Wino, gdzie policjant na pytanie o zmarłą córkę odpowiada: "nie ma jej". To jest uczciwe. Moim zdaniem. Z całą pewnością, na pytanie co będzie gdy umrę, mogę uczciwie odpowiedzieć nie wiem. Monopolu na tę wiedzę nie ma nikt, choćby fikuśnie ubrany wygłaszał niewiadomojak pięknie brzmiące głupoty. Te wszystkie religie są tylko środkiem do osiągnięcia celu, a nie celem samym w sobie. 

Właściwie to tylko życie po życiu według Wikingów byłbym w stanie zaakceptować, zwłaszcza zakrapiane uczty, ale tylko pod warunkiem, że wegetariańskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz