niedziela, 17 sierpnia 2014

siedemnasty sierpnia

No i kto by pomyślał, zaniosło mnie do klasztoru. Nazwa tego klasztoru i jego lokalizacja będzie kolejną Zagadką. Tylko jeszcze dajcie mi chwilę, bo tyle się dzieje i działo w ostatnich dniach, że zwyczajnie nie mam czasu porządnie się zastanowić.

Po przyjeździe do hotelu w Padwie chcieliśmy już tylko spać, jednak widok tłumnie podążającej gdzieś młodzieży pozbawił nas spokoju i poszliśmy za nimi. Kierowaliśmy się na odgłosy i widoki fajerwerków. Na drodze stanął nam jednak św. Antoni. Koniecznie trzeba było go obfotografować po ciemku ze wszystkich stron. Chodzi oczywiście o kościół, sam święty spoczywa spokojnie w swojej TOMBIE wewnątrz co mieliśmy sposobność sprawdzić nazajutrz w towarzystwie nieogolonego i ogólnie niechlujnego włoskiego ochroniarza który pilnował kolejkę. Gdy skończyliśmy ze świętym, przez plac przy którym stoi kościół, właśnie zaczęli przemieszczać się tłumnie imprezowicze wracający z imprezy. Poszliśmy w przeciwnym kierunku i po jakimś czasie, oczom naszym ukazał się ogromny plac na którym wciąż było mnóstwo ludzi doskonale bawiących się. Krążyliśmy po placu i gapiliśmy się na ludzi wśród których nie zauważyłem ani jednego pijanego. Policji też było niewiele. Wśród ciepłej nocy przechadzali się i rozmawiali, prawdopodobnie w większości Włosi. Dużo młodzieży w grupkach, rodziny z malutkimi dziećmi w wózkach i na rękach i Włoszki i Włosi w średnim (podobnym do mojego) wieku. Po buźkach widać było, że są spokojni i wcale nie martwią się o to, że już w poniedziałek wypadnie iść do roboty albo urzędu pracy. Mimo późnej pory, było dobrze po północy, mnóstwo pootwieranych sklepów i jadłodajni. W jednym ze sklepów rozśmieszyłem sprzedawcę wyraźnie słaniającego się na nogach z potrzeby natychmiastowego zaśnięcia, wykonując międzynarodowy gest przykładania złożonych dłoni do policzka. Ożywił się wyraźnie choć pewnie nie na długo. Podczas powrotu do hotelu początkowo wybierała drogę Towarzyszka. Jednak po wejściu w kolejny ślepy zaułek, wypadało wziąć powrót we własne ręce i iść tą drogą którąśmy przyszli, co doskonale sprawdza się w wycieczkach po nieznanym mieście. W rezultacie zasnąłem sporo po drugiej. Nazajutrz wymeldowaliśmy się z hotelu, ale zostawiliśmy auto na hotelowym parkingu i pomknęliśmy znów w miasto. Pogoda była deszczowa. Nie przeszkadzało to nam jednak w zwiedzaniu. Obejrzeliśmy dokładnie św. Antoniego od wewnątrz, wedle miejscowego zwyczaju przyłożyliśmy prawe dłonie do grobowca i obeszliśmy wokół całą świątynię. W jednej z kapliczek, czarnoskóry ksiądz, błogosławił i święcił obficie wszystko i wszystkich którzy znaleźli się w środku. Potem zaszliśmy na Plac Owocowy z ogromnym budynkiem przypominającym krakowskie Sukiennice i mnóstwem straganów. Prawdopodobnie można tam kupić wszystko co tylko nadaje się do jedzenia. Widziałem Rzeźników wprawnie rozbierających mięso, Piekarzy zachwalających jakieś miejscowe wyroby, Kupców zachwalających sery o jakich dotychczas nie słyszałem i mnóstwo owoców porozkładanych na straganach przez Sprzedawców zaczynających reklamować cokolwiek, na przykład winogrona, od słów mamma mia zwariowałem, uva po złoty pięćdziesiąt, czy jakoś tak, oczywiście po włosku. Kupiliśmy pół kilo świeżych fig za euro. Trzeba było jednak zacząć myśleć o dalszej podróży. Wyruszyliśmy o wpół do drugiej. W chwili w której wjeżdżaliśmy na autostradę, zaczęło lać. 

6 komentarzy:

  1. Tu wklejam fragment pewnej informacji o Bolonii znalezionej kilka dni temu w internecie:
    Historia miasta
    Założone przez Etrusków (lub Umbrów) jako Felsina. W IV wieku p.n.e. zajęta przez celtyckie plemię Bojów, przybyłych z Galii Zaalpejskiej lub z północy przez Alpy Pennińskie. Po podboju Bojowie i Etruskowie stworzyli cywilizację nazywaną galijsko-etruską. Po bitwie pod Telamonem popadła w zależność od Rzymu. W czasie II wojny punickiej Bojowie pomogli Hannibalowi. Klęska Kartaginy oznaczała koniec niepodległości miasta. Rzymianie zniszczyli wiele miejscowości w okolicy i zdobyli miasto (192 p.n.e.).

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że Zmyłki są najwyższego lotu. Na przykład starożytny kamienny most. Byłam pewna, że może to być tylko Ponte Pietra w Weronie, zbudowany w 1 wieku p.n.e. Wszak ten w Ratyzbonie jest średniowieczny. A Podróż do Werony chyba nawet nie zajechała. :(
    Przełęcz też sobie wymyśliłam chyba nie tą. Ale to było jeszcze wtedy, gdy na celowniku miałam Hiszpanię. Nic to. Zabawa jest przednia. Jazda palcem po mapie być może, w moim przypadku, zaskutkuje czymś konkretnym w przyszłości. A.

    OdpowiedzUsuń
  3. :D :D

    Klasztorów ci w tym kraju dostatek. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponoć nie tylko w Białymstoku są tacy oświeceni samorządowcy.

    Ale..... Znalazłam przy okazji takie coś (wklejam):

    Samorządowcy poznańscy swego Czasu, Na Fali zmian lat 90-Tych, postanowili
    zmienić nazwę Osiedla ZMP czyli Związku Młodzieży Polskiej na Inna, bardziej
    właściwą. ABY jednak NIE zmieniać gigantycznego neonu na jednym z bloków ANI
    NIE Robić ludziom zamieszania w dokumentach i na mapach, w wielkiej swej
    mądrości zmieniono nazwę na ... Zwiastowania Marii Panny:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez Veronę jak przez większość miast tylko boczkiem. Jednak poprzysiągłem sobie, że choćby miało to trwać niewiadomojak długo, wracając będę się wystrzegał autostrad, zwłaszcza, że w Italii ceny są złodziejskie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sprzedawca reklamujący winogrona mówił chyba tak: Mamma mia, pazza, uva freschi solo dopo l'euro e cinquanta centesimi.

    OdpowiedzUsuń