niedziela, 3 sierpnia 2014

szósty i ostatni

Wczoraj dotarliśmy na plażę w samo południe. Fale zdecydowanie większe niż w ostatnich dniach. To znaczy, że i zabawa w nich dużo lepsza. Tak ciepłej wody w morzu nie pamiętam. Ratownicy utrzymują, że ponad 25°C. Pokazałem Karolowi jak za pomocą wiaderka, papierowego ręcznika, słońca i wiatru ochłodzić nagrzany napój w butelce. Wytłumaczyłem także dlaczego wojskowe i harcerskie manierki są pokryte mechatą tkaniną. Moczyliśmy się kilkanaście razy po kilka minut. Nawet Matylda wchodziła w spienione odmęty bez obawy i bez trzymania jej na rękach. Kilkominutowe kąpiele narzuciłem zobaczywszy jak Karol zaczyna szczękać zębami po dziwnie krótkim czasie. Po plaży do strusi. Kupiliśmy jedną wydmuszkę i dowiedzieliśmy się dlaczego pan Piotr - Belg który jest właścicielem pasieki nie chce wciąż jeść jajecznicy ze strusich jaj i dlatego pełne jajo jest tyko o pięć złotych droższe od pustego.  Potem do normalnej restauracji na normalny domowy obiad. Wszyscy mieliśmy dość makdonaldów i z ochotą zjedliśmy po talerzu rosołu. Na drugie danie już każdy zażyczył sobie co innego. Po powrocie na Kwaterę dzieci zajęły się z VIP-em, a ja wcielałem w życie chytry plan: jak do pełnego auta spakować jeszcze jedną walizkę i oczywiście VIP-a, że nie wspomnę o tysiącu pluszaków które wnuczęta wygrały w rzucaniu do celu, maczudze z wyrzuconego przez fale drewna, różnych patyków i patyczków zebranych na plaży, strusich piórkach i kapturkach dla wiewiórek. Chyba mi się udało.  Towarzystwo jeszcze śpi. Ja już po kawie siedzę na werandzie i myślę o tym, że przed dziesiątą musimy zwolnić Kwaterę. Do łazienki więc.

1 komentarz:

  1. Przyjemnie czyta się takie posty. Dziadkowa miłość, wnuki wspaniałe, radość z bycia razem, zabawa z lekką nutą nauki. Pewnie szkoda, że tak krótko? A.

    OdpowiedzUsuń