niedziela, 6 listopada 2016

szósty listopada

Jestem pełen podziwu dla mojego Sąsiada Z Góry. Biesiadowanie rozpoczął wczoraj, koło szóstej wieczorem. Gdy szedłem spać biesiadował, by tak rzec, piano. Zasnąłem więc bez przeszkód. W środku nocy, o wpół do trzeciej, obudziłem się, bo na górze zabrzmiało brawurowe fortissimo. Przypuszczając, że finale jest blisko wstałem z myślą żeby pokręcić się trochę, zjeść drobnostkę, uzupełnić płyny i po oklaskach położyć się i zasnąć na nowo. Ale NIE. Fortissimo przerodziło się w orydynarną awanturę. Źle, ale za to głośno artykułowane wypowiedzi Biesiadników słyszałem tak, jakby awanturowali się w moim mieszkaniu. Zasiadłem więc do komputera i próbowałem coś zrobić myśląc wciąż o tym, dlaczego nikt nie napuści Policji na to towarzystwo. Tym ktosiem nie mogę być ja, bo i u mnie zdarzają się nocne hałasy na przykład gdy z braku czasu w dzień, nastawiam pranie w środku nocy. O szóstej przycichło, to ja spać. Pospałem do dziewiątej. Nastawiłem uszu: biesiada trwała, jednak znowu piano. Od tamtej chwili do teraz (za kwadrans pierwsza) trochę się działo. W tej chwili Biesiadnicy opuszczają Mieszkanie Nade Mną, a Sąsiad Z Góry rzyga. Mam nadzieję na spokojne niedzielne popołudnie i wieczór, czego i Wam Szanowna Frekwencjo życzę.
Zbyt pochopnie oceniłem sytuację. Biesiadnicy wyszli po Zaopatrzenie, Sąsiad Z Góry wyrzygał wszystko co tam miał i teraz (dwadzieścia pięć po pierwszej) Biesiada trwa w najlepsze. Zobaczymy co się będzie działo dalej.
Dalej było znów Biesiadowanie, jednak jakby z mniejszym natężeniem. Definitywnie Biesiada ucichła około czwartej, a mój podziw z pierwszego zdania wynika z faktu: ja nie potrafię i nigdy nie potrafiłem chlać bez przerwy dwadzieścia dwie godziny.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz