niedziela, 4 grudnia 2016

czwarty grudnia

Dziś niewiadomoktóra wypadła o wpół do jedenastej. I tak nieźle, bo zanosiło się na nockę. Gorzej, że kończy mi się bielizna, a nie wiem czy wypada nastawiać pranie z Finale, czyli wirowaniem o północy. Jeszcze gorzej bo nie chce mi się szykować Posiłku Głównego. To głodny dziś pójdę spać?
Chciałem pracowemu Koleżeństwu zrobić na Mikołajki dwa prezenty:
1. narzędzie do sprawdzania statyki skrzydła
2. szarlotkę według matczynego przepisu
No i co? - piździec.
na 1. zabrakło mi czasu wypełnionego po brzegi berlińskim dymem
na 2. mam jeszcze szanse, bo będąc ostatnio u mojej byłej zabrałem prodiż i mogę już czynić wypieki, choć pieca w mojej kuchni nie ma. Problemem jest natomiast brak jabłek Antonówek, bo bez nich Prawdziwa Szarlotka nie jest naprawdę prawdziwa. Gdybym jutro mógł wyjść z roboty o czwartej, zdążyłbym na najbliższy Bazarek i Antonówki kupił. Niestety. Nie zanosi się na to.
Nic. Zastanowię się jednak nad jakimś jedzeniem i zaraz Spać, bo jutro budzik na piątą. Obudzi mnie pierwszymi taktami pieśni Joan Baez Donna.

2 komentarze: